sobota, 6 listopada 2010

4 Rozdział 'Zrozumieć facetów...'

30 czerwca, 7.00
Następnego dnia obudziłam się z okropnym bólem głowy. Nie mogłam wstać z łóżka, ani w ogóle, nic. Przyłożyłam dłoń do czoła. Było bardzo rozpalone. Próbowałam się podnieść, ale po dwóch nieudanych próbach zrezygnowałam.
10 minut później ześlizgnęłam się jakoś z łóżka i usiadłam na nim, ciężko oddychając. Złapałam za komórkę i zadzwoniłam do Van, która miała pokój obok mnie, bo czułam, że autentycznie umieram.
- Taaakk..? - rzekła zaspanym głosem.
- Możesz do mnie przyjść?
- A co się stało?
- Strasznie się czuję. - odpowiedziałam.
- Ok. Już idę.. - zakończyła połączenie. Odłożyłam komórkę na stolik i nagle mocno zakręciło mi się w głowie. Położyłam się i mocno przymknęłam powieki. Po 2 minutach do pokoju wpadła Nessa. Popatrzyła się na mnie i powiedziała:
- Hę?
'Cóż za twórcza wypowiedź' - pomyślałam.
- Chyba mam wirusa.
- Co? Wirusa? Aha, jesteś chora.. - zaczynając od oczu, przetarła policzki i skronie, po czym przeciągnęła się ziewając. - To może obudzę mamę.

*

Przyszedł lekarz, przepisał antybiotyki i pozamiatane. Grypa, muszę leżeć przez 2 tygodnie w łóżku. Kurde no, po po prostu świetnie! Gnieździć się w jednym domu z tym dupkiem. Van kupiła mi kilka magazynów. Fainty Fair, Glamour, Stars, Cosmogirl... Wzięłam pierwszy lepszy i otworzyłam na bliżej nieokreślonej stronie. Tak szczerze to wolałabym poczytać dobry kryminał niż to badziewie. Rzuciłam czasopisma w kąt i na moim brzuchu znalazł się laptop. Odpaliłam go i weszłam na Facebook'a. Miałam wiadomości od Alice i Josha.
'Cześć , jak się czujesz? I pisz mi tu szybko, jak sprawy z Justinem, gadaliście? Alice.'
'Ema, Roska. Jak się mój ziom czuje w ElEj? Wracaj szybko, bo Tiffany mnie molestuje, żeby pójść z nią do kina!. A właśnie, Sarah kazała mi przekazać, że Christian cię całuje :DDDDD no to tyle. Trzymaj się i pozdrów tego kozaka Biebera, Alice wszystko mi powiedziała. Josh'
Co za pokemon z tego chłopaka, strasznie się zmienił, jak wpadł w towarzystwo skejtów. Odpisałam im szybko krótkimi odpowiedziami.
Do Alice 'No siema, jestem chora... Co do Justina - szkoda gadać. Wkrótce znów napiszę.'
Do Josha: 'DoPaDłO CiĘ StAdO PlAsTiKoWyCh LaSeK czy co? :d Ah no tak, sorry . Twoja Tiffanuś. Powiedz jej, żeby spadała na drzewo i nie zaczynaj z nią rozmowy, bo zarazisz się różowym wirusem. Koszmarnie się czuję. Też go całuję. :) nie pozdrowię bo z nim nie gadam! I odpieprzcie się wy wszyscy od tego lalusia i ode mnie!.'
Z trzaskiem zamknęłam laptopa, który niewiele później znalazł się na szafce nocnej obok mojego łóżka. Mocno przymknęłam oczy. Tak, jakbym chciała zasnąć na siłę. Mimo starań już do końca dnia i w nocy nie zasnęłam nawet na 10 minut.

*

5 lipca, 10.00
Moja choroba minęła dojść szybko. Zazwyczaj przy ostrej grypie trzeba leżeć w łózku 2 tygodnie, a tu proszę - tylko 6 dni. Zwlokłam się z wyrka i podeszłam do szafy.
- No i kur..de co mam z TEGO wybrać? - powiedziałam sama do siebie. Wyciągnęłam w dwóch paluszkach miętowy t-shirt. Zaobserwowałam ostatnio, że robię się coraz bardziej agresywna, niemiła, obcesowa i ... dresiara. Klnę nawet przy matce Nessy. Postanowiłam zostawić ten temat, ponieważ mam ważniejsze sprawy na głowie, niż moja osobowość. Wybrałam czarną bluzkę z krótkim rękawkiem z napisem I <3 NY oraz białe, dresowe spodenki. Na nogach miałam pluszowe kapcie. To był pierwszy raz, kiedy miałam zejść na dół i zjeść normalnie śniadanie z całą rodziną Vanessy. Co równało się z zetknięciem z niejakim Bieberem, którego także nie widziałam przez czas choroby. no nie chciało mu się fatygować do mnie. proste i logiczne - Bieber to dupek.
- Dzień dobry wszystkim. - powiedziałam z zapałem, który mnie szybko opuścił po zobaczeniu tego zboczeńca.
- Dzień dobry. - odpowiedzieli równocześnie państwo Dominiquez.
- Cześć Ros, zapraszam. - uśmiechnęła się moja przyjaciółka. Pomacała miejsce koło JB w geście, żebym na nim usiadła. Jakby nie było innej miejscówki. Jakoby nie robić zamieszania przy stole, grzecznie podeszłam na swoje miejsce.
- Siema. - powiedział cicho Justin. Zignorowałam go , że niby-nie-słyszałam.
Przy śniadaniu panowała dziwna atmosfera. Wszyscy na siebie zerkali, mierzyli wzrokiem, nie odzywali się.
- Więc... jak się zapowiada taki piękny dzień?! - powiedziałam wskazując na okno, choć nie byłam pewna, jaka jest pogoda. Spojrzałam tam i przeraziłam się, ponieważ niebo było prawie czarne i padał ulewny deszcz.
- A no właśnie.. - mruknęła Van. - Co chcesz dziś robić?
- Jest mi to obojętne.. - odparłam. - W taki deszcz to chyba pozostaje nam zostać w domu.
- Niekoniecznie. - odezwał się Bieber. - Co powiecie na kręgle? - zapytał.
Czyżby nagła zmiana??
- To dobry pomysł.. - powiedziałam cicho.
- Akurat mówiłem do Van i cioci.. - skinął głową do tej drugiej. - oraz o wujku.
Zbulwersowałam się i to mocno.
- Ale ty też możesz pójść, słonko. Justin, jak ty ją traktujesz!? - skartowała go matka Nessy. Szybko wstała od stołu i zaczęła zbierać talerze, więc jej pomogłam. Nie miałam odwagi popatrzeć się w stronę Justina, nie po tym, jak mnie traktuje. Przy stole było cicho. Jedyny dźwięk rozchodzący się w domu to talerze 'wrzucane' do zlewu. Justin lekko zakaszlał. Zauważyłam kątem oka, że mi się przygląda. Ponownie zakaszlał, tylko głośniej. Gdy widział, ze z mojej strony brak reakcji, wstał od stołu bez słowa.
Zrozumieć facetów..

-----------------------------

Hej hej. ;d
I jednak - będzie oczami bohaterów. A po co? bo tak jest ciekawiej. i nie jest to zżynanie, ani nic w tym stylu. ; ]
Bosz. nie pisałam prawie miesiąc... Nie miałam czasu i pewnie nie będę miała, ale - postaram się. Mam nadzieję, ze jeszcze ktoś to czyta.
Pozdrawiam <3

czwartek, 7 października 2010

Usprawiedliwienie. ; ))

Hej, długo nie pisałam, ponieważ po pierwsze, 1.10 wróciłam z wycieczki. Musiałam przepisać wszystkie zeszyty z całych 2 tygodni szkolnych, czyli 10 dni i trochę tego było. Po drugie codziennie mam kartkówki,także niezapowiedziane i ze wszystkiego się muszę uczyć. :| W dodatku w następnym tygodniu mam 3 sprawdziany i aż 5 kartkówek !!. Nie będę wyliczać dalej, by się nie dołować i Was nie zanudzać. ;] Podsumowując:

Nie mam czasu.

Nowy rozdział? Nie wiem kiedy. Ledwo co zaczęłam, ale jakoś mi nie idzie. Może jutro po szkole przysiądę trochę do niego i coś naskrobię.
Jakoś nie pasjonuje mnie już pisanie na blogu,ponieważ z przyjaciółkami wymyślam przezabawną historię opartą na wydarzeniach z naszego życia, gdy mamy po 17 lat i kręcimy razem film, normalnie podbiłyśmy Hollywood. XD Nie mogę się oderwać od tego opowiadania czy historii.
No cóż. Dalej będę pisać B-L-S (skrót nazwy mojego bloga, jeśli ktoś się nie skapnął.) ale raz na tydzień o ile bd miała czas...
Dzięki za przeczytanie i wyrozumiałość.
Pzdr. < 3

czwartek, 16 września 2010

3 Rozdział 'Nie to się w życiu liczy.'

Kontynuacja 26 czerwca, 18.00
Nagle ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju. Moje serce mocno zabiło, czułam, jak podeszło mi do gardła i tam utkwiło, nie mogłam wykrztusić ani słowa. Schowałam pamiętnik pod łóżko i sama podeszłam do nich, zdecydowanym ruchem je otwierając.
- Cześć. Chciałbym z Tobą pogadać... Przejdziemy się?
- A ty nie z Monique, lalusiu? - chciałam tak powiedzieć, ale oczywiście tego nie zrobiłam.
- Dobrze... - powiedziałam tak cicho, że sama siebie nie usłyszałam. Justin przekręcił daszek czapki do tyłu i ruszył pierwszy po schodach w kierunku wyjścia.
Gdy już znaleźliśmy się na dworze i spacerowaliśmy wzdłuż dzielnicy domków i mieszkań gwiazd, zapanowała cisza. Co chwilę patrzyłam się na Justina. Widać, że chciał mi coś powiedzieć, ale jak na razie nie mógł się odważyć. No, bo dlaczego niby chciał się ze mną przejść? Żeby pogadać, sam tak powiedział..
- Justin, kiedy mi powiesz, o co chodzi? - podpytałam w końcu.
- w sumie to chciałem zapytać dlaczego się popłakałaś w sklepie. - rzekł z przekąsem i ukazał mi swe podejrzliwe spojrzenie, odgarniając grzywkę. Ani na sekundę nie spuszczał ze mnie wzroku, przez co czułam się trochę niezręcznie.
- Nie wiem, tak mi się jakoś smutno zrobiło.. - rzekłam. I znów: powiedziałam głupotę!
- Ach tak? Przez to, że jestem zajęty?
- Nie , po prostu. No.. chodzi o innego chłopaka.. - zaczęłam kłamać.
- Naprawdę? - powiedział kiwając z uśmiechem głową.
- No.
Zawsze gdy kłamię, nie mogę panować wzroku. Patrzę się po wszystkim niepewnie w każdą stronę i zaciskam usta, a także mogę się skupić. Teraz także to robiłam, niestety. Justin się chyba skapnął.
Bieber po raz setny popatrzył się na mnie. Kilka sekund później złapał mnie za obie ręce w nadgarstkach.
- O co Ci chodzi!? - próbowałam się wyrywać.
- Spokojnie... - powiedział cicho i przybliżył mnie do siebie. Zaczynałam się jego bać.
- Przyznaj to.
- Co?! - zrobiłam wielkie oczy.
- Lecisz na mnie. - uśmiechnął się.
Oł em dżi. Myślałam, że nie jestem AŻ TAK przewidywalna. Justin nadal trzymał moje ręce, ale już w słabszym uścisku. Gdy zobaczyłam tą jego wymuskaną buźkę i dokładnie ułożone włosy, na usta cisnęły mi się tylko te zdania:
- Myślisz, że jesteś taki fajny, szpanujesz drogimi jeansami i markowymi t-shirtami, ale w życiu nie to się liczy, wiesz? Jesteś dennym , pustym chłopakiem-plastikiem. Zmarnowałeś się. Fu*k you.
Oczywiście musiałam zrezygnować z tej przemowy, więc parsknęłam poddenerwowanym śmiechem i powiedziałam:
- Justin. - znów zachichotałam. - Nie jesteś w moim typie. I nie myśl sobie, że każda laska, którą oczarujesz tymi swoimi BOSKIMI oczami będzie cię ubóstwiać. - Bieberka chyba zamurowało, bo puścił moje nadgarstki, jakby miał nagły zanik mięśni i był bardzo zaskoczony. Postanowiłam odejść, żeby JB przemyślał sobie swe postępowanie.

*

29 czerwca, 20.00
Leżałam sobie wygodnie na hamaku w ogrodzie. Niebo nadal było niebieskie, jednak słońce powoli zbliżało się do linii horyzontu. W uszach miałam słuchawki i czytałam książkę. Nie zauważyłam tego, że od kilku minut przy mnie stała Vanessa.
- Oh, cześć. Mogłybyśmy w końcu pogadać.
- Dobrze... - zgodziła się i oparła o drzewo.
Podniosłam się z hamaka i oparłam się od drugie drzewo.
- Przepraszam Cię. Wypowiadając te słowa nie miałam na myśli, że nikt cię nie lubi. Dzięki, że mnie ostrzegłaś. Wiem, że Justin to pajac.
- A wiesz, że chodzi z kuzynką Ashley Greene!? - krzyknęła niespodziewanie. Czekałam na słowa w stylu 'nic się nie stało.' Ale okej. xd Czy ona powiedziała, że z kuzynką?!
- Co?! - zaśmiałam się. - Omg. - opuściłam głowę ukrywając śmiech. - Wiedziałam, że skądś ją znam!
Van zaśmiała się i wzięła mnie pod rękę.
- Wypożyczyłam świetne filmy na DVD! Jeśli chcesz , to je oglądniemy. Możemy też wybrać się nad ocean, gdzie życie o tej godzinie dopiero się rozkręca. - podsunęła pomysł. - To jak?
- Hm. Może najpierw spacer, a około 24 oglądniemy jakiś superstraszny horror, co!? - uniosłam rękę do góry i potrząsnęłam ją, jakbym chciała z niej zsypać brokat.
- Będzie super! - razem skierowałyśmy się do wejścia. W tej krótkiej drodze Van przedstawiłam mi tytuły filmów przeplatane nowymi plotkami o grających w nich aktorach.
_____________________________

Przepraszam, że taki krótki, ale zależało mi, by dzisiaj go jeszcze opublikować. Ponieważ wyjeżdżam na 10 dni na wymianę do Hiszpanii. Wracam 30. Cholera. Mam nadzieję, że zdążę na szkolną dyskotekę, która także jest 30. XD
Napiszę dopiero w październiku. Musicie uzbroić się w cierpliwość ;*
Życzę wam miłej nauki. W tym czasie ja będę się opalać na lloret de mar. Taki żart XD Niestety tam nie będę ;( Sprawdzałam długoterminowe pogody i deszczowo ma być. ;| Fak'yt. ;||

Pozdrawiam <3