Kontynuacja 26 czerwca, 18.00
Nagle ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju. Moje serce mocno zabiło, czułam, jak podeszło mi do gardła i tam utkwiło, nie mogłam wykrztusić ani słowa. Schowałam pamiętnik pod łóżko i sama podeszłam do nich, zdecydowanym ruchem je otwierając.
- Cześć. Chciałbym z Tobą pogadać... Przejdziemy się?
- A ty nie z Monique, lalusiu? - chciałam tak powiedzieć, ale oczywiście tego nie zrobiłam.
- Dobrze... - powiedziałam tak cicho, że sama siebie nie usłyszałam. Justin przekręcił daszek czapki do tyłu i ruszył pierwszy po schodach w kierunku wyjścia.
Gdy już znaleźliśmy się na dworze i spacerowaliśmy wzdłuż dzielnicy domków i mieszkań gwiazd, zapanowała cisza. Co chwilę patrzyłam się na Justina. Widać, że chciał mi coś powiedzieć, ale jak na razie nie mógł się odważyć. No, bo dlaczego niby chciał się ze mną przejść? Żeby pogadać, sam tak powiedział..
- Justin, kiedy mi powiesz, o co chodzi? - podpytałam w końcu.
- w sumie to chciałem zapytać dlaczego się popłakałaś w sklepie. - rzekł z przekąsem i ukazał mi swe podejrzliwe spojrzenie, odgarniając grzywkę. Ani na sekundę nie spuszczał ze mnie wzroku, przez co czułam się trochę niezręcznie.
- Nie wiem, tak mi się jakoś smutno zrobiło.. - rzekłam. I znów: powiedziałam głupotę!
- Ach tak? Przez to, że jestem zajęty?
- Nie , po prostu. No.. chodzi o innego chłopaka.. - zaczęłam kłamać.
- Naprawdę? - powiedział kiwając z uśmiechem głową.
- No.
Zawsze gdy kłamię, nie mogę panować wzroku. Patrzę się po wszystkim niepewnie w każdą stronę i zaciskam usta, a także mogę się skupić. Teraz także to robiłam, niestety. Justin się chyba skapnął.
Bieber po raz setny popatrzył się na mnie. Kilka sekund później złapał mnie za obie ręce w nadgarstkach.
- O co Ci chodzi!? - próbowałam się wyrywać.
- Spokojnie... - powiedział cicho i przybliżył mnie do siebie. Zaczynałam się jego bać.
- Przyznaj to.
- Co?! - zrobiłam wielkie oczy.
- Lecisz na mnie. - uśmiechnął się.
Oł em dżi. Myślałam, że nie jestem AŻ TAK przewidywalna. Justin nadal trzymał moje ręce, ale już w słabszym uścisku. Gdy zobaczyłam tą jego wymuskaną buźkę i dokładnie ułożone włosy, na usta cisnęły mi się tylko te zdania:
- Myślisz, że jesteś taki fajny, szpanujesz drogimi jeansami i markowymi t-shirtami, ale w życiu nie to się liczy, wiesz? Jesteś dennym , pustym chłopakiem-plastikiem. Zmarnowałeś się. Fu*k you.
Oczywiście musiałam zrezygnować z tej przemowy, więc parsknęłam poddenerwowanym śmiechem i powiedziałam:
- Justin. - znów zachichotałam. - Nie jesteś w moim typie. I nie myśl sobie, że każda laska, którą oczarujesz tymi swoimi BOSKIMI oczami będzie cię ubóstwiać. - Bieberka chyba zamurowało, bo puścił moje nadgarstki, jakby miał nagły zanik mięśni i był bardzo zaskoczony. Postanowiłam odejść, żeby JB przemyślał sobie swe postępowanie.
*
29 czerwca, 20.00
Leżałam sobie wygodnie na hamaku w ogrodzie. Niebo nadal było niebieskie, jednak słońce powoli zbliżało się do linii horyzontu. W uszach miałam słuchawki i czytałam książkę. Nie zauważyłam tego, że od kilku minut przy mnie stała Vanessa.
- Oh, cześć. Mogłybyśmy w końcu pogadać.
- Dobrze... - zgodziła się i oparła o drzewo.
Podniosłam się z hamaka i oparłam się od drugie drzewo.
- Przepraszam Cię. Wypowiadając te słowa nie miałam na myśli, że nikt cię nie lubi. Dzięki, że mnie ostrzegłaś. Wiem, że Justin to pajac.
- A wiesz, że chodzi z kuzynką Ashley Greene!? - krzyknęła niespodziewanie. Czekałam na słowa w stylu 'nic się nie stało.' Ale okej. xd Czy ona powiedziała, że z kuzynką?!
- Co?! - zaśmiałam się. - Omg. - opuściłam głowę ukrywając śmiech. - Wiedziałam, że skądś ją znam!
Van zaśmiała się i wzięła mnie pod rękę.
- Wypożyczyłam świetne filmy na DVD! Jeśli chcesz , to je oglądniemy. Możemy też wybrać się nad ocean, gdzie życie o tej godzinie dopiero się rozkręca. - podsunęła pomysł. - To jak?
- Hm. Może najpierw spacer, a około 24 oglądniemy jakiś superstraszny horror, co!? - uniosłam rękę do góry i potrząsnęłam ją, jakbym chciała z niej zsypać brokat.
- Będzie super! - razem skierowałyśmy się do wejścia. W tej krótkiej drodze Van przedstawiłam mi tytuły filmów przeplatane nowymi plotkami o grających w nich aktorach.
_____________________________
Przepraszam, że taki krótki, ale zależało mi, by dzisiaj go jeszcze opublikować. Ponieważ wyjeżdżam na 10 dni na wymianę do Hiszpanii. Wracam 30. Cholera. Mam nadzieję, że zdążę na szkolną dyskotekę, która także jest 30. XD
Napiszę dopiero w październiku. Musicie uzbroić się w cierpliwość ;*
Życzę wam miłej nauki. W tym czasie ja będę się opalać na lloret de mar. Taki żart XD Niestety tam nie będę ;( Sprawdzałam długoterminowe pogody i deszczowo ma być. ;| Fak'yt. ;||
Pozdrawiam <3
czwartek, 16 września 2010
piątek, 10 września 2010
2 Rozdział 'Chyba się zakochałam...'
24 czerwca, 12.00, na jednej z ulic LA.
Po późnym śniadaniu wybrałam się z Nessą, moją prywatną przewodniczką pozwiedzać trochę Los Angeles i dzielnicę Hollywood. Po drodze Van pokazywała mi wiele ciekawych rzeczy. Między innymi sławne restauracje, do których często zaglądają gwiazdy, mijałam sklep Chanel, oraz DKNY i obecnie idziemy w stronę słynnej 'Walk of Fame' (alei gwiazd).
- Wiesz, że ostatnio nie wpuścili nas do Chanel? - powiedziała zbulwersowany tonem.
- Dlaczego? - zapytałam.
- Ten sklep jest wyłącznie dla gwiazd, bo to jedyny sklep tej projektantki w dzielnicy Hollywood.
- Ach tak? To dziwne. Gwiazdy mają zawsze jakieś przywileje. ale my, normalni, nigdy. - wkurzyłam się.
- No... - skrzywiła się. - Tak jak Bieberek.
- Kto? A, Justin. - skapowałam. - On też jest gwiazdą?
- Nie, ale takiego udaje. Pierwsze wrażenie niesympatyczne, prawda? - uśmiechnęła się i uderzyła mnie lekko w ramię. No i co mam jej odpowiedzieć? Vanessa nie może wiedzieć o tej rozmowie, a raczej o niedokończonej rozmowie. Cholera. Muszę to odkręcić.
- Bo ja wiem.. - zwątpiłam. - Niby jest wredny i masz rację, gwiazdorzy, nosi głowę wysoko uniesioną, ale no..
- No...? - Van zrobiła podejrzliwy wzrok, cała HAPPY (widziałam to kątem oka), i znając ją, wyobrażała sobie nie wiadomo co o mnie i jej kuzynie.
- To nie tak, chodzi o to.. - zastanowiłam się, jak dobrać słowa, by nie zabrzmiało to głupio. - no nie jest fajny, no! - ton mojego głosu podwyższył się.
- Nie? - uniosła brwi.
- Okej. Gadałam z nim, chciał mnie bliżej poznać. Wydawał się fajny.
- NIE! - krzyknęła znów otwierając usta ze zdziwienia, jak przy obiedzie.
- TAK! - skierowałam wzrok na jej okrągłe oczy.
- Ale on? to niemożliwe! - uniosła ręce. - Jest wredny, zepsuty do szpiku kości!
Jak ona śmie tak o nim mówić, przepraszam bardzo? I po czym ona tak sądzi? Tego już za wiele. Tak naprawdę to ja jestem okrutna, bo zabijam komórki miłości u osobników płci przeciwnej. Justin zdaje się być obrażalskim i nie wiem, jak potoczy się nasza rozmowa. Chyba nie uwierzył w to, że 'moje oczy są wrażliwe na słońce'. Tak naprawdę JB jest spoko. Bynajmniej w stosunku do mnie. Nie zastanawiając się, palnęłam:
- Nie oceniaj go tak! Widocznie Ciebie nie lubi. Z resztą od kiedy pamiętam byłaś mniej lubiana... - Ugryzłam się mocno w język, niestety było już za późno.
- Koniec wycieczki. Wracamy do domu. - Nessa obróciła się na pięcie i szybkim krokiem poszła nie czekając na mnie.
*
26 czerwca
Przez dwa dni Van nie odzywała się do mnie. Bo 'Cześć' i 'Smacznego' do wszystkich w czasie pory konsumowania posiłku się nie liczy. Tak rzadko się widzimy, raz na rok, a już się zdążyłyśmy trochę pożreć.
W domu nikogo nie było. Tata i mama Vanessy pracowali, a ona nie miała rodzeństwa. Justin gdzieś wyparował. Poszłam do tutejszego warzywniaka kupić sobie trochę jabłek i jakiś sok. Gdy do niego weszłam, nie był to mały lokalik jak w Atlancie, tylko dojść duży, ekskluzywny sklep z warzywami, owocami itp. Podeszłam na dział owoców i wybrałam te zdatne do jedzenia,bo niektóre były podgnite, mimo wysokiego standardu wizualnego tego miejsca. Gdy skończyłam, podniosłam wzrok na regały, między którymi stał.. Justin z ziemniakami, sałatą i burakami w rękach. Dziwnie zarywał dłonią twarz, jakby się chował?
- Hej. - przywitałam się. Justin aż podskoczył i buraki powędrowały na ziemię.
- Hej! - krzyknął wzburzony. Szybko podniósł warzywo z posadzki i wstał tak,że jego twarz była przy mojej. Te jego oczy... Mogłabym się w nie wpatrywać godzinami, są takie idealne. Czekoladowe, Ahh..
- No, ten... Co tam? - posłał mi uśmiech co chwilę niepewnie spoglądając na swoje zakupy. Nadal stał blisko mnie.
- Nic. Chciałam Ci coś powiedzieć. - zaczęłam, lecz KTOŚ mi przerwał.
- Justin, odstaw to do domu. - powiedziała śliczna brunetka podobna do Ashley Greene. Przytuliła się do jego ramienia. - Mieliśmy iść na plażę. - zrobiła minę i oczy szczeniaczka.
- Już idę, kotku.
KOTKU? On ma dziewczynę?! Zabiję Vanessę. Zabujałam się w chłopaku , który ma już laskę. Grr!
- Tina, to jest Monique, moja dziewczyna. - powiedział JB w moją stronę.
Popatrzyłam się na niego ze łzami w oczach. Rzuciłam jabłka na jakąś półkę bardzo niedbale, bo wszystkie się wysypały. Szybko wybiegłam ze sklepu i skierowałam się w stronę skwerku niedaleko lotniska. Uważam, że to jest jedyne miejsce, w którym jest spokojnie i mogę pomyśleć nad moim trudnym życiem. Całe LA jest zwariowane i zabiegane. Widzę, że ja tu po prostu nie pasuję..
Po około dwóch godzinach odważyłam się wrócić do domu. Modliłam się w duchu, bo go nie spotkać. Nie chcę na niego patrzeć.
Nie rozumiem tylko jednego. Nie znam go, widzę Justina drugi raz. Dlaczego w sklepie miałam łzy w oczach i czułam się zazdrosna, zdradzona i oszukana? Czuję się fatalnie, jakbym straciła część siebie, a tak nie powinno być. Nawet nie mam się tu komu wyżalić. Przez kolejną godzinę gadałam z Alice, która ma jakieś tam doświadczenie w sprawach sercowych.
- Chyba się zakochałaś. - rzekła. - Myślę, że to miłość od pierwszego wejrzenia i jego 'piękne' oczy, oraz uroda o tym przeważyły. - tak brzmiała jej 'diagnoza'.
- O czym ty gadasz? - zapytałam prawie wrzeszcząc do słuchawki. - Ja go nie znam i nie jestem tak powierzchowna!
- I co z tego, że go nie znasz? Muszę kończyć, nara.
Rzuciła słuchawką. Na nikim nie można polegać. Nawet nie uzasadniła, dlaczego tak uważa.
Kolejny telefon wykonałam do Sarah. Pogadałyśmy chwilę praktycznie o niczym i przeszłam do głównego celu rozmowy. Opisałam jej wszystko dokładnie i znów usłyszałam entuzjastyczne:
- Tina, ty się zakochałaś!
- Ależ to niemożliwe.
- Dlaczego? - zdziwiła się.
- Już Ci mówię, dlaczego. Nigdy przecież z nim normalnie nie gadałam , jest wredny i niemiły. On jest tylko... ładny.
- I ma ładne oczy.
- Tak. - przytaknęłam szybko.
- Nadal myślę, że go lubisz-lubisz. - wymówiła swoje ulubione określenie miłości.
Rzuciłam słuchawką, bo już nie mogłam tego dłużej wysłuchiwać.
Tak naprawdę to ja sama uważam, że...
CHYBA SIĘ ZAKOCHAŁAM.;/
Nagle ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju. Moje serce mocno zabiło, czułam, jak podeszło mi do gardła i tam utkwiło, nie mogłam wykrztusić ani słowa. Schowałam pamiętnik pod łóżko i sama podeszłam do nich, zdecydowanym ruchem je otwierając.
______________________________
Tylko 2 komentarze pod poprzednią notką. Dzięki. Jeśli chcecie, bym pisała to opowiadanie to pod każdą notką ma być 6 komentarzy. Żebym miała pewność, że ktoś to przeczyta.
Pozdrawiam.
Po późnym śniadaniu wybrałam się z Nessą, moją prywatną przewodniczką pozwiedzać trochę Los Angeles i dzielnicę Hollywood. Po drodze Van pokazywała mi wiele ciekawych rzeczy. Między innymi sławne restauracje, do których często zaglądają gwiazdy, mijałam sklep Chanel, oraz DKNY i obecnie idziemy w stronę słynnej 'Walk of Fame' (alei gwiazd).
- Wiesz, że ostatnio nie wpuścili nas do Chanel? - powiedziała zbulwersowany tonem.
- Dlaczego? - zapytałam.
- Ten sklep jest wyłącznie dla gwiazd, bo to jedyny sklep tej projektantki w dzielnicy Hollywood.
- Ach tak? To dziwne. Gwiazdy mają zawsze jakieś przywileje. ale my, normalni, nigdy. - wkurzyłam się.
- No... - skrzywiła się. - Tak jak Bieberek.
- Kto? A, Justin. - skapowałam. - On też jest gwiazdą?
- Nie, ale takiego udaje. Pierwsze wrażenie niesympatyczne, prawda? - uśmiechnęła się i uderzyła mnie lekko w ramię. No i co mam jej odpowiedzieć? Vanessa nie może wiedzieć o tej rozmowie, a raczej o niedokończonej rozmowie. Cholera. Muszę to odkręcić.
- Bo ja wiem.. - zwątpiłam. - Niby jest wredny i masz rację, gwiazdorzy, nosi głowę wysoko uniesioną, ale no..
- No...? - Van zrobiła podejrzliwy wzrok, cała HAPPY (widziałam to kątem oka), i znając ją, wyobrażała sobie nie wiadomo co o mnie i jej kuzynie.
- To nie tak, chodzi o to.. - zastanowiłam się, jak dobrać słowa, by nie zabrzmiało to głupio. - no nie jest fajny, no! - ton mojego głosu podwyższył się.
- Nie? - uniosła brwi.
- Okej. Gadałam z nim, chciał mnie bliżej poznać. Wydawał się fajny.
- NIE! - krzyknęła znów otwierając usta ze zdziwienia, jak przy obiedzie.
- TAK! - skierowałam wzrok na jej okrągłe oczy.
- Ale on? to niemożliwe! - uniosła ręce. - Jest wredny, zepsuty do szpiku kości!
Jak ona śmie tak o nim mówić, przepraszam bardzo? I po czym ona tak sądzi? Tego już za wiele. Tak naprawdę to ja jestem okrutna, bo zabijam komórki miłości u osobników płci przeciwnej. Justin zdaje się być obrażalskim i nie wiem, jak potoczy się nasza rozmowa. Chyba nie uwierzył w to, że 'moje oczy są wrażliwe na słońce'. Tak naprawdę JB jest spoko. Bynajmniej w stosunku do mnie. Nie zastanawiając się, palnęłam:
- Nie oceniaj go tak! Widocznie Ciebie nie lubi. Z resztą od kiedy pamiętam byłaś mniej lubiana... - Ugryzłam się mocno w język, niestety było już za późno.
- Koniec wycieczki. Wracamy do domu. - Nessa obróciła się na pięcie i szybkim krokiem poszła nie czekając na mnie.
*
26 czerwca
Przez dwa dni Van nie odzywała się do mnie. Bo 'Cześć' i 'Smacznego' do wszystkich w czasie pory konsumowania posiłku się nie liczy. Tak rzadko się widzimy, raz na rok, a już się zdążyłyśmy trochę pożreć.
W domu nikogo nie było. Tata i mama Vanessy pracowali, a ona nie miała rodzeństwa. Justin gdzieś wyparował. Poszłam do tutejszego warzywniaka kupić sobie trochę jabłek i jakiś sok. Gdy do niego weszłam, nie był to mały lokalik jak w Atlancie, tylko dojść duży, ekskluzywny sklep z warzywami, owocami itp. Podeszłam na dział owoców i wybrałam te zdatne do jedzenia,bo niektóre były podgnite, mimo wysokiego standardu wizualnego tego miejsca. Gdy skończyłam, podniosłam wzrok na regały, między którymi stał.. Justin z ziemniakami, sałatą i burakami w rękach. Dziwnie zarywał dłonią twarz, jakby się chował?
- Hej. - przywitałam się. Justin aż podskoczył i buraki powędrowały na ziemię.
- Hej! - krzyknął wzburzony. Szybko podniósł warzywo z posadzki i wstał tak,że jego twarz była przy mojej. Te jego oczy... Mogłabym się w nie wpatrywać godzinami, są takie idealne. Czekoladowe, Ahh..
- No, ten... Co tam? - posłał mi uśmiech co chwilę niepewnie spoglądając na swoje zakupy. Nadal stał blisko mnie.
- Nic. Chciałam Ci coś powiedzieć. - zaczęłam, lecz KTOŚ mi przerwał.
- Justin, odstaw to do domu. - powiedziała śliczna brunetka podobna do Ashley Greene. Przytuliła się do jego ramienia. - Mieliśmy iść na plażę. - zrobiła minę i oczy szczeniaczka.
- Już idę, kotku.
KOTKU? On ma dziewczynę?! Zabiję Vanessę. Zabujałam się w chłopaku , który ma już laskę. Grr!
- Tina, to jest Monique, moja dziewczyna. - powiedział JB w moją stronę.
Popatrzyłam się na niego ze łzami w oczach. Rzuciłam jabłka na jakąś półkę bardzo niedbale, bo wszystkie się wysypały. Szybko wybiegłam ze sklepu i skierowałam się w stronę skwerku niedaleko lotniska. Uważam, że to jest jedyne miejsce, w którym jest spokojnie i mogę pomyśleć nad moim trudnym życiem. Całe LA jest zwariowane i zabiegane. Widzę, że ja tu po prostu nie pasuję..
Po około dwóch godzinach odważyłam się wrócić do domu. Modliłam się w duchu, bo go nie spotkać. Nie chcę na niego patrzeć.
Nie rozumiem tylko jednego. Nie znam go, widzę Justina drugi raz. Dlaczego w sklepie miałam łzy w oczach i czułam się zazdrosna, zdradzona i oszukana? Czuję się fatalnie, jakbym straciła część siebie, a tak nie powinno być. Nawet nie mam się tu komu wyżalić. Przez kolejną godzinę gadałam z Alice, która ma jakieś tam doświadczenie w sprawach sercowych.
- Chyba się zakochałaś. - rzekła. - Myślę, że to miłość od pierwszego wejrzenia i jego 'piękne' oczy, oraz uroda o tym przeważyły. - tak brzmiała jej 'diagnoza'.
- O czym ty gadasz? - zapytałam prawie wrzeszcząc do słuchawki. - Ja go nie znam i nie jestem tak powierzchowna!
- I co z tego, że go nie znasz? Muszę kończyć, nara.
Rzuciła słuchawką. Na nikim nie można polegać. Nawet nie uzasadniła, dlaczego tak uważa.
Kolejny telefon wykonałam do Sarah. Pogadałyśmy chwilę praktycznie o niczym i przeszłam do głównego celu rozmowy. Opisałam jej wszystko dokładnie i znów usłyszałam entuzjastyczne:
- Tina, ty się zakochałaś!
- Ależ to niemożliwe.
- Dlaczego? - zdziwiła się.
- Już Ci mówię, dlaczego. Nigdy przecież z nim normalnie nie gadałam , jest wredny i niemiły. On jest tylko... ładny.
- I ma ładne oczy.
- Tak. - przytaknęłam szybko.
- Nadal myślę, że go lubisz-lubisz. - wymówiła swoje ulubione określenie miłości.
Rzuciłam słuchawką, bo już nie mogłam tego dłużej wysłuchiwać.
Tak naprawdę to ja sama uważam, że...
CHYBA SIĘ ZAKOCHAŁAM.;/
Nagle ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju. Moje serce mocno zabiło, czułam, jak podeszło mi do gardła i tam utkwiło, nie mogłam wykrztusić ani słowa. Schowałam pamiętnik pod łóżko i sama podeszłam do nich, zdecydowanym ruchem je otwierając.
______________________________
Tylko 2 komentarze pod poprzednią notką. Dzięki. Jeśli chcecie, bym pisała to opowiadanie to pod każdą notką ma być 6 komentarzy. Żebym miała pewność, że ktoś to przeczyta.
Pozdrawiam.
środa, 8 września 2010
1 Rozdział 'Czekoladowe oczy.'
23 czerwca, godz. 14.00
- Vanessa, jak dawno cię nie widziałam! - moje torby wylądowały na ziemi, a ja rzuciłam się biegiem w kierunku przyjaciółki, wpadając na.. grubego faceta! W efekcie wylądowałam na ziemi, uderzając głową o metalowy słupek, a facet NIC nie powiedział, tylko zaszwargotał po niemiecku, i poszedł dalej.
- Boże, Tina, nic Ci nie jest? - podbiegła do mnie z matką i przyklęknęły na ziemi zadając setki pytań. Podniosłam się z trudem.
- Chyba nie. - gdy to usłyszała, to pewnie zwątpiła, bo ledwo co trzymałam się na nogach. - Tylko głowa mnie mnie boli.. - Van gwałtownie się obróciła nadal trzymając moje ramie.
- Justin, czy byłbyś tak miły i pomógł mojej najlepszej przyjaciółce? Albo weź chociaż te walizki, które tam stoją, bo jej ukradną! - wskazała miejsce, z którego wystartowałam i odbiłam się od grubej niemieckiej parówki, wcale nie lądując na bułce od hot-doga. Nie zakapowałam, do kogo gada, jednak nie przejmowałam się tym. Po cichu poprosiłam Nessę, byśmy usiadły na świeżym powietrzu jak najszybciej ze względu na to, że chciało mi się zwymiotować. Vanessa i ja ruszyłyśmy w kierunku wyjścia. Źle się czułam,wszystko wydawało mi się takie w przyspieszonym tempie, nie słyszałam niczego wyraźnie, tylko głos przyjaciółki. Chyba coś mam z głową.
- Hej, ty na pewno dobrze się czujesz? Może podjedziemy do lekarza?
- Moje torby... - nagle zaczęłam się nimi przejmować.
- Wzięła je matka. Bo JUSTIN - zaakcentowała mocno to imię. - nie ma ochoty i woli smsować z tymi plastikami z mojej klasy.
- Odpieprz się. To nie są plastiki. - odpowiedział chłopak gdzieś z tyłu. Mama Nessy i Justin poszli do samochodu i pojechali do domu., a my usiadłyśmy na ławce, która znajdowała się w pobliskim skwerku odzyskałam energię i poczułam się o niebo lepiej. Mogłam spokojnie wypytać Vanessę, kto to jest ten niesympatyczny chłopak.
- Ahh nieważne... - przerwała na chwilę. - Pamiętasz, jak wspominałam Ci o moim kuzynie?
- No tak. - uśmiechnęłam się, przy czym na wspomnieniu jej krewnym zapomniałam o chłopaku, którego nazwała Justinem. - Kiedy go będę mogła poznać? Wiesz, wymyślałam już sobie scenki z nim i ze mną, nasze pierwsze spotkanie i te jego czekoladowe oczy, o których mi pisałaś...
- Tina.
- Opowiem Ci trochę. Więc to by było 2 dni po moim przyjeździe i..
- Tina.. - przerwała mi w połowie.
- ...I wtedy byłam w szlafroku - kontynuowałam - a on do Ciebie niespodziewanie wcześniej przyjechał. Zeszłam na doł krzycząc 'Gdzie mój błyszczyk? Ukradłaś mi błyszczyk!' a on się...
- Rosalia!
Na to imię zawsze reaguję, ponieważ jest hm... dziwne! Takie nie moim stylu. Przez całe życie byłam Tiną, Tinką a nieraz jak mi ktoś wyskoczy z ROSALIĄ, to zwracam na niego uwagę. Przerywam swe długie monologi, które wyobrażam sobie miętoląc w dłoni płócienną bransoletkę, którą dostałam kiedyś od Josha. Przez nią jestem taka twórcza. XD
- Rosalia - powtórzyła. - JUSTIN, ten , który nie chciał nieść twoich rzeczy to ten przystojny chłopak z czekoladowymi oczami. I MÓJ KUZYN! - potrząsnęła mną za ramię.
Szczerze?
Byłam ROZCZAROWANA. Chłopak moich marzeń, o którym myślę od całych dwóch tygodni okazuje się głupkiem, który lata za plastikami.
- Jak to? - wykrztusiłam.
- Tak to! - rozłożyła ręce. - Może i ładny, ale jego charakter jest za przeproszeniem zryty i do dupy. Wielki mi GWIAZDOR, pf. - prychnęła zakładając nogę na nogę. - Mam nadzieję, że jakoś z nim wytrzymamy.
- Serio...? - zapytałam, bo nie chciało mi się wierzyć.
- Przykro mi. Przepraszam, że Ci tyle o nim nagadałam. I robiłaś sobie nadzieję. Ale pamiętaj. Może się zmienić. Albo się już zmienił? Nie, to nie. - machnęła ręką. - Że jest niemiły i wredny nie oznacza, że musisz go skreślać. - poprawiła się natychmiast.
- Przestań. No trudno.. - podniosłam się z miejsca, ale nie wiedziałam, w którą stronę iść.
- Idziemy w prawo. - rzekła i także wstała. - A teraz opowiem Ci trochę, jaki mam plan na ten miesiąc! - skierowała te słowa w moją stronę, a na jej twarzy wymalował się optymistyczny uśmiech, który oznaczał 'Będzie dobrze, jest tu dużo fajnych chłopców.' Nie! Chcę JEGO!
Czuję się, jakbym była w jakieś 'Randce w Ciemno'. Nie znam go, a się w nim bujam, jeśli tak to można nazwać. Nawet nie wiem, jak wygląda dokładnie i jak ma na nazwisko! Van wysłała mi stare rodzinne zdjęcie, więc jak tu go sobie wyobrazić w moich scenkach? Nawet nie mam jak. -.- Życie jest okrutne. I miłość też.
*
23 czerwca, 15.00
Do domu zaszłyśmy akurat na obiad. Przy stole o mało co nie zasnęłam. No w końcu 'Zmiana Czasu'. Obudził mnie - zasypiającą nad talerzem z włosami w porcji Lasagne - trzask drzwi i przerażenie pani Dominiquez.
- Och!! Justin, wchodź normalnie.
Przetarłam oczy. Ale mam zapłon. CZY KTOŚ TU MÓWI JUSTIN?!
Boże. Nie, nie, tylko nie to. Popatrzyłam się na Nessę, a ona na mnie. Pewnie chciała sprawdzić jaka jest moja reakcja na obecność jej niesfornego kuzyna.
- Sorry. - rzucił. Nadal był w przedpokoju, więc go nie widziałam. Przeczesałam palcami włosy. Wbiłam wzrok w talerz, żeby nie gapić się na niego. 'Popatrzeć się znów, czy nie?' - pytałam samą siebie. W końcu się popatrzyłam. A niech to szlag trafi. Justin najpierw popatrzył się na stół, a potem na mnie i... się zatrzymał w połowie drogi do stołu. Vanessa widząc, że Justin 'pożera mnie wzrokiem' - jak to potem określiła, otworzyła usta ze zdziwienia.
- Cześć. - odważyłam się powiedzieć.
Wydawałoby się, że gdy taki przystojniak trafi na zwykłą dziewczynę, jak ja - powie 'odpieprz się mała!'. A co zrobił przystojny Justin?
NIC NIE POWIEDZIAŁ. Widać nie trafiło go i nadal woli jakieś plastiki z klasy Vanessy.
Typowy facet w wieku 16 lat. Jakie to dziecinne zachowanie z jego strony!
Powrócę do sytuacji. Po moim 'cześć' Justin tak jakby.. zawiódł się? Miałam takie wrażenie, że nie zrobiłam na nim dobrego wrażenia, a takie miałam wywrzeć. Ta, głupie zdanie, ale w pełni opisuje mój były (?) plan na zdobycie kuzyna Vann. Justin ruszył z miejsca z lekka skocznymi krokami. Usiadł przy stole koło mnie. Ale ani razu się nie popatrzył, przez cały obiad. No i jak mam poprawnie odczytać jego intencje względem mnie lub ich brak?
*
24 czerwca, 08.00
Jak to dobrze obudzić się rześką w piękny, słoneczny i wakacyjny poranek. Dobrze, że wczoraj pani Dominiquez kazała mi iść spać o 17, przez co porządnie się wyspałam i jestem pełna energii. Ktoś zapukał do drzwi, więc odłożyłam powieść wypożyczoną z miejscowej biblioteki w Atlancie i krzyknęłam 'Proszę.'
- To ja. - przez otwarte drzwi głowę wsunął niepewnie Justin. Z zawrotną prędkością przykryłam się kocem , żeby nie widział mnie takiej bez podkładu i nieuczesanej , w dodatku Z RANA!
- Czego chcesz? - mówiłam. Pewnie ledwo mnie było słychać.
- No.. chcę się z Tobą zapoznać.
Justin Bieber chce mnie poznać. MNIE! Rosalię Tinę Johanson! No nie wierzę!
- Eee.. tak. - rzekł. Usłyszałam jego kroki podchodzące do mnie. CZUŁAM GO obok siebie.
Tina, uspokój się.
- Drogi Justinie. - zaczęłam. - Tak z rana? Szczerze to chciałam jeszcze pospać. - nagle przypomniałam sobie o mojej twarzy. Nie chcę, żeby chłopakowi śniły się potem koszmary.
- Jasne, pogadamy potem. Tak wgl to dlaczego się ukrywasz?
No i co mam mu odpowiedzieć... -.-
- Bo... moje oczy są wrażliwe na słońce. - rzuciłam bez zastanowienia. Ale ja jestem głupia! pomyśli sobie, że jestem OKULARNICĄ Z CZERWONYMI OPRAWKAMI I PRZYCIEMNIANYMI SZKIEŁKAMI.
- Ta. Rozumiem. Jak nie chcesz gadać, to po prostu to powiedz.
- ale...
Trzask drzwi. Ja zawszę muszę wszystko popsuć.
___________________________
Cześć <3 Przepraszam, że taki krótki, ale czasu nie mam na dłuższe.
Bez monologów.
Następny, jak będzie min. 7 komentarzy.
pzdr ; * :)
- Vanessa, jak dawno cię nie widziałam! - moje torby wylądowały na ziemi, a ja rzuciłam się biegiem w kierunku przyjaciółki, wpadając na.. grubego faceta! W efekcie wylądowałam na ziemi, uderzając głową o metalowy słupek, a facet NIC nie powiedział, tylko zaszwargotał po niemiecku, i poszedł dalej.
- Boże, Tina, nic Ci nie jest? - podbiegła do mnie z matką i przyklęknęły na ziemi zadając setki pytań. Podniosłam się z trudem.
- Chyba nie. - gdy to usłyszała, to pewnie zwątpiła, bo ledwo co trzymałam się na nogach. - Tylko głowa mnie mnie boli.. - Van gwałtownie się obróciła nadal trzymając moje ramie.
- Justin, czy byłbyś tak miły i pomógł mojej najlepszej przyjaciółce? Albo weź chociaż te walizki, które tam stoją, bo jej ukradną! - wskazała miejsce, z którego wystartowałam i odbiłam się od grubej niemieckiej parówki, wcale nie lądując na bułce od hot-doga. Nie zakapowałam, do kogo gada, jednak nie przejmowałam się tym. Po cichu poprosiłam Nessę, byśmy usiadły na świeżym powietrzu jak najszybciej ze względu na to, że chciało mi się zwymiotować. Vanessa i ja ruszyłyśmy w kierunku wyjścia. Źle się czułam,wszystko wydawało mi się takie w przyspieszonym tempie, nie słyszałam niczego wyraźnie, tylko głos przyjaciółki. Chyba coś mam z głową.
- Hej, ty na pewno dobrze się czujesz? Może podjedziemy do lekarza?
- Moje torby... - nagle zaczęłam się nimi przejmować.
- Wzięła je matka. Bo JUSTIN - zaakcentowała mocno to imię. - nie ma ochoty i woli smsować z tymi plastikami z mojej klasy.
- Odpieprz się. To nie są plastiki. - odpowiedział chłopak gdzieś z tyłu. Mama Nessy i Justin poszli do samochodu i pojechali do domu., a my usiadłyśmy na ławce, która znajdowała się w pobliskim skwerku odzyskałam energię i poczułam się o niebo lepiej. Mogłam spokojnie wypytać Vanessę, kto to jest ten niesympatyczny chłopak.
- Ahh nieważne... - przerwała na chwilę. - Pamiętasz, jak wspominałam Ci o moim kuzynie?
- No tak. - uśmiechnęłam się, przy czym na wspomnieniu jej krewnym zapomniałam o chłopaku, którego nazwała Justinem. - Kiedy go będę mogła poznać? Wiesz, wymyślałam już sobie scenki z nim i ze mną, nasze pierwsze spotkanie i te jego czekoladowe oczy, o których mi pisałaś...
- Tina.
- Opowiem Ci trochę. Więc to by było 2 dni po moim przyjeździe i..
- Tina.. - przerwała mi w połowie.
- ...I wtedy byłam w szlafroku - kontynuowałam - a on do Ciebie niespodziewanie wcześniej przyjechał. Zeszłam na doł krzycząc 'Gdzie mój błyszczyk? Ukradłaś mi błyszczyk!' a on się...
- Rosalia!
Na to imię zawsze reaguję, ponieważ jest hm... dziwne! Takie nie moim stylu. Przez całe życie byłam Tiną, Tinką a nieraz jak mi ktoś wyskoczy z ROSALIĄ, to zwracam na niego uwagę. Przerywam swe długie monologi, które wyobrażam sobie miętoląc w dłoni płócienną bransoletkę, którą dostałam kiedyś od Josha. Przez nią jestem taka twórcza. XD
- Rosalia - powtórzyła. - JUSTIN, ten , który nie chciał nieść twoich rzeczy to ten przystojny chłopak z czekoladowymi oczami. I MÓJ KUZYN! - potrząsnęła mną za ramię.
Szczerze?
Byłam ROZCZAROWANA. Chłopak moich marzeń, o którym myślę od całych dwóch tygodni okazuje się głupkiem, który lata za plastikami.
- Jak to? - wykrztusiłam.
- Tak to! - rozłożyła ręce. - Może i ładny, ale jego charakter jest za przeproszeniem zryty i do dupy. Wielki mi GWIAZDOR, pf. - prychnęła zakładając nogę na nogę. - Mam nadzieję, że jakoś z nim wytrzymamy.
- Serio...? - zapytałam, bo nie chciało mi się wierzyć.
- Przykro mi. Przepraszam, że Ci tyle o nim nagadałam. I robiłaś sobie nadzieję. Ale pamiętaj. Może się zmienić. Albo się już zmienił? Nie, to nie. - machnęła ręką. - Że jest niemiły i wredny nie oznacza, że musisz go skreślać. - poprawiła się natychmiast.
- Przestań. No trudno.. - podniosłam się z miejsca, ale nie wiedziałam, w którą stronę iść.
- Idziemy w prawo. - rzekła i także wstała. - A teraz opowiem Ci trochę, jaki mam plan na ten miesiąc! - skierowała te słowa w moją stronę, a na jej twarzy wymalował się optymistyczny uśmiech, który oznaczał 'Będzie dobrze, jest tu dużo fajnych chłopców.' Nie! Chcę JEGO!
Czuję się, jakbym była w jakieś 'Randce w Ciemno'. Nie znam go, a się w nim bujam, jeśli tak to można nazwać. Nawet nie wiem, jak wygląda dokładnie i jak ma na nazwisko! Van wysłała mi stare rodzinne zdjęcie, więc jak tu go sobie wyobrazić w moich scenkach? Nawet nie mam jak. -.- Życie jest okrutne. I miłość też.
*
23 czerwca, 15.00
Do domu zaszłyśmy akurat na obiad. Przy stole o mało co nie zasnęłam. No w końcu 'Zmiana Czasu'. Obudził mnie - zasypiającą nad talerzem z włosami w porcji Lasagne - trzask drzwi i przerażenie pani Dominiquez.
- Och!! Justin, wchodź normalnie.
Przetarłam oczy. Ale mam zapłon. CZY KTOŚ TU MÓWI JUSTIN?!
Boże. Nie, nie, tylko nie to. Popatrzyłam się na Nessę, a ona na mnie. Pewnie chciała sprawdzić jaka jest moja reakcja na obecność jej niesfornego kuzyna.
- Sorry. - rzucił. Nadal był w przedpokoju, więc go nie widziałam. Przeczesałam palcami włosy. Wbiłam wzrok w talerz, żeby nie gapić się na niego. 'Popatrzeć się znów, czy nie?' - pytałam samą siebie. W końcu się popatrzyłam. A niech to szlag trafi. Justin najpierw popatrzył się na stół, a potem na mnie i... się zatrzymał w połowie drogi do stołu. Vanessa widząc, że Justin 'pożera mnie wzrokiem' - jak to potem określiła, otworzyła usta ze zdziwienia.
- Cześć. - odważyłam się powiedzieć.
Wydawałoby się, że gdy taki przystojniak trafi na zwykłą dziewczynę, jak ja - powie 'odpieprz się mała!'. A co zrobił przystojny Justin?
NIC NIE POWIEDZIAŁ. Widać nie trafiło go i nadal woli jakieś plastiki z klasy Vanessy.
Typowy facet w wieku 16 lat. Jakie to dziecinne zachowanie z jego strony!
Powrócę do sytuacji. Po moim 'cześć' Justin tak jakby.. zawiódł się? Miałam takie wrażenie, że nie zrobiłam na nim dobrego wrażenia, a takie miałam wywrzeć. Ta, głupie zdanie, ale w pełni opisuje mój były (?) plan na zdobycie kuzyna Vann. Justin ruszył z miejsca z lekka skocznymi krokami. Usiadł przy stole koło mnie. Ale ani razu się nie popatrzył, przez cały obiad. No i jak mam poprawnie odczytać jego intencje względem mnie lub ich brak?
*
24 czerwca, 08.00
Jak to dobrze obudzić się rześką w piękny, słoneczny i wakacyjny poranek. Dobrze, że wczoraj pani Dominiquez kazała mi iść spać o 17, przez co porządnie się wyspałam i jestem pełna energii. Ktoś zapukał do drzwi, więc odłożyłam powieść wypożyczoną z miejscowej biblioteki w Atlancie i krzyknęłam 'Proszę.'
- To ja. - przez otwarte drzwi głowę wsunął niepewnie Justin. Z zawrotną prędkością przykryłam się kocem , żeby nie widział mnie takiej bez podkładu i nieuczesanej , w dodatku Z RANA!
- Czego chcesz? - mówiłam. Pewnie ledwo mnie było słychać.
- No.. chcę się z Tobą zapoznać.
Justin Bieber chce mnie poznać. MNIE! Rosalię Tinę Johanson! No nie wierzę!
- Eee.. tak. - rzekł. Usłyszałam jego kroki podchodzące do mnie. CZUŁAM GO obok siebie.
Tina, uspokój się.
- Drogi Justinie. - zaczęłam. - Tak z rana? Szczerze to chciałam jeszcze pospać. - nagle przypomniałam sobie o mojej twarzy. Nie chcę, żeby chłopakowi śniły się potem koszmary.
- Jasne, pogadamy potem. Tak wgl to dlaczego się ukrywasz?
No i co mam mu odpowiedzieć... -.-
- Bo... moje oczy są wrażliwe na słońce. - rzuciłam bez zastanowienia. Ale ja jestem głupia! pomyśli sobie, że jestem OKULARNICĄ Z CZERWONYMI OPRAWKAMI I PRZYCIEMNIANYMI SZKIEŁKAMI.
- Ta. Rozumiem. Jak nie chcesz gadać, to po prostu to powiedz.
- ale...
Trzask drzwi. Ja zawszę muszę wszystko popsuć.
___________________________
Cześć <3 Przepraszam, że taki krótki, ale czasu nie mam na dłuższe.
Bez monologów.
Następny, jak będzie min. 7 komentarzy.
pzdr ; * :)
niedziela, 5 września 2010
Prolog + Bohaterowie
21.06.2009r.
Drogi Pamiętniku.
Dziś w końcu koniec szkoły. Tak się cieszę, że za dokładnie 2 dni wyjeżdżam do Los Angeles na cały miesiąc wspaniale zapowiadających się wakacji!
Muszę zostawić moich kochanych przyjaciół, czyli: Alice, Sarah i Josha. E tam. wytrzymają i ja też XD Na szczęście oderwę się od 'Barbie' , czyli Tiffany.
NIBY miałam wyjechać w nagrodę za dobrą naukę, ale 3.8 to chyba nie za dobry wynik, prawda? Plus jest taki, że mam tam przyjaciółkę, Vanessę. To do niej jadę. Ma świetny, duży dom z ogrodem, w dodatku niedaleko do oceanu. Zwiedzimy cały Hollywood i podzwonimy do domów gwiazd! Zdobyłam już wszystkie potrzebne adresy. Oczywiście bardzo ważny punkt to.. zakupy. Do Nessy ma a przyjechać też jej kuzyn w tym samym czasie, ale to mi nie przeszkadza. Chyba nie będzie tak źle, podobno jest przystojny, więc tym lepiej.
- Tiiinnaaa! Idź już spać, jest tak późno! - krzyczy z dołu matka.
O mój boże, już jest 2 w nocy, Muszę iść!
Własność prywatna: Rosalie Tina Johanson.
*
Bohaterowie:
Rosalie 'Tina' Johanson
16 letnia dziewczyna, mieszka w Atlancie. Charakter: Miła, wybuchowa, szczera do bólu. Tina uwielbia śpiewać. Jest jedynaczką. Prowadzi gazetkę szkolną razem z Alice. Spędza wakacje w Los Angeles.
*
Justin Draw Bieber
16-letni, przystojny nastolatek. (w opowiadaniu nie jest sławny) Uwielbia grać na gitarze oraz jeździć na desce. Gwiazdorzy z powodu pochodzenia (Los Angeles) i znajomości gwiazd takich jak Usher czy Taylor Swift.
*
Sarah Campbell
Przyjaciółka i sąsiadka Tiny, ma 18 lat i jest modelką. Nie ma chłopaka.
*
Alice Lee
Przyjaciółka z klasy Rosalii, mają urodziny tego samego dnia. XD Alice jest typem kujonki. Poza szkołą szuka w mieście sensacji do gazetki szkolnej i Tina chcąc czy nie chcąc musi jej w tym pomagać.
*
Josh Beadles
16-letni chłopak, przyjaciel Tiny, chodzą razem do klasy. Lubi jeździć na desce. Jest niski i nie wygląda na swój wiek. :D Zakochany po uszy w Tiffany.
*
Tiffany 'Barbie' Monroe
Gnębi Tinę oraz jej przyjaciółki. Tiff wplątuje ją w różne afery, oraz przymila się do Josha, by ten przeszedł na 'ich' stronę (Tiffany i spółki: Lauren oraz Emmy). Dobrze się uczy, ma dużo talentów i nie jest głupia, jednak kocha ludziom utrudniać życie.
*
Vanessa Dominiquez
Pochodząca z Hiszpanii, wcześniej mieszkająca w Atlancie przyjaciółka Rosalii. Ma 16 lat. Obecnie mieszka w LA. Tina spędza u niej wakacje.
*
Christian Falls
Nieoficjalny chłopak Tiny. Przystojny 17-latek.
---------------------
Tyle na razie wystarczy.
Pierwszy rozdział za kilka dni. Aha, nie będzie pisany jak pamiętnik, tylko normalnie, tak jak wcześniej. :*
Dziękuję za wszystkie komentarze. < 33333
Drogi Pamiętniku.
Dziś w końcu koniec szkoły. Tak się cieszę, że za dokładnie 2 dni wyjeżdżam do Los Angeles na cały miesiąc wspaniale zapowiadających się wakacji!
Muszę zostawić moich kochanych przyjaciół, czyli: Alice, Sarah i Josha. E tam. wytrzymają i ja też XD Na szczęście oderwę się od 'Barbie' , czyli Tiffany.
NIBY miałam wyjechać w nagrodę za dobrą naukę, ale 3.8 to chyba nie za dobry wynik, prawda? Plus jest taki, że mam tam przyjaciółkę, Vanessę. To do niej jadę. Ma świetny, duży dom z ogrodem, w dodatku niedaleko do oceanu. Zwiedzimy cały Hollywood i podzwonimy do domów gwiazd! Zdobyłam już wszystkie potrzebne adresy. Oczywiście bardzo ważny punkt to.. zakupy. Do Nessy ma a przyjechać też jej kuzyn w tym samym czasie, ale to mi nie przeszkadza. Chyba nie będzie tak źle, podobno jest przystojny, więc tym lepiej.
- Tiiinnaaa! Idź już spać, jest tak późno! - krzyczy z dołu matka.
O mój boże, już jest 2 w nocy, Muszę iść!
Własność prywatna: Rosalie Tina Johanson.
*
Bohaterowie:
Rosalie 'Tina' Johanson
16 letnia dziewczyna, mieszka w Atlancie. Charakter: Miła, wybuchowa, szczera do bólu. Tina uwielbia śpiewać. Jest jedynaczką. Prowadzi gazetkę szkolną razem z Alice. Spędza wakacje w Los Angeles.
*
Justin Draw Bieber
16-letni, przystojny nastolatek. (w opowiadaniu nie jest sławny) Uwielbia grać na gitarze oraz jeździć na desce. Gwiazdorzy z powodu pochodzenia (Los Angeles) i znajomości gwiazd takich jak Usher czy Taylor Swift.
*
Sarah Campbell
Przyjaciółka i sąsiadka Tiny, ma 18 lat i jest modelką. Nie ma chłopaka.
*
Alice Lee
Przyjaciółka z klasy Rosalii, mają urodziny tego samego dnia. XD Alice jest typem kujonki. Poza szkołą szuka w mieście sensacji do gazetki szkolnej i Tina chcąc czy nie chcąc musi jej w tym pomagać.
*
Josh Beadles
16-letni chłopak, przyjaciel Tiny, chodzą razem do klasy. Lubi jeździć na desce. Jest niski i nie wygląda na swój wiek. :D Zakochany po uszy w Tiffany.
*
Tiffany 'Barbie' Monroe
Gnębi Tinę oraz jej przyjaciółki. Tiff wplątuje ją w różne afery, oraz przymila się do Josha, by ten przeszedł na 'ich' stronę (Tiffany i spółki: Lauren oraz Emmy). Dobrze się uczy, ma dużo talentów i nie jest głupia, jednak kocha ludziom utrudniać życie.
*
Vanessa Dominiquez
Pochodząca z Hiszpanii, wcześniej mieszkająca w Atlancie przyjaciółka Rosalii. Ma 16 lat. Obecnie mieszka w LA. Tina spędza u niej wakacje.
*
Christian Falls
Nieoficjalny chłopak Tiny. Przystojny 17-latek.
---------------------
Tyle na razie wystarczy.
Pierwszy rozdział za kilka dni. Aha, nie będzie pisany jak pamiętnik, tylko normalnie, tak jak wcześniej. :*
Dziękuję za wszystkie komentarze. < 33333
piątek, 3 września 2010
29 Rozdział 'Pamiętnik Chelsea.'
"Pamiętnik Chelsea Lovato."
Obecnie mam 18 lat i wybieram się na studia w Los Angeles.
To wszystko jest takie pokręcone, że sama w to nie wierzę.
Zacznijmy od samego początku i przenieśmy się w czasie wstecz.
Do starych, mimo wszystko dobrych czasów.
Rok 2010 to był rok pełen niespodzianek. Pamiętam to doskonale.
Nasze pierwsze spotkanie. Na początku głupek, który zniszczył mi bluzkę, potem świetny chłopak. Po jakimś czasie. Przecież był dupkiem, który trochę pokiereszował mi życie, przez brak prywatności we własnym domu.
Okej, przejdę teraz do naszej pierwszej, normalnej randki.
a dokładniej: do prezentu, który mi tam ofiarował. Tak, naszyjnik z kwiatkiem, a w środku diamencik.
Pewnego pięknego, marcowego dnia wzięłam się za wiosenne porządki. Poukładałam równo książki na półkach, pościeliłam dokładnie łóżko, przejechałam szmatką po biurku i co najważniejsze uwolniłam je od sterty zeszytów i książek. Zrobiłam porządki pod łóżkiem, gdzie było dużo niepotrzebnych i starych rzeczy. Schyliłam się, pomacałam podłogę i wyciągnęłam różowe pudełko. To były zdjęcia, więc je wsunęłam z powrotem. Znów moja ręka przejechała po brudnym dywanie i coś zimnego, metalowego. Chwyciłam to mocno w dłoń i spojrzałam na... nie, nie może być.
NASZYJNIK OD JUSTINA BIEBERA.
Obiecałam sobie, że już nigdy go nie ściągnę. Pisząc to, nic się nie zmieniło. Mimo że jest jak jest, a o tym później, ja nadal noszę prezent od niego.
Przenieśmy się znów w tył.
Bla, bla, bla.
Nic ciekawego. Może zatrzymajmy się propozycji Justina złożonej w dniu przeprowadzki jego rodziców, co? Pojechaliśmy do studia. Rozejrzałam się dookoła. I od razu wiedziałam, że to moje klimaty. Nagrałam wielki hit, przez co stałam się znienawidzona przez miliony piszczących dziewczyn, ale i sławna. Musiałam już w maju opuścić szkołę na miesiąc z powodu wielu koncertów. W efekcie pracowania nad nową SOLOWĄ (tak, tak!) płytą, oraz propozycji roli w pewnym filmie (komedii romantycznej) musiałam przejść na domowy tok nauczania.
Mówię wam, pełen wypas. Dwie lekcje w ciągu dnia. Żyć nie umierać!
To tyle. Nie ma potrzeby wracania do przeszłości. Teraz trochę o tym, co się stało z bliskimi mi osobami, lub wrogami.
JUSTIN - jeden z najbardziej znanych piosenkarzy na świecie. Jesteśmy w ciągłych rozjazdach, więc... nie mamy dla siebie czasu.
DANNY - Justin obił mu twarz za Mię, przez co miał kłopoty z policją. 2 pobicia w końcu.. Dalej mieszka w Atlancie. Obecnie ma 18 lat, jak ja i reszta.
MIA - nie uwierzycie z kim chodzi. Z... Jeydonem. Przeprowadziła się z nim do Miami. Tam chodzą na studia.
JEYDON - Jak wyżej.
CARMEN - Zrobiła zawrotną karierę i obecnie pracuje nad wielką, hollywoodzką produkcją. Przeprowadziła się do LA. Jej sąsiadami są państwo Bieber. Dziś już 19-latka.
LILY - piękna i bogata. Obecnie przeprowadzać się będzie do Włoch, gdzie rodzice kupili jej wielką willę. Podłapała pracę w pizzerii, tak kazali jej skromni starzy. O zgrozo, jej koleżanką jest Selena. Dziewczyna, która nas kiedyś z Justinem za pizzerią wyczaiła. Byłam na nią zła za tą znajomość, ale mimo wszystko Lily i tak już za 2 tygodnie wyjeżdża.
JASMINE - Ta dziewczyna to wielka, międzynarodowa gwiazda niestety. Ma już wiele skandali na koncie. A nawet sekstańmę mimo 18 lat. Tkwi w LA.
ROSE - Cóż, Rose nadal siedzi w rodzinnym gniazdku i ma się dobrze. Jej gotyczny styl przeszedł z wiekiem.
JESSE - Ah... nie miałam z nim dawno kontaktu. Z tego, co mówił mi Justin , to Jesse został wyprowadził się na Florydę, gdzie nadal pracuje w hotelu.
*
Teraz coś zupełnie z innej beczki.
JA I JUSTIN
a raczej
JA BEZ JUSTINA
tylko
JUSTIN Z JASMINE
Łączy ich 'tylko' związek zawodowy. Pomijając fakt, że się z nią przespał i wszystkie gazety oraz serwisy plotkarskie żyją tym odkryciem.
A jak do tego doszli?
Pod koniec czerwca 2011 roku Justin musiał pilnie wyjechać z LA do Atlanty, ponieważ jego babcia bardzo poważnie zachorowała. Chodził zdenerwowany i smutny , bo tak naprawdę ona go wychowała, martwiła o niego i była dla niego ważniejsza niż rodzice.
Wtedy całą sprawą zainteresowała się Jasmine Villegas, 18-letnia piosenkarka, która wzięła w objęcia były obiekt westchnień.
A jaki numer wykręcił mój 'ukochany'?
Nie odrzucił jej nagle dobrego serca. Świetna sytuacja: dziewczyna na drugim końcu ameryki, to dlaczego nie zabawić się z inną. Wynajęli po cichu apartament na jedną noc, a rano, gdy także po kryjomu się z niego wynieśli , przed hotelem ujrzeli całą świtę paparazzi. Babka sprzątająca w hotelu była ich informatorem. Nie uwierzycie, ale zrobiła nawet im zdjęcia przez dziurkę do klucza oraz przez szybę.
Nie miałam pojęcia , co zrobić, gdy zobaczyłam to na 'stars.com'. Złapałam szybko za telefon i wykręciłam numer do JB.
/początek rozmowy/
- Ty popier****** głupku, nienawidzę cię, z nami koniec! nawet nie próbuj wracać! Odsyłam twoje walizki do Ushera!
/koniec rozmowy/
Ah... Wtedy się całkowicie załamałam. Nie dojść, że sama w tym głupim mieście (Carmen nie ma czasu na spotkania) to ze względu na moją sławę dorównującą popularności Jasmine mój dom został osaczony przez reporterów. Zatrudniłam 10 ochroniarzy, z którymi wędruję po ulicach słonecznego Hollywood.
JB pisał dzień w dzień. Dzwonił, starał się, wysyłał kwiaty - mimo tego i tak nie wybaczyłam.
Po miesiącu zapukał do drzwi. Przez roztargnienie mu otworzyłam.
- Justin..
- Chelsea..
Jaka ja jestem głupia. Szybko zamknęłam drzwi i oparłam się o nie zanosząc się wielkim płaczem. Niestety, było wtedy gorąco i miałam pootwierane okna. Przez jedno z nich wszedł do mnie Justin i przytulił mnie. Nie miałam wtedy sił by mu się opierać.
A więc przejdę do tego co z naszym związkiem.
Przebaczyłam mu dwa miesiące temu i pozwoliłam na nowo się wprowadzić do naszego domu. Widzę, że się bardzo stara, a akcja z Jasmine mam nadzieję, że była jednorazowa.
Kocham go i wiem, że tak będzie zawsze.
Bo 'Love is forever'. <3
Przed chwilą zaprosił mnie na romantyczną kolację jutro, był lekko poddenerwowany i spodziewam się, że mi się tam oświadczy!!!!
*
Dziś jest 06.05.2013, piątek
Godzina 18.56
Barcelona
'Za 4 minuty na scenę!' - słyszę od jakiegoś faceta. Kosmetyczka pudruje mi po raz setny twarz. Moja menadżerka klepie mi do ucha, jaką pierwszą piosenkę śpiewam a choreografka przypomina układ taneczny. Za mną stoją rozgrzewający się tancerze.
Słyszę krzyki i widzę nerwowe bieganie obsługi. Operatorzy świateł pytają się mnie , jakie dać kolory na początek i czy nie dokonałam żadnych zmian.
Menadżerka każe mi wstać i mówi, żebym szła za nią. Robię posłusznie, jak mi każe. Ostatni look w lustro. Jest dobrze. Teraz idę schodami na dół, pod scenę.
'Za minutę na scenę, panno Lovato!'
Atmosfera robi się gorąca. Na dole jest już mniej osób, tylko Ci najważniejsi.
- Udanego koncertu! - krzyczy moja mama.
Słyszę pierwsze rytmy swojej piosenki.
Ktoś mi rozkazuje, żebym weszła na metalowy podest. Przy tym uderzyłam się w głowę. Po chwili platforma zaczyna się unosić do góry. Słyszę piski i oklaski fanów. Macham na pożegnanie mamie i podnoszę ręce w geście klaskania. Stoję już na scenie i spoglądam na tłum. Stadion wypełniony po brzegi.
- Barcelona, jesteście gotowi!!??
-------------------------------
The end. <3
Starałam się pisać ten ostatni rozdział jak książkę, tak profesjonalnie.
Mam nadzieję, że się Wam podoba, bo mi... tak. Pierwszy raz podoba mi się mój rozdział. Chociaż jest trochę chaotyczny. XD
Ten rozdział dedykuję Kasi , wiernej fance mojego bloga, za co Ci dziękuję ;** Oraz wszystkim zakochanym! : D
Pozdrawiam.
PS. niedługo wyślę Bohaterów nowego opowiadania. ; )
PS2: co? tylko 3 komentarze pod poprzednią notką!? No dzięki.;/
PS3: dodam bohaterów jak będzie MIN. 6 KOMENTARZY.
Obecnie mam 18 lat i wybieram się na studia w Los Angeles.
To wszystko jest takie pokręcone, że sama w to nie wierzę.
Zacznijmy od samego początku i przenieśmy się w czasie wstecz.
Do starych, mimo wszystko dobrych czasów.
Rok 2010 to był rok pełen niespodzianek. Pamiętam to doskonale.
Nasze pierwsze spotkanie. Na początku głupek, który zniszczył mi bluzkę, potem świetny chłopak. Po jakimś czasie. Przecież był dupkiem, który trochę pokiereszował mi życie, przez brak prywatności we własnym domu.
Okej, przejdę teraz do naszej pierwszej, normalnej randki.
a dokładniej: do prezentu, który mi tam ofiarował. Tak, naszyjnik z kwiatkiem, a w środku diamencik.
Pewnego pięknego, marcowego dnia wzięłam się za wiosenne porządki. Poukładałam równo książki na półkach, pościeliłam dokładnie łóżko, przejechałam szmatką po biurku i co najważniejsze uwolniłam je od sterty zeszytów i książek. Zrobiłam porządki pod łóżkiem, gdzie było dużo niepotrzebnych i starych rzeczy. Schyliłam się, pomacałam podłogę i wyciągnęłam różowe pudełko. To były zdjęcia, więc je wsunęłam z powrotem. Znów moja ręka przejechała po brudnym dywanie i coś zimnego, metalowego. Chwyciłam to mocno w dłoń i spojrzałam na... nie, nie może być.
NASZYJNIK OD JUSTINA BIEBERA.
Obiecałam sobie, że już nigdy go nie ściągnę. Pisząc to, nic się nie zmieniło. Mimo że jest jak jest, a o tym później, ja nadal noszę prezent od niego.
Przenieśmy się znów w tył.
Bla, bla, bla.
Nic ciekawego. Może zatrzymajmy się propozycji Justina złożonej w dniu przeprowadzki jego rodziców, co? Pojechaliśmy do studia. Rozejrzałam się dookoła. I od razu wiedziałam, że to moje klimaty. Nagrałam wielki hit, przez co stałam się znienawidzona przez miliony piszczących dziewczyn, ale i sławna. Musiałam już w maju opuścić szkołę na miesiąc z powodu wielu koncertów. W efekcie pracowania nad nową SOLOWĄ (tak, tak!) płytą, oraz propozycji roli w pewnym filmie (komedii romantycznej) musiałam przejść na domowy tok nauczania.
Mówię wam, pełen wypas. Dwie lekcje w ciągu dnia. Żyć nie umierać!
To tyle. Nie ma potrzeby wracania do przeszłości. Teraz trochę o tym, co się stało z bliskimi mi osobami, lub wrogami.
JUSTIN - jeden z najbardziej znanych piosenkarzy na świecie. Jesteśmy w ciągłych rozjazdach, więc... nie mamy dla siebie czasu.
DANNY - Justin obił mu twarz za Mię, przez co miał kłopoty z policją. 2 pobicia w końcu.. Dalej mieszka w Atlancie. Obecnie ma 18 lat, jak ja i reszta.
MIA - nie uwierzycie z kim chodzi. Z... Jeydonem. Przeprowadziła się z nim do Miami. Tam chodzą na studia.
JEYDON - Jak wyżej.
CARMEN - Zrobiła zawrotną karierę i obecnie pracuje nad wielką, hollywoodzką produkcją. Przeprowadziła się do LA. Jej sąsiadami są państwo Bieber. Dziś już 19-latka.
LILY - piękna i bogata. Obecnie przeprowadzać się będzie do Włoch, gdzie rodzice kupili jej wielką willę. Podłapała pracę w pizzerii, tak kazali jej skromni starzy. O zgrozo, jej koleżanką jest Selena. Dziewczyna, która nas kiedyś z Justinem za pizzerią wyczaiła. Byłam na nią zła za tą znajomość, ale mimo wszystko Lily i tak już za 2 tygodnie wyjeżdża.
JASMINE - Ta dziewczyna to wielka, międzynarodowa gwiazda niestety. Ma już wiele skandali na koncie. A nawet sekstańmę mimo 18 lat. Tkwi w LA.
ROSE - Cóż, Rose nadal siedzi w rodzinnym gniazdku i ma się dobrze. Jej gotyczny styl przeszedł z wiekiem.
JESSE - Ah... nie miałam z nim dawno kontaktu. Z tego, co mówił mi Justin , to Jesse został wyprowadził się na Florydę, gdzie nadal pracuje w hotelu.
*
Teraz coś zupełnie z innej beczki.
JA I JUSTIN
a raczej
JA BEZ JUSTINA
tylko
JUSTIN Z JASMINE
Łączy ich 'tylko' związek zawodowy. Pomijając fakt, że się z nią przespał i wszystkie gazety oraz serwisy plotkarskie żyją tym odkryciem.
A jak do tego doszli?
Pod koniec czerwca 2011 roku Justin musiał pilnie wyjechać z LA do Atlanty, ponieważ jego babcia bardzo poważnie zachorowała. Chodził zdenerwowany i smutny , bo tak naprawdę ona go wychowała, martwiła o niego i była dla niego ważniejsza niż rodzice.
Wtedy całą sprawą zainteresowała się Jasmine Villegas, 18-letnia piosenkarka, która wzięła w objęcia były obiekt westchnień.
A jaki numer wykręcił mój 'ukochany'?
Nie odrzucił jej nagle dobrego serca. Świetna sytuacja: dziewczyna na drugim końcu ameryki, to dlaczego nie zabawić się z inną. Wynajęli po cichu apartament na jedną noc, a rano, gdy także po kryjomu się z niego wynieśli , przed hotelem ujrzeli całą świtę paparazzi. Babka sprzątająca w hotelu była ich informatorem. Nie uwierzycie, ale zrobiła nawet im zdjęcia przez dziurkę do klucza oraz przez szybę.
Nie miałam pojęcia , co zrobić, gdy zobaczyłam to na 'stars.com'. Złapałam szybko za telefon i wykręciłam numer do JB.
/początek rozmowy/
- Ty popier****** głupku, nienawidzę cię, z nami koniec! nawet nie próbuj wracać! Odsyłam twoje walizki do Ushera!
/koniec rozmowy/
Ah... Wtedy się całkowicie załamałam. Nie dojść, że sama w tym głupim mieście (Carmen nie ma czasu na spotkania) to ze względu na moją sławę dorównującą popularności Jasmine mój dom został osaczony przez reporterów. Zatrudniłam 10 ochroniarzy, z którymi wędruję po ulicach słonecznego Hollywood.
JB pisał dzień w dzień. Dzwonił, starał się, wysyłał kwiaty - mimo tego i tak nie wybaczyłam.
Po miesiącu zapukał do drzwi. Przez roztargnienie mu otworzyłam.
- Justin..
- Chelsea..
Jaka ja jestem głupia. Szybko zamknęłam drzwi i oparłam się o nie zanosząc się wielkim płaczem. Niestety, było wtedy gorąco i miałam pootwierane okna. Przez jedno z nich wszedł do mnie Justin i przytulił mnie. Nie miałam wtedy sił by mu się opierać.
A więc przejdę do tego co z naszym związkiem.
Przebaczyłam mu dwa miesiące temu i pozwoliłam na nowo się wprowadzić do naszego domu. Widzę, że się bardzo stara, a akcja z Jasmine mam nadzieję, że była jednorazowa.
Kocham go i wiem, że tak będzie zawsze.
Bo 'Love is forever'. <3
Przed chwilą zaprosił mnie na romantyczną kolację jutro, był lekko poddenerwowany i spodziewam się, że mi się tam oświadczy!!!!
*
Dziś jest 06.05.2013, piątek
Godzina 18.56
Barcelona
'Za 4 minuty na scenę!' - słyszę od jakiegoś faceta. Kosmetyczka pudruje mi po raz setny twarz. Moja menadżerka klepie mi do ucha, jaką pierwszą piosenkę śpiewam a choreografka przypomina układ taneczny. Za mną stoją rozgrzewający się tancerze.
Słyszę krzyki i widzę nerwowe bieganie obsługi. Operatorzy świateł pytają się mnie , jakie dać kolory na początek i czy nie dokonałam żadnych zmian.
Menadżerka każe mi wstać i mówi, żebym szła za nią. Robię posłusznie, jak mi każe. Ostatni look w lustro. Jest dobrze. Teraz idę schodami na dół, pod scenę.
'Za minutę na scenę, panno Lovato!'
Atmosfera robi się gorąca. Na dole jest już mniej osób, tylko Ci najważniejsi.
- Udanego koncertu! - krzyczy moja mama.
Słyszę pierwsze rytmy swojej piosenki.
Ktoś mi rozkazuje, żebym weszła na metalowy podest. Przy tym uderzyłam się w głowę. Po chwili platforma zaczyna się unosić do góry. Słyszę piski i oklaski fanów. Macham na pożegnanie mamie i podnoszę ręce w geście klaskania. Stoję już na scenie i spoglądam na tłum. Stadion wypełniony po brzegi.
- Barcelona, jesteście gotowi!!??
-------------------------------
The end. <3
Starałam się pisać ten ostatni rozdział jak książkę, tak profesjonalnie.
Mam nadzieję, że się Wam podoba, bo mi... tak. Pierwszy raz podoba mi się mój rozdział. Chociaż jest trochę chaotyczny. XD
Ten rozdział dedykuję Kasi , wiernej fance mojego bloga, za co Ci dziękuję ;** Oraz wszystkim zakochanym! : D
Pozdrawiam.
PS. niedługo wyślę Bohaterów nowego opowiadania. ; )
PS2: co? tylko 3 komentarze pod poprzednią notką!? No dzięki.;/
PS3: dodam bohaterów jak będzie MIN. 6 KOMENTARZY.
Subskrybuj:
Posty (Atom)