wtorek, 29 czerwca 2010

6 rozdział 'Kłamstwo'

W POPRZEDNIM ROZDZIALE:
Justin był dostępny, ja od razu dodałam go na listę znajomych. Jego opis brzmiał' Ch.: Musimy to powtórzyć , obiecaj : **'. W tym momencie zrobiło mi się źle i smutno. A co z Jesse?.
Rozmowa z Justinem:
Ch.: :) to do poniedziałku?
J.: Oczywiście, co do godziny jeszcze się zdzwonimy :*
Ch.: Ok, bd tęsknić ;*
J.: I ja też ;(

****

7 Lipca [Niedziela] Godzina 15.45

- Gdzie jest ta Carmen? - czekałam na ławce przy wejściu do galerii już dobre 15 minut. Miałyśmy iść na zakupy, a jej nie ma i nawet nie odbiera ode mnie telefonów.
- Jestem... - usłyszałam za sobą głos przyjaciółki. Obróciłam się energicznie. Miała na sobie czarne okulary, włosy w nieładzie. Spod okularów ujrzałam czarny, rozmazany tusz wchodzący na policzki.
- Co... Co się stało!? - podeszłam do niej i przytuliłam.
- Ch..odź..dźmy do.. to..lety! - wydukała pochlipując.
Wzięłam ją pod rękę i weszłyśmy do galerii. Nie odzywałam się do niej, nie było sensu. Najpierw musi się jakoś uspokoić.
Toalety szukałam dojść długo. Byłam tu 2 raz, bo przecież niedawno się przeprowadziłam. Na szczęście na wykazie sklepów i pomieszczeń znalazłam informację, jak dojść. Było bardzo tłoczno. Przechodziłyśmy jak najszybciej koło ludzi, ale tak się nie dało. Co chwilę wpadałam na kogoś. Jedna dziewczyna stanęła mi na palce.
- Uważaj wariatko! - krzyknęłam z pogardą. Podniosłam głowę i zobaczyłam dumną dziewczynę z pizzerii.
- O cholera. - powiedziałam sobie w myślach.
- Kogo my tu mamy? - uśmiechneła się triumfalnie wyciągając komórkę.
- Stars.com? W galerii Atlanta Centre jest dziewczyna od Biebera, ta cała Chelsea. Przyjedźcie szybko!!
- Carmen chodź, ona ma nierówno pod sufitem. - Zignorowałam dziewuchę i poszłam w stronę toalety.
- Tak szybko nie uciekniesz!
Szła całą drogę za nami. Weszła też do toalety. Postanowiłam zareagować. Carmen wysłałam do kabiny a my zostałyśmy same.
- Czego chcesz? - zapytałam.
- Co robiłaś z Justinem?! - krzyknęła. Zaczęłam się bać.
- A jak Ci powiem, to się odczepisz?
- Może. - przechyliła głowę w prawo i w lewo. - A teraz gadaj! - wrzasnęła.
- A proszę, to nie jest żadna tajemnica! Pierwsze spotkanie: wpadł na mnie, gdy jadłam lody i się nimi cała ubrudziłam. Zaproponował, że odda mi kasę za zniszczoną odzież, dlatego zapisał mi numer na ręce jego menadżerki, żebym się z nią w tej sprawie skontaktowała. - zaczęłam kłamać.
- A drugie spotkanie? Za pizzerią moich starych?
- Chciał mnie przeprosić za to, że przez niego się tyle nacierpiałam.
- A róże? - dziewczynie zaczynało się robić głupio.
- Na przeprosiny. - teraz ja uśmiechnęłam się triumfalnie.
- Ok... No to powiedz im wszystkim co czujesz do Justina... WCHODŹCIE - krzyknęła w stronę drzwi. Weszło kilku paparazzich i reporterów z mikrofonami. Podstawili mi je pod usta. Jak ta dziewucha tak wszystko dobrze potrafiła zorganizować?
- Jesteś Chelsea? - zapytała jedna baba.
- Tak. I chciałam sprostować wszystkie niejasności w sprawie piosenkarza Justina Biebera i mnie. - przeniosłam wzrok na kamerę. - Tego chłopaka spotkałam dwa razy w życiu, nigdy o nim nie słyszałam. Ja mam kogoś i to nie jest Bieber. Jeśli myślicie, że to mój chłopak, to macie bardzo błędne informacje. Ja nawet jego nie lubię. Byłam na niego wściekła gdy się ubrudziłam tymi lodami. Na ręce zapisał mi numer menadżerki, żebym się zgłosiła do niej po kasę na nowe. - kłamałam i to bardzo. Ale musiałam to zrobić. Miałam nadzieję, że J. tego nie usłyszy...
- Czyli go nie lubisz? - kobieta zrobiła duże, smutne oczy. Chyba dlatego, że jej nie dadzą wynagrodzenia za kolejną, bzdurną sensację.
- Nie specjalnie. Nie przeszkadza mi. Ale nie należę do jego fanek. Przepraszam muszę iść. - w tej chwili zapukałam do kabiny Carmen. - Carmen, wyjdź, musimy iść. - i tak tez zrobiła, miała na sobie okulary (dalej). Przeszła obojętnie koło kamer, ja zmierzyłam wzrokiem Selenę i wypchałyśmy się spośród ludzi (dziewczyn głównie), którzy oczekiwali na moje wyjście z toalet. Nie szli za nami.

*

Godzina 18.00
Carmen rzuciła Joe'go. Okazało się, że zdradził ją z Miley, przyjaciółką tej całej Tipton. Okazało się także, że Selena bardzo dobrze je zna. Teraz siedziałyśmy sobie w małej cukierni gdzie na osłodę zamówiłyśmy sobie desery lodowe.
- Posłuchaj mnie. Nie martw się nim, sama mówiłaś, że nic do niego nie czujesz itp.
- Masz rację, bo tak naprawdę nigdy go nie kochałam i się z nim rzadko spotykałam.
- Widzisz. Nie martw się tak. - uśmiechnęłam się.
- Jak mam się nie martwić, jak zostałam sama. - Carmen była bliska płaczu.
- Ja też nie mam chłopaka... - stwierdziłam.
- A Justin, daj sobie spokój! Zobacz sobie w necie, co o Tobie powiedział! - rozkleiła się.
Zaczęłam ją znów pocieszać. Po godzinie doprowadziłam Carm do domu. Byłam bardzo ciekawa, co J. o mnie nagadał...

*

Godz.22.oo
Dopiero teraz usiadłam przed kompem, bo gdy wróciłam do domu zostałam Mamę, Rose i wujostwo w gościnnym. Ze względów grzecznościowych musiałam pożartować sobie z nimi, pogadać ... N u d y.
Rose widząc mój rozlatany wzrok, napisała mi smsa mimo tego, że siedziała po 2 stronie stołu.
'Idź idź na górę do Justina, ja ich jakoś zajmę, mama nie bd się czepiać :) ZAZDROSZCZĘ'. Ten sms mnie bardzo zaskoczył. Przeprosiłam wszystkich, skinęłam głową do Rose i posłałam uśmiech , żeby jej podziękować za ten miły gest. Młodsza wredna siostra - nagle stała się miła? Dziwne. Ale teraz biegłam tylko do komputera przeglądnąć najnowsze ploty. wiem, że to głupie i plastikowe, ale cóż.
Komputer długo się włączał [jak zawsze, chyba muszę zainwestować w nowy], a ja siedziałam przed nim jak na szpilkach. Mówiłam do niego, zeby się włączał, to go nie będe tak przeciążać, nie będę się na niego wściekać . Gadałam od rzeczy. ;p Gdy w końcu wpisałam stars.com, najnowsza plotka była o mojej wypowiedzi , a wcześniejsza o gadce Justina. Nagłówek 'Chelsea dziewczyną Justina? Zobacz skandaliczną wypowiedź piosenkarza!'
- Jaka znów skandaliczna? - mówiłam do siebie i kliknęłam zdecydowanie myszką. Zaczęłam szybko i niedokładnie czytać.
'Miłość wisi w powietrzu! Justin w końcu się wypowiedział co do Chelsea, dziewczyny, z którą 'przypadkowo się spotkał'. Prawdopodobnie to jedno spotkanie z lodami nie było jedynym...
Ale przejdźmy do wypowiedzi 15-letniego piosenkarza. 'Chelsea spotkałem przypadkowo, wpadłem dosłownie na nią. Jest to bardzo miła, piękna dziewczyna i chętnie zaprosiłbym ją na lody, ale bez takich niemiłych niespodzianek!' . Co sądzicie o wyznaniu Biebera!? Myslicie, że Chelsea się zgodzi?' - myślałam, że spadnę z krzesła. Znów będą paparazzi plątać mi się pod oknem oraz będę znów otrzymywać listy od dzikich fanek JB. Nie chcę przez to znowu przechodzić, jeden raz mi wystarczył ;/ Postanowiłam zadzwonić do Justina i umówić się z nim na spotkanie gdzieś w polu. Nagle ktoś zadzwonił do drzwi, a zaraz potem siostra zaczęła dobijac się do mnie.
- Miśka, Bieber do ciebie przyszedł! - uchyliła drzwi cała rozweselona. - Zobacz, mam jego autograf!!! - zaczęła piszczeć.
- Świetnie.. Do mnie? - zemdliło mnie trochę.
- Tak, czeka na dworze od strony ogrodu, bo nie chciał wchodzić i stać na przodzie.
- Ok, już schodzę... - powiedziałam nieco roztargniona, a siostra wyszła wchodząc do pokoju obok w podskokach. Ja w tym czasie pomalowałam usta i przebrałam czarną bluzkę na żółty top. Biegiem zeszłam po schodach prosto do drzwi prowadzących do naszego 'rajskiego' ogrodu z fontanną.
Moim oczom ukazał się znów ten świetny chłopak z rozmarzonymi oczyma. Tylko... nie taki wzrok chciałam zobaczyć. Ten był oschły, smutny i aż wiało od niego chłodem.
- Justin, ja Ci to wytłumaczę... - zaczęłam na samym początku.
- A co tu tłumaczyć? - parsknął śmiechem. - Jaki ja byłem GŁUPI zadając się z Tobą! Co ja sobie wyobrażałem.. - pokiwał głową patrząc się na mnie.
- Nie rozumiem.
- Jesteś taka jak inne, choć sądziłem, że jesteś jedyna w swoim rodzaju. Okazałaś się fałszywa, chociąż myslałem, że jesteś prawdziwa i mogę Ci zaufać. Myślałem, że zostaniemy przyjaciółmi,kimś więcej, zauroczyłem się w tobie jak jakiś wariat! - krzyknął patrząc mi się prosto w oczy.
Po tych słowach nie wiedziałam, co powiedzieć. Nikt mi jeszcze tak nie nagadał. Odwróciłam się na pięcie i poszłam do drzwi.
- Znów uciekasz? - powiedził drżącym głosem. Wtedy stanęłam i odwróciłam się patrząc w jego oczy zaplakana:
- Nie, mam dosyć dźwigania najgorszej strony twojej sławy!!! Ty egoisto cholerny! Nigdy nikt cię naprawdę nie zranił, nigdy nie poczułeś się skrzywdzony czy smutny, ty nawet nie wiesz, co to jest! Dziwisz mi się, że muszę przez ciebie okłamywać cały świat? A tobie się zachciało gadać fanaberii w mediach na mój temat! WYPRASZAM SOBIE. kolejny raz mam przez ciebie te same problemy. Nienawidzę cię. - krzyknęłam mu prosto w twarz i pobiegłam do swojego pokoju.


----------

Nie wyjechałam, bo moja kuzynka się rozchorowała ;[
Więc zostaję z Wami. :p
Kolejny rozdział już niedługo.
Tak wgl chciałam go opublikować wczoraj, ale pomyślałam sobie, że co za szybko, to niezdrowo xd

Komentowaaać. ; * !!

poniedziałek, 28 czerwca 2010

5 Rozdział 'Musimy to powtórzyć' + NOWI BOHATEROWIE

W POPRZEDNIM ROZDZIALE:
Dzwonił Bieber. Wahałam się nad odebraniem, ale zrobiłam to. Serce biło mi coraz szybciej, oparłam się o ścianę, bo robiło mi się słabo.
- Czego chcesz? - powiedziałam stanowczo. - Skąd masz mój numer?
- Dziś, godzina 13 , za pizzerią. na st. Mirandy 26. Bądź na pewno. - rozłączył się.


***


Zgubiłam kilku fotoreporterów gdzieś w tłumie czekających ludzi. Wsiadłam do odpowiedniego autobusu. Miałam na sobie wielkie okulary i duży kapelusz, przez co nikt mnie nie poznał, przede wszystkim fanki, które siedziały przede mną i rozmawiały o tej 'głupiej' dziewczynie, czyli o mnie. Po drodze w zaduszonym busie dzwonił do mnie Danny, czy nie potrzebuję obstawy, ale jak na razie odmówiłam. W fonie wyszukałam numer do Mii i powiedziałam, że J. do mnie dzwonił prosząc o spotkanie. Uprzedziłam oczywiście, że się spóźnię.
Ta pizzeria była naprawdę daleko. Jechałam już dojść długo. Gdy w końcu pojazd stanął, z ulgą wysiadłam z niego. Popatrzyłam się dookoła. Nic specjalnego , nawet nigdy tu jeszcze nie byłam. Zaczęłam szukać dokładnego adresu, Mirandy 26. Przed chwilą odeszłam spod Mirandy 2 i widać, że numery rosną naprzód, jak idę. Po kilku minutach znalazłam się koło małego, podrzędnego baru. Obeszłam go dookoła, nikogo nie było. Czekałam koło wejścia. Nagle usłyszałam jakiś szum na tyłach. Mniej więcej taki: 'psssst, psssst'. Miałam nadzieję, że to on, bo prażyłam się w tym słońcu, które parzyło dziś tak niemiłosiernie... Stanowczym krokiem podeszłam i zaglądałam na tyły. Kilka metrów dalej były ogrodzenia i jakieś pole z wysokimi trawami. Za nim zobaczyłam Justina i jego lekko ubrudzone spodnie, ukrywał się za drzewem. Standardowo ;))
- To Ty. - stwierdziłam.
- Chelsea, jesteś. Przejdziesz przez to? - zapytał pokazując mi dziurę w plocie.
- Jasne, nie takie rzeczy się w dzieciństwie robiło. - uśmiechnęłam się i podbiegłam do płota, przechodząc przez szczelinę. Trochę się pokaleczyłam, ale to nic. Za chwilę stanęlam już przy nim, patrząc się w jego smutne, czekoladowe oczy.
- Gniewasz się za tą całą historię na mnie? Wiesz, ja nie chciałem cię wciągać w ten szalony świat plotek, fotoreporterów. Wybaczysz mi? - zza pleców wyciągnął wielki bukiet herbacianych róż.
- Justin... Nie musiałeś - uśmiechnęłam się tak pięknie, jak tylko potrafiłam. - Muszę się zastanowić. Kilkadziesiąt grożących mi fanek i paparazzich pod moim oknem to nie jest na jedno przepraszam.
- Wiem, tylko ja nie wiem, co mam z tym robić, sam ledwo co sobie z tym radzę. Najlepiej , jak spotkamy się w bardziej wygodnym miejscu , bo tutaj... - rozejrzał się dookoła. - Tu nie ma jak pogadać na spokojnie. Wiesz, kto Ci groził? - zapytał z ciekawością.
- Jakaś... London Tipton? Dziedziczka, czy coś... - machnełam ręką.
- A co wy tu robicie!? - Oboje się przeraziliśmy na widok pewnej dziewczyny stojącej za płotem z jakimś kartonem. - Justin Bieber!!?? Chelsea!!?? - upuściła karton, z niego wysypały się mrożone pizze i soczki. Pobiegła szybko na zaplecze.
- Zrywamy się! - szarpnął mnie za rękę. Byłam zdezorientowana, nie mogłam się wyplątać z jego mocnego uścisku.
- To boli! - krzyczałam, jednak onnie zwracał na mnie uwagi.

*

Wszędzie były pola, kilka pięknych, zielonych, rozłożystych drzew, ani jednej, żywej duszy czy zabudowań. Zatrzymaliśmy się dopiero pod jakimś drzewem, klapnęliśmy sobie pod nim i oparliśmy głowy o nie.
- Masz wodę? - zapytałam J.
- Ehh , chyba coś mam. - wyciągnął ze swojej czarnej torby litrową , prawie już pustą butelkę. Wypiła wszystko, zanim J. się skapnął. ;)
- A dla mnie? - rozłożył ręce patrząc się zły i spragniony na mnie. Ja zaczęłam się śmiać i uderzyłam dojść mocno Biebera w głowę pustą butelką. To nie było koniec, dla odwzajemnienia ataku Justin rzucił mi za dekolt kęp suchej trawy :d
- Pożałujesz tego! - Justin pokładał się ze śmiechu, gdy usuwałam to wstrętne, kujące siano.
Czas zleciał nam bardzo przyjemnie. Robiliśmy z nudów wiele różnych śmiesznych i fajnych rzeczy. Najpierw położyliśmy się koło siebie w ramach odpoczynku i obserwowaliśmy chmury. Justin ujrzał w nich smoka i serce, ja ujrzałam hipopotama i także wielkie serce nad nami.
- Chyba musimy coś z tym znakiem prosto z nieba zrobić... - Justin szepnął mi do ucha. Odwróciłam głowę w jego stronę. Zrozumiałam, o co mu chodzi.
Justin musnął mnie lekko w usta. To było bardzo przyjemne, nie zaprzeczam. Tylko... moje postanowienie, żeby się w nim nie zakochać odeszło gdzieś w nieznane. Teraz nie myślałam o tym, byłam zajęta wyłącznie nami. Po tej wymianie pocałunków Justin mocno mnie przytulił. Nie mówiliśmy nic, leżeliśmy patrząc się na błękitne niebo. Mimo, że znałam go tak krótko , trochę z gazet i z 1 (!) rozmowy , to czułam, że jest mi bardzo, ale to bardzo bliski.


*

19.30
Końcówkę dnia spędziłam z Justinem, Mia nagrała mi się chyba z 20 razy na telefon, dużo razy próbowała też dzwonić. Ale ona w tych chwilach była nieważna. Justin nie mógł mnie odprowadzić. Zamówił dla mnie taksówkę, a po niego przyjechała menadżerka Tina. Pod domem czekał na mnie Danny z jakimś kumplem. Przysłała go Mia na przeszpiegi ;)
- No jesteś!! Wiesz, jak Milka (Mia) się o ciebie martwi? - krzyknął.
- Przepraszam, ale wypadło mi coś ważnego - uśmiechnęłam się, bo przypomniał mi się Justin - Może przedstawisz nas? - zapytałam spoglądając na bardzo przystojnego chłopaka.
- A, to Twoja obstawa, którą Ci oferowałem. Jesse Efron. - chłopak popatrzył się na mnie błękitnymi oczyma.
- Chelsea Lovato.
- Jesse. - uśmiechnął się nieziemsko do mnie. W tym momencie odpłynęłam ;pp
- Danny, możesz na strone? Przepraszam cię, Jesse. - skrzywiłam się do Danny'ego i szarpnęłam go.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że to taki przystkojniak? Chętnie bym go przyjeła na stanowisko mojego ochroniarza i nie tylko. Masz mi załatwić jego numer telefonu! - uśmiechnęłam się mówiąc szeptem.
- Ok, ok, masz to załatwione. - podeszlismy znów do przystkojniaka, chwilę sie pośmialiśmy i pogadaliśmy. Okazało się, że Jesse kocha śpiewać. Powiedział, ze kiedyś napisze dla mnie piosenkę. ^^

*

21.00
Mimo, że byla dopiero 21, nie chciało mi się iść spać. Wzięłam prysznic, ubrałam koszulę nocną, odpaliłam komputer i Skype'a. Nie było nikogo dostępnego, więc wysłałam do Justina esa, żeby mi podał swój numer. Przyszedł natychmiast. Justin był dostępny, ja od razu dodałam go na listę znajomych. Jego opis brzmiał' Ch.: Musimy to powtórzyć , obeciaj : **'. W tym momencie zrobiło mi się źle i smutno. A co z Jesse?.
Oto nasza rozmowa:
J: Cześć ;*
Ch.: No no, Justin, fajnie, że jesteś ^^
J.: Obiecujesz?
Ch.: Co? Ah... No pewnie!
J.: To kiedy?
Ch.: Może w poniedziałek?
J.: Nie rób mi tego. Uschnę z tęsknoty ;)
Ch.: Nie uschniesz , musisz tylko dużo pić.
J.: Nie możemy wcześniej?
Ch.: Niedziela?
J.: Mam calą zajętą. Gdyby nie było to takie skomplikowane, zaprosiłbym cię na premierę.
Ch.: Ale jest, i wtedy by wybuchł skandal, uwierz mi.
J.: Nawet do kina cię nie mogę zaprosić. Wybacz.
Tu mnie zatkało. Nie odpisywałam z 5 minut.
J.: Jesteś?
Ch.: Tak..
J.: Pisz coś! ;]]
Ch.: Jestin.. kim ja dla Ciebie jestem?
J.: Świetną dziewczyną.
Ch.: Fajnie ;)
J.: A Ja?
Ch.: Super chłopakiem :*
J.: ; dd. Przepraszam, muszę iść..
Ch.: :) Jasne, to do poniedziałku?
J.: Oczywiście, co do gdziny jeszcze się zdzwonimy :*
Ch.: Ok, bd tęsknić ;*
J.: I ja też ;(

-------------

NOWI BOHATEROWIE:


LILY CYRUS
15 letnia dziewczyna , przyjaciółka Mii , zapoznaje się z Carmen i Chelsea, zostają przyjaciółkami. Zna Justina i jest jego fanką.



SELENA KNOWLES
Ma 16 lat, wróg Mii, Carmen, Chelsea i Lily, wielka fanka Biebera, próbuje go uwodzić. Pracuje w pizzerii.



JESSE EFRON
16 lat, zakochany w Chelsea, ona go traktuje tylko jako przyjaciela i fajnego chłopaka, lecz nikogo więcej. Jesse to kumpel Danny'ego. Jest modelem w młodzieżowej gazecie.


------------------

Krótki, ale zawsze coś.
Wyjeżdżam na 4 dni do kuzynki, więc następny rozdział jakoś za 5 dni być może będzie. :]
A tak wgl nie wiem, czy ktokolwiek to czyta. Jeśli tak, to piszcie komentarze, czy coś.
Dodajcie się do obserwatorów! .

niedziela, 27 czerwca 2010

4 Rozdział 'Tajemniczy telefon i paparazzi'

W POPRZEDNIM ROZDZIALE:
- O boże, to ty !!!! - krzyknęła, gdy przesuwała niezastąpione urządzenie.
- Że co? - byłam zdezorientowana. Podsunęła mi pod nos laptopa, pokazała nagłówek.
'JUSTIN BIEBER ZAPISUJE DZIEWCZYNIE NA RĘCE NUMER FONU. SĄ FOTKI!!!!!!!'

*****

Pod domem Carmen było dużo paparazzich. Zrobiło mi się słabo od błysków fleszy. Na szczęście byli moi cudowni przyjaciele. Mia, Danny, Carmen. Jakiś facet pytał mnie, czy mam numer Biebera, inny czy Justin to mój chłopak, a reszta pytała o nasze spotkanie. Nie odpowiedziałam na żadne , Mia podała mi czarne okulary, które szybko założyłam na nos, byłam roztrzęsiona. Tata Danny'ego podjechał, żeby mnie odebrać i zgubić tych debili.

*

Jechaliśmy długo. Carmen co kilka sekund patrzyła się do tyłu, czy nie jadą.
- Nikogo nie widzę. - zdawała co chwile relację.
- To to dobrze. A powiesz mi, Chelsea, o co z tym Justinem chodziło?
- Tak... - powiedziałam zrezygnowana - wpadłam na niego z lodami, ubrudziłam się cała, on zaczął przepraszać, ja zaproponowałam, żeby dał mi numer telefonu bo nie mogłam iść z nim na spacer, na który mnie zaprosił i...
- Napisał jej numer na ręce i zaczął uciekać przez paparazzi. - dokończyła Mia, patrząc się bezradnie w okno.
- Tak - potwierdziłam.
- Rozumiem... i co chcesz teraz zrobić? - zapytał troskliwy ojciec Carmen.
- Nie mam pojęcia... - wtedy Mia przytuliła mnie. Czułam, że Carmen patrzy się na mnie współczująco. Danny trzymał w rękach mapę, bo pojechaliśmy tak, że o mały włos nie zgubiliśmy się - zawiódł GPS. Chłopak Mii powtarzał co chwilę 'nie martw się , poznałaś Justina, to duży plus , oni się od ciebie odczepią'. Jednak ja w to nie wierzyłam.
Po 2 godzinach zrobiliśmy sobie piknik w pobliskim lesie. Niezawodny laptop, który Carmen położyła na kocu pozwolił nam na zobaczenie, czy plotki ucichły. Od razy, po włączeniu wpisała 'stars.com'.
- Co my tu mamy... - zaczęła. - Wpadka Jolie, Premiera filmu z Bloomem...
- Masz coś? - zniecierpliwiła się Mia.
- Cholera. - skrzywiła się.
- Jest? - zapytałam jednocześnie z ojcem Carmen.
- Tak - zamarła jej mina. - I to duużo.
- To czytaj wszystko! - krzyknął Danny.
Co tam było? Między innymi: 'Tajemnicza dziewczyna ma na imię Chelsea!' , 'Justin i Chelsea się nie wypowiadają' , 'Mamy zdjęcie ręki tajemniczej dziewczyny Justina z numerem!' , 'Fanki wpadły w szał, pojawiają się pierwsze pogróżki'. To ostatnie mnie bardzo zaniepokoiło. Poprosiłam przyjaciółkę, żeby kliknęła na tą plotkę.
- Więc tak. - zaczęła czytać - Fanki wpadły w szał i już zapowiadają, że Chelsea, nastoletnia dziewczyna mająca bardzo przyjemną randkę z Justinem nie będzie miała spokojnego życia. Mamy krótki wywiad z jedną z nich, która była świadkiem spotkania i opowie nam, co widziała! Zapraszamy do czytania.' - i teraz jest wywiad - Jestem London Tipton. Wczoraj, idąc na zakupy do projektantki Coco zauważyłam mojego Justinka. Zapisywał dziewczynie numer na ręce. On się uśmiechał do niej jak szalony, zakochany. To mnie wkurzyło! Zadzwoniłam do was. Tylko zauważył waszą furgonetkę i zaczął uciekać. Prawdopodobnie 'wielcy' zakochani mieli iść na spacer, Justin jej to zaproponował! - Tak mówi nasza informatorka. Inne dziewczyny w internecie piszą pogróżki typu'******, już nie żyjesz! , lub: odczep się od niego, wiem , gdzie mieszkasz, pożałujesz! , czy: nienawidzę Cię , wyjdź tylko na ulicę to pożałujesz... - głos Carmen się załamał. Miałam łzy w oczach, zaczęłam płakać. Danny przytulił mnie szybko i uspokajał. Był taki opiekuńczy... Mia się nie odzywała, ale czułam, że zżera ją zazdrość.

*

31 czerwca 2010 r.
Wczoraj o północy wróciłam do domu, nocowała u mnie w pokoju Carmen i Mia. Carmen była padnięta,od razu położyła się. Ja i moja 2 przyjaciółka gadałyśmy z moją mamą prawie pół nocy o wydarzeniach, plotkach, pogóżkach, które zawitały już do mojej skrzynki pocztowej. Ja zasnełam koło 4.30 , Mia w ogóle nie spała. Do 4.00 Słyszałam cichy szloch mamy, który po jakimś czasie ucichł. Rosalinda była podekscytowana, ale współczuła mi , ledwo co się uspokoiła i usnęła.
Godzina 6.30.
- Carmen, śpisz? - słyszałam Mia.
- Niee... - powiedziała przeciągłym głosem.
- Co będziemy dziś robi...
- Cii. - powiedziała Carmen i wyskoczyła z materacu położonego pod oknem. [Mia spała ze mną w łóżku - bez skojarzeń czy coś :d] Ja udawałam, że śpię. - O cholera. - powiedziała szeptem. - Mia, mozesz tu podejść? - rzekła Cicho, patrząc się w okno.
Mia zsunęła się z łóżka i prawdopodobnie szybko podeszła do okna.
- No pięknie... Carmen, zobacz czy śpi, a ja pójdę po jej mamę i zadzwoń po Danny'ego i Joe'go.
- Jasne. Tylko nie budź Rose. - dodała szeptem. Mia wyszła z mojego pokoju, drzwi się cicho zamknęły. Carmen gadała coś pod nosem.
- Nie, nie śpię, co się dzieje za oknem? - postanowiłam wstać i zobaczyć sama, o co chodzi. Zaczęłam schodzić z łóżka - z trudem , bo nie przespałam całej nocy.
- O, Miśka! - była przerażona. Stała przy oknie, z komórką przy uchu. Anulowała połączenie i podeszła do mnie. - Sama zobacz. - wskazała na okno.
Popatrzyłam się na bezradną Carmen - Stellą [tak ją nazywali znajomi] i podeszłam do okna. Zemdliło mnie. Było peełno ludzi. Paparazzi, jakieś dziewczyny.
- Jezus Maria! - krzyknęłam. Wtedy do pokoju wparowała mama z Bellą [tak znajomi nazywali Mia] , i podeszła szybko do okna.
- Och... - wyraźnie podbladła.

*

31 czerwca, godzina 17.00:
Cały dzień siedzieliśmy w domu. Ja, Mia, Carmen, Danny, Joe, Mama i Rose. Pod domem dalej było pełno paparazzich, ale nie tak dużo, jak o 6 rano. Mamy plan - o 12 w nocy wszyscy wyjedziemy do domu letniskowego taty Danny'ego i zostaniemy tam jakieś 2, 3 dni. Sam pan John Ellas zaoferował to nam, więc nie mieliśmy wyboru, bo nalegał (to tata Dannego Ellasa). Po tych 3 dniach wróciliśmy do domu. Mama była na mnie zła o tą całą historię. Pod naszymi oknsami dalej kręcili się paparazzi i robili mi fotki. Towarzyszyli mi w czasie spaceru, nie miałam za grosz prywatności.

*
4 lipca 2010r.
11.30.
Właśnie szykowałam się na spotkanie z Mią. Ubrałam biały top z jakimś czarnym napisem, krótkie, dźinsowe szorty i klapki. Wrzuciłam do torebki błyszczyk i komórkę. Moim nieodłącznym elementem od kilku dni stanowiły czarne, duże okulary. Schodząc na dół usłyszałam dzwięk dzwonka. Stanęłam w połowie schodów. Dzwonił Bieber. Wahałam się nad odebraniem, ale zrobiłam to. Serce biłomi coraz szybciej, oparłam się o ścianę, bo robiło misię słabo.
- Czego chcesz? - powiedziałam stanowczo. - Skąd masz mój numer?
- Dziś, godzina 13 , za pizzerią. na st. Mirandy 26. Bądź napewno. - rozłączył się.


*****

W poprzednich rozdziałach wdał się błąd. Napisałam, że chłopak Carmen to Danny, a to nieprawda. Chłopak Carmen to Joe, a Mii: Danny.

To tyyle. < 3 PISAĆ KOMENTARZE.

wtorek, 22 czerwca 2010

3 Rozdział 'Serwis plotkarski i oczarowanie'

W POPRZEDNIM ROZDZIALE:
Skręciłam do spożywczego , kupiłam 3 gałki lodów. Truskawkowe, czekoladowe i oczywiście ananasowe. Wychodząc wpadłam na kogoś.
- Cholera! Co robisz wariacie! - miałam upapraną całą bluzkę. Z lodów w upalny dzień - nici. Spojrzałam na nieznaną osobę.
- Justin Bieber?!

***
- Tak, to ja Justin - chłopak wyciągnął rękę, był niespokojny, ale zdecydowanie czymś jakby mile zaskoczony. Patrzył mi się głęboko w oczy.
- Ty, ty... - wydukałam, spojrzałam na jego bezradne oczy i rozłożone równie bezradnie ręce.
Poszłam sobie. Po prostu, poszłam, szybkim krokiem. Gdybym dłużej tam stała, oczarowałby mnie tym swym wzrokiem i ... zakochałabym się w nim, a tego nie chcę. Jesteśmy z 2 różnych światów. On, sławny piosenkarz, piękny głos, przystojny i wgl., a ja? zwykła dziewczyna ze zwykłymi problemami, bardzo przeciętna i wcale niesławna. Co on sobie myśli? Ciekawe, czy każdą laskę podrywa na spojrzenie...
Szłam żwawym krokiem, czułam na plecach jego wzrok. Po chwili usłyszałam od niego:
- Zaczekaj! Nie zwracałam na to uwagi. W myślach kotłowało mi się tylko jedno zdanie: 'Nie patrz w jego oczy'.
- Hej, zatrzymaj się! - nie dawał za wygraną. Słyszałam już jego kroki, na pewno biegł do mnie i za chwilę złapał mnie za ramię. Nie miałam wyboru, musiałam się zatrzymać, przecież nie będę się wyrywać, jakby to wyglądało. Zamknęłam oczy, nabrałam powietrza w płuca, otworzyłam i odwróciłam się z uśmiechem. Wg mnie to był grymas, a nie uśmiech.
- Tak? - zapytałam.
- Coś Ci wypadło - Justin patrzył się w moje oczy. Wypadła mi legitymacja. - Chelsea. Ładne imię. Mieszkasz kilka ulic dalej ode mnie,fajnie. - uśmiechnął się i pokazał swoje białe, hollywoodzkie zęby. Podał mi legitymacje. Było mi głupio...
- Przepraszam, ja.. - gapiłam się w jego oczy jak ostatnia wariatka. 'Ale ciacho' - myślałam sobie.
- Przepraszam za zniszczoną koszulkę, zapła...
- Dopierze się. - dodałam szybko.
- Aha, to dobrze. Może przejdziemy się? - zaproponował.
- Przepraszam, ale innym razem. Podaj mi numer komórki, to się zdzwonimy. - nie wiem, co mnie z tym numerem napadło, ale czułam, że chcę się jeszcze z nim spotkać, ale z drugiej strony tego nie chciałam.
- A tak tak, daj komórkę to wstukam Ci. - rzekł.
- Nie mam przy sobie. - zmartwiłam się.
- Może masz kartkę, albo znasz na pamięć. - miał również zmartwioną minę. Chyba mu zależało. ^^
- Ani tego nie mam, ani nie znam. - uśmiechnęłam się odchylając głowę do tyłu.
- To zapiszę Ci na ręce.! - krzyknął i patrzył na moją reakcję. Pokiwałam uśmiechnięta głową. Chłopak się starał więc dam mu szansę. Gdy skończył, dodał jeszcze:
- Tylko nikomu go nie dawaj, bo szalone fanki dopadną mnie. - To mnie wkurzyło. Wcale nie jest znany, a się o fanki martwi.
- Jasne. - zrzedła mi mina.
- Ok, to odprowadzę Cię do domu, jeśli pozwolisz. - chyba wyczuł, że powiedział coś nie tak.
Przytaknęłam. Nagle Justin zaczął uciekać za drzewo, w drodze krzyknął 'cholera'. nie miałam pojęcia, o co biega. Usłyszałam tylko gwałtowne hamowanie czarnej, dużej i lśniącej furgonetki. Postanowiłam podejść do niego.
- Hej, co się tak chowasz przede mną? - uśmiechnęłam się, zaglądając za drzewo. Jednak jego tam nie było. Widziałam, jak uciekał, więc pobiegłam za nim.

*
DOM CARMEN. 2 GODZINY PÓŹNIEJ.
Po wysłuchaniu mojej historii Mia, moja naj przyjaciółka była bardzo zaskoczona. Ona widziała Justina tylko raz na żywo, szedł koło kilku paparazzich z ochroniarzami.
- To dziwnie, że tak zwyczajnie wyszedł na ulice. Dopadły by go szalone fanki. A raczej paparazzi - stwierdziła, zagryzając popcorn.
- Ale wiesz, co do ucieczki, to mógł właśnie przed nimi uciekać. - wcięła się Carmen, wczesniej nie zainteresowana opowieścią o Bieberze. Patrzyła teraz na najnowsze plotki w swoim laptopie.
Coś mi zaświtało w głowie. Czarna furgonetka z jakimś różowo-niebieskim napisem. To na pewno byli oni! To był ten serwis plotkarski, który teraz ogląda Carmen.
- Hej, pokaż laptopa! - krzyknęłam podbiegając do niej na łóżko, na którym leżała na brzuchu, machając nogami. Chciałam sprawidzić, jak się nazywa ta strona.
- A prosze, proszę! - oddała mi go, patrząc się na mnie jak na wariatkę.
- O boże, to ty !!!! - krzyknęła, gdy przesuwała niezastąpione urządzenie.
- Że co? - byłam zdezorientowana. Podsunęła mi pod nos laptopa, pokazała nagłówek.
'JUSTIN BIEBER ZAPISUJE DZIEWCZYNIE NA RĘCE NUMER FONU. SĄ FOTKI!!!!!!!'

***
Na dziś to tyle, krótki,ale akcja sie rozwija. Będzie ciekawiej. Już niedługo dodam nowych bohaterów, jeszcze zobaczę, czy będą potrzebni.
Komentujcie < 333

niedziela, 20 czerwca 2010

BOHATEROWIE


CHELSEA 'Miśka' LOVATO
15 lat, chodzi do 2 gimnazjum 'Esiesen Junior School 4' w Atlancie. Ma o rok młodszą siostrę Rosalindę 'Rose' Lovato. Mieszka na St. Patricka 75 D , dwie ulice dalej o Justina Biebera. Hobby: Śpiew, taniec, spotkania z przyjaciółmi, pływanie. Nienawidzi: plastikowych dziewuch. Bardzo lubi Justina. Ma polskie korzenie, jej matka ma rodziców z polski.



ROSALINDA 'ROSE' LOVATO
14 lat, interesuje się modą, w przyszłości chce być znaną piosenkarką. Zabujana w Justinie. Lubi: Wszystko, co siębłyszczy i świeci, błyszczyki i chłopców. Jest wporządku co do Chelsea.




MIA STEWART
15 lat, jej pasja to taniec. Ma chłopaka Danny'ego. Przyjaciółka Chelsea, chodzą razem do klasy i na basen. Nigdy jej nie zawiedzie.



CARMEN WILLIAMS
16 lat, sąsiadka i przyjaciólka Chelsea, o rok starsza. Chodzi do prywatnego gimnazjum, bardzo bogata. Jej chłopak do Joe, który ją zdradza z innymi. Carmen nie przepada za Justinem, ostrzaga przed nim Miśkę.



DANNY
15 lat. Chłopak Mii, kolega Miśki , Carmen. Zna Justina, to jego dobry kumpel, gra na gitarze.



JUSTIN BIEBER
15 lat, Wschodząca gwiazda, piosenkarz, znany, bogaty, przystojny. Pierwsze spotkanie Miśki i Biebera - w spożywczym. 'Chelsea cała w lodach, Justin przeprasza patrząc czekoladowymi oczyma smutno na Miśkę. Miśka szybko wybacza. Tak zaczyna się ta znajomość.' Stara się wieść normalne życie, dlatego rodzice zapisują go do gimnazjum Chelsea.



LONDON TIPTON
Dziedziczka, głupia, zmuszona do chodzenia do gimnazjum Chelsea. Pordywa Justina, jest w nim zabujana. Justin jest nią oczarowany. Ma 2 przyjaciółki: Miley i Mirandę.

piątek, 18 czerwca 2010

2 Rozdział 'Przeprowadzka, lody i spotkanie'

OPIS MOJEGO OPOWIADANIA:
*Akcja - USA, Atlanta.
*Główni bohaterzy: Chelsea Lovato i Justin Bieber
*Dom Chelsea Lovato - głównej bohaterki (15 lat) , jej siostry Rosalindy (14 lat) i Mamy Luanny - St. Patricka 75 D
*dom jednorodzinny, duży

W POPRZEDNIM ROZDZIALE:
- Doktorze, moja głowa, strasznie boli! Co z moją babcią i mamą!?
- To przejdzie, podaliśmy Ci leki, musisz być silna. Twoja babcia... Ona... - załamał mu się głos. - Ona...

***
Nie mogłam nadal w to uwierzyć, to się nie mogło stać. Dziś ostatni raz zobaczyłam babcię. Była bardzo blada, nie dawała żadnego znaku życia. Wraz z innymi, którzy tu przybyli złożyłam na niej krwistoczerwoną różę. Moja mama również była tu obecna, miała lekki wstrząs mózgu, bo spadła ze schodów, gdy straciła przytomność. Już czuje się dobrze, na szczęście. Ja mam jeszcze małe omdlenia, ale to nie ważne... Było tam tak smutno, czarno i żałobnie. Nie mogła powstrzymać swoich łez, gdy trumna została zamknięta i złożona do głębokiego dołku. Ten dół miał kilka metrów. Rozmiarów mojego dołka nie da się opisać...

*
2 tygodnie później.
To już 2 dzień wakacji. W dniu zakończenia roku szkolnego, moja mama oznajmiła mi, że wyprowadzamy się do Atlanty z Florydy. [akcja dzieje się w USA] Byłam szczęśliwa, ponieważ mieszkają tu moje 2 przyjaciółki: Carmen i Mia :) Przez te kilka tygodni mieszkałyśmy [Ja, Rosalinda i mama] u ciotki Elli. Ona jest naprawdę straszna! Kazała nam sprzątać codziennie dom i zapłacić za to, co zużyłyśmy (prąd, wodę, światło, gaz) podczas, gdy mieszkałyśmy u niej... Cóż, są ludzie i ludziska.

*
30 czerwca 2010 r.
- Chelsea, słyszałaś o Bieberze? - zapytała mnie tego ranka przy śniadaniu w nowym domu moja młodsza o rok siostra, Rosalinda. Dookoła walały się jeszcze kartony z nowymi rzeczymi, stare spaliły się w pożarze. Wszystko.
- Bieber? Tak... Przed tą straszną tragedią. - w mgnieniu oka poczułam się bardzo smutna, przypomniały mi się te wszystkie wydarzenia, o których chciałam zapomnieć.
- Ah. Czyż on nie jest cudowny? Ale nie o to mi chodzi - moja sis przymrużyła oczy. Pewnie miała jakąś sensację - Zgadnij, gdzie on mieszka? - zaczęła ruszać brwiami.
- Hm... - nie miałam pojęcia. Nagle mnie olśniło! - Nie! To nie może być A..
- ATLANTA!!! - wybuchnęła. - mieszka 2 ulice dalej od naszej!
Wyplułam na nią całe mleko. Łyżka od płatków, którą trzymałam w ręce wpadła mi do jedzenia [płatki z mlekiem]. Miska pękła, śniadanie się rozlało, a ja byłam jak zaczarowana.
- Ty sobie ze mnie kpisz! - otrząsnęłam się.
- Nieprawda. Zaraz przyniosę Ci dowód rzeczowy. - Rosalinda zerwała się z miejsca, pobiegła schodami na górę. Słyszałam tylko przygłuchy tupot stóp i gramolenie czegoś po podłodze, potem przeciąganie kartonów i huk spadających czasopism. Trzask drzwi. Rose biegła z jakaś gazetą po schodach prosto do kuchni, która była połączona z pokojem gościnnym. Wszystko urządzone jak zawsze w bardzo fajnym stylu.
- O proszę - zaczęła nerwowo szukać czegoś w gazecie - chwilka... - otworzyła spis treści, znalazła zapewne odpowiedni artykuł i kilka sekund potem ukazał się moim oczom Justin. Jaki on był słodki! - Tu są jego dane itd. Patrz na to! - wskazała mi odpowiednią linijkę. - Atlanta, St. Georgia!
Zrobiło mi się słabo. To była prawda, a jednak, moja siostra nie kłamała. :d
- Ale będzie bosko, jak go pewnego, pięknego, wakacyjnego ranka spotkam na ulicy! - krzyknęła.
- Nie byłabym tego taka pewna... W końcu to gwiazda, nie będzie wychodzić np. do warzywniaka, bo go fanki napadną i nie dadzą mu spokoju. Założę się, że chodzi z tuzinem ochroniarzy dookoła swojego tyłka! - krzyknęłam i przeszła mi ochota ciągłego patrzenia się na JB.
- Pff, to normalny chłopak. Będziesz mi zazdrościć, jak pewnego, pięknego, wakacyjnego wieczoru pójdę z nim na randkę! - uśmiechnęła się triumfalnie.
- Taak? Ja Ci nie będę zazdrościć, jeśli pewnej pięknej, wakacyjnej nocy będziesz wypłakiwać litry łez przez niego. Helloł, to gwiazda i nie możliwe, że się z nim kiedykolwiek spotkamy. Spójrz na to choć trochę realistycznie dzieciaku! - krzyknęłam, rzuciłam na talerz napoczętą grzankę, wzięłam torbę i wyszłam z domu. Trzasnęłam głośno drzwiami.
Głupia, młodsza siostra. I ja też jestem głupia! Idąci tłumiąc wszystko w sobie [żeby zaraz nie wybuchnąć] patrzyłam się groźnym wzrokiem wbitym w ziemię. Skręciłam do spożywczego , kupiłam 3 gałki lodów. Truskawkowe, czekoladowe i oczywiście ananasowe. Wychodząc wpadłam na kogoś.
- Cholera! Co robisz wariacie! - miałam upapraną całą bluzkę. Z lodów w upalny dzień - nici. Spojrzałam na nieznaną osobę.
- Justin Bieber?!

****
Taki średni ten rozdział, alezawsze coś - w końcu rozwinięcie akcji ;P.
Jutro zamieszczę notkę z bohaterami .
Dodawajcie się do obserwatorów. ;]
Kolejna notka być może w niedzielę jutro, ale nie obiecuję nic :d
Pozdrawiam, piszcie komentarze.

czwartek, 17 czerwca 2010

1 Rozdział 'Pożar'.

Siedziałam sobie spokojnie w kuchni, popijając ciepłą herbatę i przeglądając najnowszą plotkarską gazetę dla nastolatek. 'Justin Bieber - nowa nastoletnia gwiazda!' - tak brzmiała jedna z plotek głównych. Przyjrzałam się małemu zdjęciu.
- Znowu jakiś nieudacznik... - pomyślałam. Otworzyłam gazetę na proponowanej stronie z okładki i zobaczyłam przystojniaka ze świetnym stylem i pięknymi, rozmarzonymi, czekoladowymi oczami... Zawsze tak właśnie wyobrażałam sobie idealnego chłopaka. Moje rozmyślenia przerwał mi niepokojący zapach. Zapach dymu. Zapach spalonego drewna. Rzuciłam się do drzwi. Po prostu - coś mi nie pasowało. Dotknęłam gwałtownie klamki i odskoczyłam: była niesamowicie gorąca! Spod zamkniętych drzwi wydobywał się szaroczarny dym, pomyślałam, że nie ma nad czym się zastanawiać, bo zaraz wszyscy zginiemy, a co gorsza, jak ogień dostanie się do gazu, to nie będzie żartów.
- Mamooo! Babciu!!!!! Ratunku!!! - zaczęłam drzeć się z całych sił, jednak w odpowiedzi usłyszałam iskry, które opatulały drzwi do kuchni. Próbowałam otworzyć okno, jednak od kiedy pamiętam, miałam z nim problemy,bo było stare i klamka nie tak chodziła.Zobaczyłam całe życie przed oczami, dobre i złe chwile, zobaczyłam zmarłego ojca i jego wypadek samochodowy. Czułam się tak, jakbym nawąchała się jakiegoś trującego paskudztwa.
-Ratunku!!! - próbowałam z ostatkiem sił, po raz kolejny. Okno się nie otwierało, kuchnia była cała zadymiona. Kilka sekund później usłyszałam głośny sygnał straży pożarnej i karetki. Było tu piekielnie gorąco, nie dało sę wytrzymać. Szukałam czegoś, żeby wyważyć drzwi, nie wiedziałam kompletnie, jaksię w takiej sytuacjizachować. Za lodówką znalazłam kamienie,które babcia schowała w czasie przeprowadzki, bo chciała urządzić skalniaczek. Wpadł mi do głowy szalony i ostateczny pomysł: chwyciłam skałę i z całych sił rzuciłam ją przez okno. Zakryłam głowę ręką, szyba rozbiła się w maczek. Czułam, jak odłamki szyby wbiły mi się w nogi. Usłyszałam także przerażony okrzyk ludzi. A potem zobaczyłam wszystkich świętych...

*

Biało. Tak chyba musi wyglądać niebo. Jesli tak, to ja tu zostaję. Widziałam niewyraźne kontury osób, które miały zakryty nos i usta. Może to święci? W oddali , w górze , w stanie najwyższej bieli widziałam ojca, szedł do mnie uśmiechając się, robiąc małe, ale stanowcze kroczki. Nade mną latały białe gołębie. Ojciec był coraz bliżej i ... stanął. Wyciągnął swoją rękę. Chciałam mu podać swoją, lecz nie mogłam. Byłam jak sparaliżowana. Nie odczuwałam bólu ani złości, odczuwałam szczęście. Takiego stanu szczęścia jeszcze nigdy nie osiągnęłam. Mój tato chciał mnie chyba pogłaskać po głowie, już był milimetr od niej, lecz wtedy sen prysnął. Ktoś mnie próbował przebudzić, ocucić.
- Michalino, słyszysz mnie? - powiedziała osoba, która wyglądała jak święta z mojego 'snu'. (miała zakryte usta i nos).
- Och, ałaaa.... - złapałam się za rękę i głowę jednocześnie. Do dłoni miałam doczepiony dziwny kabelek. - Tak.... - powiedziałam nie zapominając o pytaniu dziwnej postaci.
- Pamiętasz, co się stało godzinę temu? - zapytał.
Lecz.. Nic nie pamiętałam, tylko ten sen..
- Widziałam ojca, było biało... latały białe gołębie i święci... - plątałam się. - byłam bardzo szczęśliwa... - mrużyłam oczy od jakrawego światła. Usłyszałam też wtedy szmery innych osób, jakieś głosy, szepty.
- Michalino , znajdujesz się w szpitalu, ja jestem lekarzem: Maciejem Zdepczykiem. straciłaś przytomność, o mały włos nie udusiłaś się dymem. Pamiętasz? - zapytał z nadzieją w głosie.
- Dym... Pamiętam, rozbiłam okno i... wszyscy święci mi się ukazali... - dalej coś plotłam.
- Wszyscy święci? Hm. Czy wiesz coś jeszcze, co wtedy robiłaś, wcześniej?
- Justin Bieber, czytałam o nim.
- Zanotujcie wszystko, co do tej pory mówila.. - powiedział cicho lekarz.
- Poczułam nieprzyjemny zapach i klamka była gorąca.
- To dobrze, że pamiętasz. - Odetchnął z ulgą.
- Doktorze, moja głowa, strasznie boli! Co z moją babcią i mamą!?? - skrzywiłam się trzymając głowę, jakby miała zaraz odpaść. Wyłupiłam na niego obolałe oczy, nie byłamc hyba jeszcze do końca przytomna.
- To przejdzie, podaliśmy Ci leki, musisz być silna. Twoja babcia... Ona... - załamał mu się głos. - Ona...

****
Hej ;) Jestem Strawberry i będę pisała opowiadanie, myślę, ze spodoba się wam. w kolejnym rozdziale będzie więcej o JB. ;p
Jak narazie będętrzymać was w niepewności, ale wątpię, ze ktokolwiekto czyta. Do napisania. ; ***