niedziela, 27 czerwca 2010

4 Rozdział 'Tajemniczy telefon i paparazzi'

W POPRZEDNIM ROZDZIALE:
- O boże, to ty !!!! - krzyknęła, gdy przesuwała niezastąpione urządzenie.
- Że co? - byłam zdezorientowana. Podsunęła mi pod nos laptopa, pokazała nagłówek.
'JUSTIN BIEBER ZAPISUJE DZIEWCZYNIE NA RĘCE NUMER FONU. SĄ FOTKI!!!!!!!'

*****

Pod domem Carmen było dużo paparazzich. Zrobiło mi się słabo od błysków fleszy. Na szczęście byli moi cudowni przyjaciele. Mia, Danny, Carmen. Jakiś facet pytał mnie, czy mam numer Biebera, inny czy Justin to mój chłopak, a reszta pytała o nasze spotkanie. Nie odpowiedziałam na żadne , Mia podała mi czarne okulary, które szybko założyłam na nos, byłam roztrzęsiona. Tata Danny'ego podjechał, żeby mnie odebrać i zgubić tych debili.

*

Jechaliśmy długo. Carmen co kilka sekund patrzyła się do tyłu, czy nie jadą.
- Nikogo nie widzę. - zdawała co chwile relację.
- To to dobrze. A powiesz mi, Chelsea, o co z tym Justinem chodziło?
- Tak... - powiedziałam zrezygnowana - wpadłam na niego z lodami, ubrudziłam się cała, on zaczął przepraszać, ja zaproponowałam, żeby dał mi numer telefonu bo nie mogłam iść z nim na spacer, na który mnie zaprosił i...
- Napisał jej numer na ręce i zaczął uciekać przez paparazzi. - dokończyła Mia, patrząc się bezradnie w okno.
- Tak - potwierdziłam.
- Rozumiem... i co chcesz teraz zrobić? - zapytał troskliwy ojciec Carmen.
- Nie mam pojęcia... - wtedy Mia przytuliła mnie. Czułam, że Carmen patrzy się na mnie współczująco. Danny trzymał w rękach mapę, bo pojechaliśmy tak, że o mały włos nie zgubiliśmy się - zawiódł GPS. Chłopak Mii powtarzał co chwilę 'nie martw się , poznałaś Justina, to duży plus , oni się od ciebie odczepią'. Jednak ja w to nie wierzyłam.
Po 2 godzinach zrobiliśmy sobie piknik w pobliskim lesie. Niezawodny laptop, który Carmen położyła na kocu pozwolił nam na zobaczenie, czy plotki ucichły. Od razy, po włączeniu wpisała 'stars.com'.
- Co my tu mamy... - zaczęła. - Wpadka Jolie, Premiera filmu z Bloomem...
- Masz coś? - zniecierpliwiła się Mia.
- Cholera. - skrzywiła się.
- Jest? - zapytałam jednocześnie z ojcem Carmen.
- Tak - zamarła jej mina. - I to duużo.
- To czytaj wszystko! - krzyknął Danny.
Co tam było? Między innymi: 'Tajemnicza dziewczyna ma na imię Chelsea!' , 'Justin i Chelsea się nie wypowiadają' , 'Mamy zdjęcie ręki tajemniczej dziewczyny Justina z numerem!' , 'Fanki wpadły w szał, pojawiają się pierwsze pogróżki'. To ostatnie mnie bardzo zaniepokoiło. Poprosiłam przyjaciółkę, żeby kliknęła na tą plotkę.
- Więc tak. - zaczęła czytać - Fanki wpadły w szał i już zapowiadają, że Chelsea, nastoletnia dziewczyna mająca bardzo przyjemną randkę z Justinem nie będzie miała spokojnego życia. Mamy krótki wywiad z jedną z nich, która była świadkiem spotkania i opowie nam, co widziała! Zapraszamy do czytania.' - i teraz jest wywiad - Jestem London Tipton. Wczoraj, idąc na zakupy do projektantki Coco zauważyłam mojego Justinka. Zapisywał dziewczynie numer na ręce. On się uśmiechał do niej jak szalony, zakochany. To mnie wkurzyło! Zadzwoniłam do was. Tylko zauważył waszą furgonetkę i zaczął uciekać. Prawdopodobnie 'wielcy' zakochani mieli iść na spacer, Justin jej to zaproponował! - Tak mówi nasza informatorka. Inne dziewczyny w internecie piszą pogróżki typu'******, już nie żyjesz! , lub: odczep się od niego, wiem , gdzie mieszkasz, pożałujesz! , czy: nienawidzę Cię , wyjdź tylko na ulicę to pożałujesz... - głos Carmen się załamał. Miałam łzy w oczach, zaczęłam płakać. Danny przytulił mnie szybko i uspokajał. Był taki opiekuńczy... Mia się nie odzywała, ale czułam, że zżera ją zazdrość.

*

31 czerwca 2010 r.
Wczoraj o północy wróciłam do domu, nocowała u mnie w pokoju Carmen i Mia. Carmen była padnięta,od razu położyła się. Ja i moja 2 przyjaciółka gadałyśmy z moją mamą prawie pół nocy o wydarzeniach, plotkach, pogóżkach, które zawitały już do mojej skrzynki pocztowej. Ja zasnełam koło 4.30 , Mia w ogóle nie spała. Do 4.00 Słyszałam cichy szloch mamy, który po jakimś czasie ucichł. Rosalinda była podekscytowana, ale współczuła mi , ledwo co się uspokoiła i usnęła.
Godzina 6.30.
- Carmen, śpisz? - słyszałam Mia.
- Niee... - powiedziała przeciągłym głosem.
- Co będziemy dziś robi...
- Cii. - powiedziała Carmen i wyskoczyła z materacu położonego pod oknem. [Mia spała ze mną w łóżku - bez skojarzeń czy coś :d] Ja udawałam, że śpię. - O cholera. - powiedziała szeptem. - Mia, mozesz tu podejść? - rzekła Cicho, patrząc się w okno.
Mia zsunęła się z łóżka i prawdopodobnie szybko podeszła do okna.
- No pięknie... Carmen, zobacz czy śpi, a ja pójdę po jej mamę i zadzwoń po Danny'ego i Joe'go.
- Jasne. Tylko nie budź Rose. - dodała szeptem. Mia wyszła z mojego pokoju, drzwi się cicho zamknęły. Carmen gadała coś pod nosem.
- Nie, nie śpię, co się dzieje za oknem? - postanowiłam wstać i zobaczyć sama, o co chodzi. Zaczęłam schodzić z łóżka - z trudem , bo nie przespałam całej nocy.
- O, Miśka! - była przerażona. Stała przy oknie, z komórką przy uchu. Anulowała połączenie i podeszła do mnie. - Sama zobacz. - wskazała na okno.
Popatrzyłam się na bezradną Carmen - Stellą [tak ją nazywali znajomi] i podeszłam do okna. Zemdliło mnie. Było peełno ludzi. Paparazzi, jakieś dziewczyny.
- Jezus Maria! - krzyknęłam. Wtedy do pokoju wparowała mama z Bellą [tak znajomi nazywali Mia] , i podeszła szybko do okna.
- Och... - wyraźnie podbladła.

*

31 czerwca, godzina 17.00:
Cały dzień siedzieliśmy w domu. Ja, Mia, Carmen, Danny, Joe, Mama i Rose. Pod domem dalej było pełno paparazzich, ale nie tak dużo, jak o 6 rano. Mamy plan - o 12 w nocy wszyscy wyjedziemy do domu letniskowego taty Danny'ego i zostaniemy tam jakieś 2, 3 dni. Sam pan John Ellas zaoferował to nam, więc nie mieliśmy wyboru, bo nalegał (to tata Dannego Ellasa). Po tych 3 dniach wróciliśmy do domu. Mama była na mnie zła o tą całą historię. Pod naszymi oknsami dalej kręcili się paparazzi i robili mi fotki. Towarzyszyli mi w czasie spaceru, nie miałam za grosz prywatności.

*
4 lipca 2010r.
11.30.
Właśnie szykowałam się na spotkanie z Mią. Ubrałam biały top z jakimś czarnym napisem, krótkie, dźinsowe szorty i klapki. Wrzuciłam do torebki błyszczyk i komórkę. Moim nieodłącznym elementem od kilku dni stanowiły czarne, duże okulary. Schodząc na dół usłyszałam dzwięk dzwonka. Stanęłam w połowie schodów. Dzwonił Bieber. Wahałam się nad odebraniem, ale zrobiłam to. Serce biłomi coraz szybciej, oparłam się o ścianę, bo robiło misię słabo.
- Czego chcesz? - powiedziałam stanowczo. - Skąd masz mój numer?
- Dziś, godzina 13 , za pizzerią. na st. Mirandy 26. Bądź napewno. - rozłączył się.


*****

W poprzednich rozdziałach wdał się błąd. Napisałam, że chłopak Carmen to Danny, a to nieprawda. Chłopak Carmen to Joe, a Mii: Danny.

To tyyle. < 3 PISAĆ KOMENTARZE.

3 komentarze:

  1. Ciekawie :) Czekam na kolejne rozdzdiały.. :P

    OdpowiedzUsuń
  2. No nawet nawet ;p
    Poinformuj mnie o kolejnym rozdziale!

    http://labirynt-zwany-zyciem.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarza ;* Pamiętaj, żeby dodać się do obserwatorów! ;]