czwartek, 17 czerwca 2010

1 Rozdział 'Pożar'.

Siedziałam sobie spokojnie w kuchni, popijając ciepłą herbatę i przeglądając najnowszą plotkarską gazetę dla nastolatek. 'Justin Bieber - nowa nastoletnia gwiazda!' - tak brzmiała jedna z plotek głównych. Przyjrzałam się małemu zdjęciu.
- Znowu jakiś nieudacznik... - pomyślałam. Otworzyłam gazetę na proponowanej stronie z okładki i zobaczyłam przystojniaka ze świetnym stylem i pięknymi, rozmarzonymi, czekoladowymi oczami... Zawsze tak właśnie wyobrażałam sobie idealnego chłopaka. Moje rozmyślenia przerwał mi niepokojący zapach. Zapach dymu. Zapach spalonego drewna. Rzuciłam się do drzwi. Po prostu - coś mi nie pasowało. Dotknęłam gwałtownie klamki i odskoczyłam: była niesamowicie gorąca! Spod zamkniętych drzwi wydobywał się szaroczarny dym, pomyślałam, że nie ma nad czym się zastanawiać, bo zaraz wszyscy zginiemy, a co gorsza, jak ogień dostanie się do gazu, to nie będzie żartów.
- Mamooo! Babciu!!!!! Ratunku!!! - zaczęłam drzeć się z całych sił, jednak w odpowiedzi usłyszałam iskry, które opatulały drzwi do kuchni. Próbowałam otworzyć okno, jednak od kiedy pamiętam, miałam z nim problemy,bo było stare i klamka nie tak chodziła.Zobaczyłam całe życie przed oczami, dobre i złe chwile, zobaczyłam zmarłego ojca i jego wypadek samochodowy. Czułam się tak, jakbym nawąchała się jakiegoś trującego paskudztwa.
-Ratunku!!! - próbowałam z ostatkiem sił, po raz kolejny. Okno się nie otwierało, kuchnia była cała zadymiona. Kilka sekund później usłyszałam głośny sygnał straży pożarnej i karetki. Było tu piekielnie gorąco, nie dało sę wytrzymać. Szukałam czegoś, żeby wyważyć drzwi, nie wiedziałam kompletnie, jaksię w takiej sytuacjizachować. Za lodówką znalazłam kamienie,które babcia schowała w czasie przeprowadzki, bo chciała urządzić skalniaczek. Wpadł mi do głowy szalony i ostateczny pomysł: chwyciłam skałę i z całych sił rzuciłam ją przez okno. Zakryłam głowę ręką, szyba rozbiła się w maczek. Czułam, jak odłamki szyby wbiły mi się w nogi. Usłyszałam także przerażony okrzyk ludzi. A potem zobaczyłam wszystkich świętych...

*

Biało. Tak chyba musi wyglądać niebo. Jesli tak, to ja tu zostaję. Widziałam niewyraźne kontury osób, które miały zakryty nos i usta. Może to święci? W oddali , w górze , w stanie najwyższej bieli widziałam ojca, szedł do mnie uśmiechając się, robiąc małe, ale stanowcze kroczki. Nade mną latały białe gołębie. Ojciec był coraz bliżej i ... stanął. Wyciągnął swoją rękę. Chciałam mu podać swoją, lecz nie mogłam. Byłam jak sparaliżowana. Nie odczuwałam bólu ani złości, odczuwałam szczęście. Takiego stanu szczęścia jeszcze nigdy nie osiągnęłam. Mój tato chciał mnie chyba pogłaskać po głowie, już był milimetr od niej, lecz wtedy sen prysnął. Ktoś mnie próbował przebudzić, ocucić.
- Michalino, słyszysz mnie? - powiedziała osoba, która wyglądała jak święta z mojego 'snu'. (miała zakryte usta i nos).
- Och, ałaaa.... - złapałam się za rękę i głowę jednocześnie. Do dłoni miałam doczepiony dziwny kabelek. - Tak.... - powiedziałam nie zapominając o pytaniu dziwnej postaci.
- Pamiętasz, co się stało godzinę temu? - zapytał.
Lecz.. Nic nie pamiętałam, tylko ten sen..
- Widziałam ojca, było biało... latały białe gołębie i święci... - plątałam się. - byłam bardzo szczęśliwa... - mrużyłam oczy od jakrawego światła. Usłyszałam też wtedy szmery innych osób, jakieś głosy, szepty.
- Michalino , znajdujesz się w szpitalu, ja jestem lekarzem: Maciejem Zdepczykiem. straciłaś przytomność, o mały włos nie udusiłaś się dymem. Pamiętasz? - zapytał z nadzieją w głosie.
- Dym... Pamiętam, rozbiłam okno i... wszyscy święci mi się ukazali... - dalej coś plotłam.
- Wszyscy święci? Hm. Czy wiesz coś jeszcze, co wtedy robiłaś, wcześniej?
- Justin Bieber, czytałam o nim.
- Zanotujcie wszystko, co do tej pory mówila.. - powiedział cicho lekarz.
- Poczułam nieprzyjemny zapach i klamka była gorąca.
- To dobrze, że pamiętasz. - Odetchnął z ulgą.
- Doktorze, moja głowa, strasznie boli! Co z moją babcią i mamą!?? - skrzywiłam się trzymając głowę, jakby miała zaraz odpaść. Wyłupiłam na niego obolałe oczy, nie byłamc hyba jeszcze do końca przytomna.
- To przejdzie, podaliśmy Ci leki, musisz być silna. Twoja babcia... Ona... - załamał mu się głos. - Ona...

****
Hej ;) Jestem Strawberry i będę pisała opowiadanie, myślę, ze spodoba się wam. w kolejnym rozdziale będzie więcej o JB. ;p
Jak narazie będętrzymać was w niepewności, ale wątpię, ze ktokolwiekto czyta. Do napisania. ; ***

3 komentarze:

  1. spoko zaczyna mi sie podobać
    jestem Heloł^wymiatam ale nie wiem czemu nie mogę się zalogować :)

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarza ;* Pamiętaj, żeby dodać się do obserwatorów! ;]