poniedziałek, 28 czerwca 2010

5 Rozdział 'Musimy to powtórzyć' + NOWI BOHATEROWIE

W POPRZEDNIM ROZDZIALE:
Dzwonił Bieber. Wahałam się nad odebraniem, ale zrobiłam to. Serce biło mi coraz szybciej, oparłam się o ścianę, bo robiło mi się słabo.
- Czego chcesz? - powiedziałam stanowczo. - Skąd masz mój numer?
- Dziś, godzina 13 , za pizzerią. na st. Mirandy 26. Bądź na pewno. - rozłączył się.


***


Zgubiłam kilku fotoreporterów gdzieś w tłumie czekających ludzi. Wsiadłam do odpowiedniego autobusu. Miałam na sobie wielkie okulary i duży kapelusz, przez co nikt mnie nie poznał, przede wszystkim fanki, które siedziały przede mną i rozmawiały o tej 'głupiej' dziewczynie, czyli o mnie. Po drodze w zaduszonym busie dzwonił do mnie Danny, czy nie potrzebuję obstawy, ale jak na razie odmówiłam. W fonie wyszukałam numer do Mii i powiedziałam, że J. do mnie dzwonił prosząc o spotkanie. Uprzedziłam oczywiście, że się spóźnię.
Ta pizzeria była naprawdę daleko. Jechałam już dojść długo. Gdy w końcu pojazd stanął, z ulgą wysiadłam z niego. Popatrzyłam się dookoła. Nic specjalnego , nawet nigdy tu jeszcze nie byłam. Zaczęłam szukać dokładnego adresu, Mirandy 26. Przed chwilą odeszłam spod Mirandy 2 i widać, że numery rosną naprzód, jak idę. Po kilku minutach znalazłam się koło małego, podrzędnego baru. Obeszłam go dookoła, nikogo nie było. Czekałam koło wejścia. Nagle usłyszałam jakiś szum na tyłach. Mniej więcej taki: 'psssst, psssst'. Miałam nadzieję, że to on, bo prażyłam się w tym słońcu, które parzyło dziś tak niemiłosiernie... Stanowczym krokiem podeszłam i zaglądałam na tyły. Kilka metrów dalej były ogrodzenia i jakieś pole z wysokimi trawami. Za nim zobaczyłam Justina i jego lekko ubrudzone spodnie, ukrywał się za drzewem. Standardowo ;))
- To Ty. - stwierdziłam.
- Chelsea, jesteś. Przejdziesz przez to? - zapytał pokazując mi dziurę w plocie.
- Jasne, nie takie rzeczy się w dzieciństwie robiło. - uśmiechnęłam się i podbiegłam do płota, przechodząc przez szczelinę. Trochę się pokaleczyłam, ale to nic. Za chwilę stanęlam już przy nim, patrząc się w jego smutne, czekoladowe oczy.
- Gniewasz się za tą całą historię na mnie? Wiesz, ja nie chciałem cię wciągać w ten szalony świat plotek, fotoreporterów. Wybaczysz mi? - zza pleców wyciągnął wielki bukiet herbacianych róż.
- Justin... Nie musiałeś - uśmiechnęłam się tak pięknie, jak tylko potrafiłam. - Muszę się zastanowić. Kilkadziesiąt grożących mi fanek i paparazzich pod moim oknem to nie jest na jedno przepraszam.
- Wiem, tylko ja nie wiem, co mam z tym robić, sam ledwo co sobie z tym radzę. Najlepiej , jak spotkamy się w bardziej wygodnym miejscu , bo tutaj... - rozejrzał się dookoła. - Tu nie ma jak pogadać na spokojnie. Wiesz, kto Ci groził? - zapytał z ciekawością.
- Jakaś... London Tipton? Dziedziczka, czy coś... - machnełam ręką.
- A co wy tu robicie!? - Oboje się przeraziliśmy na widok pewnej dziewczyny stojącej za płotem z jakimś kartonem. - Justin Bieber!!?? Chelsea!!?? - upuściła karton, z niego wysypały się mrożone pizze i soczki. Pobiegła szybko na zaplecze.
- Zrywamy się! - szarpnął mnie za rękę. Byłam zdezorientowana, nie mogłam się wyplątać z jego mocnego uścisku.
- To boli! - krzyczałam, jednak onnie zwracał na mnie uwagi.

*

Wszędzie były pola, kilka pięknych, zielonych, rozłożystych drzew, ani jednej, żywej duszy czy zabudowań. Zatrzymaliśmy się dopiero pod jakimś drzewem, klapnęliśmy sobie pod nim i oparliśmy głowy o nie.
- Masz wodę? - zapytałam J.
- Ehh , chyba coś mam. - wyciągnął ze swojej czarnej torby litrową , prawie już pustą butelkę. Wypiła wszystko, zanim J. się skapnął. ;)
- A dla mnie? - rozłożył ręce patrząc się zły i spragniony na mnie. Ja zaczęłam się śmiać i uderzyłam dojść mocno Biebera w głowę pustą butelką. To nie było koniec, dla odwzajemnienia ataku Justin rzucił mi za dekolt kęp suchej trawy :d
- Pożałujesz tego! - Justin pokładał się ze śmiechu, gdy usuwałam to wstrętne, kujące siano.
Czas zleciał nam bardzo przyjemnie. Robiliśmy z nudów wiele różnych śmiesznych i fajnych rzeczy. Najpierw położyliśmy się koło siebie w ramach odpoczynku i obserwowaliśmy chmury. Justin ujrzał w nich smoka i serce, ja ujrzałam hipopotama i także wielkie serce nad nami.
- Chyba musimy coś z tym znakiem prosto z nieba zrobić... - Justin szepnął mi do ucha. Odwróciłam głowę w jego stronę. Zrozumiałam, o co mu chodzi.
Justin musnął mnie lekko w usta. To było bardzo przyjemne, nie zaprzeczam. Tylko... moje postanowienie, żeby się w nim nie zakochać odeszło gdzieś w nieznane. Teraz nie myślałam o tym, byłam zajęta wyłącznie nami. Po tej wymianie pocałunków Justin mocno mnie przytulił. Nie mówiliśmy nic, leżeliśmy patrząc się na błękitne niebo. Mimo, że znałam go tak krótko , trochę z gazet i z 1 (!) rozmowy , to czułam, że jest mi bardzo, ale to bardzo bliski.


*

19.30
Końcówkę dnia spędziłam z Justinem, Mia nagrała mi się chyba z 20 razy na telefon, dużo razy próbowała też dzwonić. Ale ona w tych chwilach była nieważna. Justin nie mógł mnie odprowadzić. Zamówił dla mnie taksówkę, a po niego przyjechała menadżerka Tina. Pod domem czekał na mnie Danny z jakimś kumplem. Przysłała go Mia na przeszpiegi ;)
- No jesteś!! Wiesz, jak Milka (Mia) się o ciebie martwi? - krzyknął.
- Przepraszam, ale wypadło mi coś ważnego - uśmiechnęłam się, bo przypomniał mi się Justin - Może przedstawisz nas? - zapytałam spoglądając na bardzo przystojnego chłopaka.
- A, to Twoja obstawa, którą Ci oferowałem. Jesse Efron. - chłopak popatrzył się na mnie błękitnymi oczyma.
- Chelsea Lovato.
- Jesse. - uśmiechnął się nieziemsko do mnie. W tym momencie odpłynęłam ;pp
- Danny, możesz na strone? Przepraszam cię, Jesse. - skrzywiłam się do Danny'ego i szarpnęłam go.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że to taki przystkojniak? Chętnie bym go przyjeła na stanowisko mojego ochroniarza i nie tylko. Masz mi załatwić jego numer telefonu! - uśmiechnęłam się mówiąc szeptem.
- Ok, ok, masz to załatwione. - podeszlismy znów do przystkojniaka, chwilę sie pośmialiśmy i pogadaliśmy. Okazało się, że Jesse kocha śpiewać. Powiedział, ze kiedyś napisze dla mnie piosenkę. ^^

*

21.00
Mimo, że byla dopiero 21, nie chciało mi się iść spać. Wzięłam prysznic, ubrałam koszulę nocną, odpaliłam komputer i Skype'a. Nie było nikogo dostępnego, więc wysłałam do Justina esa, żeby mi podał swój numer. Przyszedł natychmiast. Justin był dostępny, ja od razu dodałam go na listę znajomych. Jego opis brzmiał' Ch.: Musimy to powtórzyć , obeciaj : **'. W tym momencie zrobiło mi się źle i smutno. A co z Jesse?.
Oto nasza rozmowa:
J: Cześć ;*
Ch.: No no, Justin, fajnie, że jesteś ^^
J.: Obiecujesz?
Ch.: Co? Ah... No pewnie!
J.: To kiedy?
Ch.: Może w poniedziałek?
J.: Nie rób mi tego. Uschnę z tęsknoty ;)
Ch.: Nie uschniesz , musisz tylko dużo pić.
J.: Nie możemy wcześniej?
Ch.: Niedziela?
J.: Mam calą zajętą. Gdyby nie było to takie skomplikowane, zaprosiłbym cię na premierę.
Ch.: Ale jest, i wtedy by wybuchł skandal, uwierz mi.
J.: Nawet do kina cię nie mogę zaprosić. Wybacz.
Tu mnie zatkało. Nie odpisywałam z 5 minut.
J.: Jesteś?
Ch.: Tak..
J.: Pisz coś! ;]]
Ch.: Jestin.. kim ja dla Ciebie jestem?
J.: Świetną dziewczyną.
Ch.: Fajnie ;)
J.: A Ja?
Ch.: Super chłopakiem :*
J.: ; dd. Przepraszam, muszę iść..
Ch.: :) Jasne, to do poniedziałku?
J.: Oczywiście, co do gdziny jeszcze się zdzwonimy :*
Ch.: Ok, bd tęsknić ;*
J.: I ja też ;(

-------------

NOWI BOHATEROWIE:


LILY CYRUS
15 letnia dziewczyna , przyjaciółka Mii , zapoznaje się z Carmen i Chelsea, zostają przyjaciółkami. Zna Justina i jest jego fanką.



SELENA KNOWLES
Ma 16 lat, wróg Mii, Carmen, Chelsea i Lily, wielka fanka Biebera, próbuje go uwodzić. Pracuje w pizzerii.



JESSE EFRON
16 lat, zakochany w Chelsea, ona go traktuje tylko jako przyjaciela i fajnego chłopaka, lecz nikogo więcej. Jesse to kumpel Danny'ego. Jest modelem w młodzieżowej gazecie.


------------------

Krótki, ale zawsze coś.
Wyjeżdżam na 4 dni do kuzynki, więc następny rozdział jakoś za 5 dni być może będzie. :]
A tak wgl nie wiem, czy ktokolwiek to czyta. Jeśli tak, to piszcie komentarze, czy coś.
Dodajcie się do obserwatorów! .

1 komentarz:

Dzięki za komentarza ;* Pamiętaj, żeby dodać się do obserwatorów! ;]