W POPRZEDNIM ROZDZIALE:
Nie wiedziałam gdzie iść. To miasto było mi w końcu zupełnie obce. Płakałam jak głupia - w końcu moje największe marzenie legło w gruzach. Mój oddech był nierówny, czułam, jak serce szybko bije. Usiadłam na betonie przy topiącej się od słońca blaszanej ścianie studia zanosząc się coraz to większym płaczem.
***
27 sierpnia, godz. 8.00
Promienie Hollywoodzkiego słońca muskały moje policzki już od porannych godzin. Założyłam turkusowy szlafrok i poszłam do łazienki wykonać poranne czynności. Wzięłam zimny prysznic. Wysuszyłam włosy i wyprostowałam je dokładnie. Ubrałam TO [bez torebki i okularów. xd]. Po wyjściu skierowałam się w stronę tarasu. Przypominał mi trochę mój: tu także było drzewo, lecz zbyt młode i z pewnością nie utrzymałoby mnie i mojego wielkiego żalu do całego świata. Usiadłam na krzesełku ogrodowym w cieniu i zaczęłam myśleć o tym żałosnym castingu, o tej szm*cie Jasmine i straconej szansie. Nagle ktoś zapukał do mojego pokoju. Zerwałam się z krzesła i otworzyłam drzwi.
- Justin, a co ty tu rano tak robisz? - zapytałam ze sztucznym uśmieszkiem.
- Nie cieszysz się na mój widok?. Jeśli nie,to sobie pójdę. - udawał obrażonego.
- No co ty. - zaśmiałam się i pociągnęłam go za rękę do środka szybko zamykając drzwi. Poszliśmy na taras i usiedliśmy naprzeciwko siebie. Przyglądał mi się jakoś dziwnie, co mnie trochę onieśmielało. W końcu zapytałam, o co mu chodzi.
- Źle się czujesz, że mi się tak przyglądasz?
- To już nie mogę podziwiać mojej cudownej laski? ^^ - patrzył się nadal.
- Możesz, ale to już się robi trochę irytujące. - zaśmiałam się. Justin odrzucił wzrok. Wyraźnie był czymś przygnębiony. Postanowiłam to zignorować.
- Miśka, bo ja... - Zaczął, ale w tej chwili ktoś zaczął pukać. Przeprosiłam Justina i poszłam w stronę drzwi. Nacisnęłam klamkę i ujrzałam moją rodzicielkę.
- Cześć słonko, też już nie śpisz. - przytuliła mnie. - dobrze się czujesz po wczorajszym?
- Aaa, tak. - odpowiedziałam.
- To świetnie. O, widzę, że Justin jest u Ciebie! - skierowała się na taras zostawiając mnie w tyle. Gadała z nim najlepsze zanosząc się śmiechem. Jeszcze tego brakowało, żeby własna matka podrywała mi chłopaka. :d Odeszli trochę dalej i byli teraz do mnie plecami. Podążyłam za nimi i usłyszałam wyrywek rozmowy.
- ... powinna o tym wiedzieć. Powiedziałeś już jej? - zapytała go mama.
- O czymś powinnam wiedzieć? - zapytałam lekko zaniepokojona. Justin i mama gwałtownie się odwrócili.
- Eee, no bo.. no.. eh.. Miśka, ja.. - zaczął Justin zatapiając swoją dłoń we włosach.
- No... - czekałam, aż wyduka z siebie prawdę. Matka się mi przyglądała i odrzuciła wzrok na czubki swoich butów. - Mamo... - zgromiłam ją wzrokiem.
- No, pogadajcie sobie a ja idę na dół zamówić kawę. Mają tu taką pyszną expresso! - wykrzyknęła zostawiając nas samych. Gdy usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, zaczęłam wypytywać Justina.
- Mam się bać?
- No jest taka... sprawa... Musisz o niej wiedzieć. - było mu niezręcznie. Kiedy on w końcu to powie ;o? - Ok. powiem to szybko. Jak wiesz, moja wytwórnia to Universal Music usa. I ludzie z niej kazali mi... udawać miłość do Jasmine. - powiedział speszony.
- że co!!???
- no tak.
- Żartujesz!? z moją NAJWIĘKSZĄ rywalką !? Justin, jak no... - powiedziałam piszącym głosikiem patrząc na niego wielkimi oczyma.
- Muszę.. - powiedział zły.
- Co konkretnie kryje się pod tym udawaniem?
- Mam się z nią publicznie pokazywać i będzie grała mini koncerty przede mną. No i niestety mam mówić, że z nią jestem... Chelsea, ja naprawdę nie chcę chodzić z tym cholernym plastikiem, nawet udając. Wiesz, jakie mam o niej zdanie. A ciebie kocham, jej nienawidzę..
- No.. WŁAŚNIE nie wiem! Kur** Justin, nie możesz mi tego zrobić... Ja nie wytrzymam, jak będę wiedzieć, ze się z nią obściskujesz, cmokasz i nie wiadomo jeszcze co! - wykrzyknęłam.
- To co, mam zrezygnować? - odparł podchodząc do mnie. - Twoje zdanie bardzo się dla mnie liczy. Powiedz tylko słowo..
- Nie. Nie, nie... Idź do niej. Udawaj z nią miłość. Ja nie będę się wychylać. Nie chcę zaszkodzić Twej ogólnoświatowej karierze.
- Chelsea... - powiedział przytulając mnie. - Przecież widzę, że nie chcesz.
- Nie chcę, ale co mam zrobić? Zostaw mnie samą. - uwolniłam się z jego uścisku robiąc się coraz bardziej wściekła.
- Jasne.. - powiedział z udawanym ironicznym uśmiechem unosząc oczy do góry. Ruszył w stronę drzwi. Liczyłam, że tego nie zrobi, myślałam, że powie, jak bardzo mnie kocha i z tą laską będą go łączyć tylko interesy. Widocznie, pomyliłam się co do niego.
*
27 sierpnia, godz. 19.00
- Chodź do mnie, jak się przebierzesz. - zaproponowała mama przed drzwiami do mojego pokoju. - Zjemy kolację...
- Mamo, nie próbuj pocieszać mnie na siłę. - powiedziałam smutno.
- Nie pocieszam, tylko chcę, żebyś się uśmiechnęła. Wiem, że źle to przyjęłaś, ale on z tą dziewczyną będzie tylko udawać. - odparła z przekonaniem. Pogadałyśmy jeszcze chwilę i poszłam do siebie. Zadzwoniłam do Carm wyżalić się jej.
- Nie przejmuj się tą laską. - powiedziała cierpko.
- Jak nie? Szkoda, że nie słyszałaś tego, jak do mnie mówiła na pierwszym castingu. Że Bieber po jej wygranej będzie ją wolał. Ona jest jego fanką, a fanki na ogół kochają się w swych ulubionych piosenkarzach. każda dziewczyna o tym marzy, żeby chodzić z idolem! Myślisz, że go nie uwiedzie?
- No... - zrobiła przerwę. Chyba sama wątpiła w to, co mówi. - No masz rację, no. Może go poderwać. Ale Bieber nie jest głupi. Trafił ci się naprawdę mądry chłopak.
- Na początku mówiłaś co innego. - zdziwiłam się , że Carmen tak nagle zmieniła zdanie.
- Teraz mam o nim inne mniemanie, lepsze.
- Yes.! Udało mi się cię do niego przekonać. - zaśmiałam się.- Ok, będę kończyć, dzięki za wszyst...
- No widzisz! Kiedy wracasz? - zapytała wcinając mi się.
- Jutro.
- Świetnie, to spotkamy się jeszcze przed rozpoczęciem budy? Chciałam iść z Tobą na zakupy. No wiesz, książki, zeszyty... - zaczęła wymieniać. - Po południu, o 17, pasuje Ci? Przyjdę po Ciebie.
- A tak, jasne, spotkamy się, jak siłę będę miała.
- Będziesz miała. - pocieszyła mnie. - Trzymaj się!
- To do siedemnastej! - położyłam komórkę na stoliku. Szybko ściągnęłam buty i rzuciłam się na łóżko. Przetarłam oczy i odetchnęłam z ulgą. W końcu chwila spokoju. Dopiero po chwili skapnęłam się, że obok leżała kartka, która nie wiem jakim cudem się tam znalazła. Podniosłam się i wyciągnęłam z koperty kartkę.
'Kochana Chelsea
Nie wiem, od czego zacząć. Gdy znów się spotkamy możesz mnie znienawidzić i nie zechcesz porozmawiać. Podczas gdy byłaś z mamą zadzwonił do mnie menadżer. Kazał wsiadać w pierwszy lepszy samolot do Atlanty. Muszę promować nową płytę. Zobaczymy się dopiero pod koniec września. Nie mów nic o mnie swojej nowej klasie i o kontaktach ze mną, bo będziesz miała niepotrzebne kłopoty.
Jeszcze to nie jest pewne, ale dom, który widzisz ze swojego okna po prawej stronie, ten w kolorze brzoskwiniowym, obsadzony dookoła palmami z brązowym dachem jest mój. Na 80% przeprowadzam się do Hollywood. Zrobię wszystko, by do tego nie dopuścić, ale to moja matka ma głos w tej sprawie. Pragnę już na zawszę zostać z Tobą, nieważne w jakim zakątku świata, ale z Tobą tylko to nie jest takie proste. Porozmawiam z Tobą o pewnej propozycji, jak wrócę. Wkrótce się odezwę. Kocham cię najmocniej na świecie i już tęsknię. Pamiętaj: 'When u Smile, I smile...'
Twój Justin <3. '
Przejechałam ręką po świstku papieru. Łza z moich oczu rozmazała słowo 'Kocham'. 'Nawet się ze mną nie pożegnał' - pomyślałam odwracając głowę w stronę zachodzącego słońca. Wyszłam na taras i popatrzyłam w stronę wskazaną przez Justina. Od razu duży dom o brzoskwiniowych ścianach rzucił mi się w oczy. Dlaczego on mnie ciągle rani i wbija mi nóż w plecy? Najpierw Jasmine, trasa koncertowa i teraz przeprowadzka. Przymrużyłam oczy. Wyobrażałam sobie siebie w ciągłych wyjazdach i na koncertach. 'Za nic nie chciałabym teraz zamienić się życiem z Justinem.' - pomyślałam przytakując sobie. Tego byłam całkowicie pewna. Jednak nie byłam pewna co będzie dalej z Nami...
---------------------
Cześć. :*
Dzięęęęki za 16 komentarzy , które napisaliście dwie notki wcześniej. < 3 Jesteście niemożliwi! :D Tylko pod poprzednim rozdziałem tylko 2. :o Myślę, że daty mi się pomyliły. Zamiast 2 sierpnia napisałam 1. Dziękuję także za dodawanie się do obserwatorów, jest już 29 osób < 3. Jakiś krótki ten rozdział wyszedł, przepraszam.
Pewna dziewczyna spytała się mnie, czy miałam kiedyś bloga. Tak, miałam 3 blogi. Dwa są skasowane, trzeci zawieszony i już nie będę go pisać. Jak chcecie, to zobaczcie: nessa.ocom.pl Prowadziłam go z pewną dziewczyną, ale potem sama, bo ona odeszła - co to były za fajne czasy... Pod każdą notką minimum 40 komentarzy.^^ Blog był o Vanessie Hudgens. Zamawiali nagłówki itp. Fajnie było. :p Ale znudziło mi się i zawiesiłam... Więc teraz nikt o tym blogu nie pamięta z pewnością. No trudno. ;))
Kolejny za kilka dni, jak będzie minimum 6 komentarzy. <3
Komentujcie! Pa. : *
Czemu wszystkie rozdziały jakie czytam są smutne??
OdpowiedzUsuńJa rycze cały dzień prawie...
Smutno mi... ;/
Mam nadzieję, że Justin zostanie w Atlancie przecież nie mógłby tego zrobić Chelsea
;d
To jest pewne, niedługo wygryziesz mnie z biznesu . xD
OdpowiedzUsuńRozdział świetny. ; **
Elizia: Ah, no tak jakoś się poukładało. :)
OdpowiedzUsuńSzara: to niemożliwe! :D Dziękuję ; *
Świetny! ;D
OdpowiedzUsuńCudeńko ten rozdział
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Boski <33
OdpowiedzUsuńey , kurde .
OdpowiedzUsuńświetna jesteś . już od tych wszystkich opowiadań mi się mąci . czytam ich 5 i dalej dochodzą nowe . postanowiłam skończyć z tym , lecz pozostaję przy twoim i Szarej ;*
pisz następny !
super :)
OdpowiedzUsuńu mnie NN love-story.wwx.pl
Krolowa_Love
Ps.Nie chcialo mì sie logowac xd
Hey ^^ Rozdział super, tylko ta Jasmine wszystko psuje .! Nie mogę się doczekać następnego ... Paaa ;* KlauduŚ Xd PS: Mi też nie chciało się logować ;)
OdpowiedzUsuń