W POPRZEDNIM ROZDZIALE:
'- Jedziemy na lotnisko.
- Że co? nigdzie nie jadę.
- Będę u ciebie za 3 minuty. - posłała mi uśmiech i wyłączyła kamerkę.'
'- Hej stary. - Jey podszedł do niego 'formując' dłoń do żółwika. Zobaczyłam, że Bieber zaciska pięść, ale w innym celu. '
'Rzucili się do nich ochroniarze i po chwili JB został wyprowadzony, a po Jeya przyjechała karetka. Był nieprzytomny. Widząc to wszystko, po moim policzku zleciała zimna łza, nie potrafiłam opanować drgawek.'
***
Kontynuacja. 28 września, 13.15
- Wszystko będzie dobrze. - powiedziała do mnie cicho Mia.
- Ch..chodź stąd.. - popatrzyłam się zapłakanymi oczyma po ludziach i wybiegłam z Mią przed lotnisko ukrywając się pod czarnymi okularami. Tam wybuchnęłam wielkim płaczem. Mia nic nie komentowała tylko mnie przytuliła. Poprosiłam ją, żeby z mojego telefonu zadzwoniła do Luisa. Słyszałam tylko wyrywki rozmowy, bo mój płacz zagłuszał rozmowę. Po kilku sekundach Mia włożyłam mi do torebki telefon.
- Mamy iść na przystanek, tam po nas zajedzie.
- Dziękuję. - wydukałam cicho.
Nie czekałyśmy długo. Poprosiłam Luisa, by zawiózł mnie do szpitala. Mia się upierała, że będzie mi towarzyszyć, więc przyzwoliłam jej na to.
Wyskoczyłam z samochodu niczym strzała i o mały włos nie połamałam sobie nóg na schodach prowadzących do wejścia szpitala.
W recepcji dowiedziałam się, że Jeydon leży w sali 56 na drugim piętrze. Wsiadłyśmy w windę i pojechałyśmy tam gdzie nam kazali. Szybko odnalazłyśmy na drzwiach numer 56.
- Wchodź, ja tu poczekam. - Mia zaczęła mnie popychać do drzwi. Gdy już zdecydowałam się przekroczyć próg, drzwi zastawił mi gruby, czarnoskóry lekarz.
- William Edison, jestem lekarzem. W czym mogę pani pomóc? - zapytał się z uśmiechem na twarzy.
- Jestem Chelsea Lovato. Yhmm, ja do Jeydona Wale. Chciałam się dowiedzieć w jakim jest stanie. - w tym czasie lekarz zaglądnął w plik kart, które niósł w ręce.
- Jeydon... Mam. - uderzył palcem w kartkę. - Pani kimś z rodziny jest? - zapytał podejrzliwym tonem.
- Nie, jestem.. koleżanką z klasy i jego przyjaciółką. - uf, jakoś wybrnęłam.
- Niestety nie mogę udzielić żadnych informacji.
- Ale proszę, to dla mnie ważne... - zaczęłam jęczeć.
- Nie mogę. Udzielamy informacji o stanie pacjenta tylko rodzinie. - William mnie ominął i znikł pomiędzy pacjentami.
Odwróciłam się do Mii, ona patrzyła się na mnie takim wzrokiem, jakby miała powiedzieć' No trudno, przykro mi, a teraz chodźmy!' . Postanowiłam wejść do sali, w końcu tego mi nikt nie zabroni.
Gdy się tam znalazłam, zobaczyłam śpiącego, słodkiego chłopca wtulonego w puch szpitalnej poduszki-gniotu. Wyglądał tak niewinnie... Cichymi krokami podeszłam do łóżka i spojrzałam na niego. Jeydon niespodziewanie otworzył oczy.
- Chelsea... - powiedział szeptem głaskając moją rękę spoczywającą na pościeli. - Jesteś...
*
28 września, 14.00
Od kiedy tu jestem deszcz pada dopiero 4 raz. Dziś wyjątkowo leje cały dzień. Zbiegłam po schodach prowadzących na szpitalny parking. Bez trudu odnalazłam wzrokiem właściwy samochód.
Mia i Luis cierpliwie na mnie czekali. Warto o tym wspomnieć, że pielęgniarka przekazała mi info na temat stanu Jeya. Określiła go jako stabilny i dobry. Ma coś z nosem, podbite oko, rozcięty łuk brwiowy, skręcony nadgarstek i wstrząs mózgu.
- Trochę tego dużo. - powiedziałam siedząc na tylnym siedzeniu.
- Dobrze, że tylko to. Z waszych relacji wynikało, że jego stan jest krytyczny. - Luis zaśmiał się kpiąco.
- Tak to wyglądało. - znów usłyszałam chichot Luisa. - No, może nie aż tak. To Mia podkolorowała!
- Ech, no co?. - zapytała z uśmiechem , lecz natychmiast spoważniała. - Miśka, a co z Justinem? - zapytała się mnie robiąc duże oczy.
- Jak to co. Muszę z nim w końcu pogadać. - odparłam. - Pewnie jest na policji, albo już w domu.
Mia na chwilę odpłynęła, bo przyszedł jej sms zapewne od Danny'ego, więc Luis zabrał głos w tej sprawie.
- Pewnie na policji jeszcze. Mogę się dowiedzieć, mój kuzyn tam pracuje. Jak dojedziemy do domu, to szybko zadzwonię.
- Dzięki. - odparłam ciężko wzdychając.
*
1 października, 11.00
Mhh, siedzę teraz w szkole i piszę kartkówkę. Do cholery, skąd mam wiedzieć, jak się rozmnażają ryby!? Nic się nie nauczyłam. Baba od biologii jak zwykle nas zaskoczyła.
Musiałam siedzieć z Tipton. Masakra... Ten plastik ma tak wypolerowane okładki na książki, żeby się móc w nich przeglądać. Biebera nadal w szkole nie było. Nie dzwonił i nie pisał, tak jak ja. Postanowiłam, że dziś po szkole wybiorę się do niego.
14.30
'Ale wielka chata..' - pomyślałam sobie stojąc pod bramą prowadzącą do domu Justina. Dopiero teraz zobaczyłam ogrom jego posiadłości, tak rzadko do niego przychodziłam. Zadzwoniłam. Nic. Czekam dalej, nikt nie odbiera. Jeszcze raz.
- Słucham. - odezwał się męski głos w małej, czarnej tabliczce.
- Ja do Justina Biebera. - odparłam. Facet westchnął.
- Imię i nazwisko.
- Chelsea Lovato, jestem jego dziewczyną! - krzyknęłam wkurzona.
Zapadła głucha cisza. Po minucie facet powiedział.
- Proszę wejść.
Skierowałam się dróżką wykładaną zapewne szlachetnymi kamieniami. Dotarłam pod ogromne, drewniane drzwi ze złotymi wstawkami. Ktoś szybko je otworzył. Służący w garniturze.
- Witam, proszę wejść, Justin czeka na górze. - powiedział wysilając się na uśmiech. Próbowałam go odwzajemnić, ale to wyglądało raczej jak grymas. W środku było jeszcze lepiej. Obejdzie się bez opisów, ale to była naprawdę willa urządzona z wielkim rozmachem. Pobłądziłam wzrokiem po marmurowych rzeźbach i dużych obrazach.
- Pierwsze drzwi na prawo. - facet dał mi informację, gdy się ocknęłam.
- Dziękuję.
Zaczęłam wspinać się po pozłacanych schodach. Uświadomiłam sobie, z jak innych, różnych światów pochodzimy... Ja, z plecakiem na ramieniu, spocona po w-fie, bo nie miałam czasu wziąć prysznic idę teraz do chłopaka. W takim stanie! Zawahałam się. Stałam już przed jego drzwiami. Jednak odważyłam się i zapukałam. Usłyszałam 'Proszę' więc nacisnęłam klamkę. Justin siedział w skórzanym fotelu. Obrócił się.
Skuliłam głowę i zamknęłam za sobą drzwi. Justin patrzył się na mnie jak małe zawiedzione dziecko. Widziałam to kątem oka, bo bałam popatrzeć się mu prosto w oczy. Żadne z nas nie miało dojść odwagi, by coś powiedzieć.
Minęły około 2 minuty. Postanowiłam się pierwsza odezwać.
- Witaj. Chcę z Tobą poważnie pogadać, dlatego tu przyszłam.
- Jasne. Usiądź. - wskazał na kanapę. Nalał mi do przyszykowanej szklanki soku pomarańczowego i podał.
- Tak mi przykro, co do Jasmine. Musisz wiedzieć, że...
- Nic nie chcę wiedzieć. Nie będę owijać w bawełnę. Między nami jest źle. Nie wiem, czy coś jeszcze do Ciebie czuję, zbyt wiele złego i raniącego mnie się wydarzyło, bym mogła Ciebie...
Justin wstał i niepewnym krokiem usiadł koło mnie.
- Powiedz mi, że mnie jeszcze kochasz... - wyszeptał do ucha. Odwróciłam twarz w jego stronę. Justin zaczął mnie całować. Poddałam się temu pocałunkowi, nie mogłam się mu oprzeć.Tak bardzo siebie pragnęliśmy, ale nie byliśmy pewni swoich uczuć. Gdy skończył , rzekłam:
- Tak bardzo mi Ciebie brakowało. - popatrzyłam mu się głęboko w oczy. Wszystko zaczęło nabierać nowego sensu. W jednej chwili na nowo coś do niego poczułam. Brakowało mi jego bliskości.
- Chelsea, z Jasmine koniec. Mam wyrąbane na to, co sobie pomyślą w wytwórniach. - pogłaskał mnie po policzku.
- Hej, nie musiałeś tego dla mnie robić. - uśmiechnęłam się. - Ale mimo wszystko teraz będzie mi łatwiej na nowo tobie zaufać... - wyszeptałam i wplotłam dłonie w jego włosy namiętnie go całując.
-------------------
Happy nie-end. ; D
Tak na serio to zbliżam się do końca opowiadania. Muszę zrobić ankietę, czy chcecie 2 część, czy nowe opowiadanie. Bo szczerze to na 2 część nie mam pomysłu. Także prawdopodobnie na tym blogu rozpocznę nowe opowiadanie z nowymi bohaterami. :) Piszcie, co o tym myślicie.
To tyle 'ogłoszeń'. <33 Sorry, że dopiero teraz go publikuję, ale nie mogłam się zabrać do pisania tego rozdziału. Zaczynałam kilka razy. Ale... jest. : D
Do następnego. : *
Fajne. :)
OdpowiedzUsuńAle ja bym chciała zobaczyć nowe opowiadanie. ;)
Mam pare spraw.
OdpowiedzUsuńPo 1- liszkiewicz czy ty oszalalas chcesz nowe opowiadanie?? Nie chcesz aby ten blog byl dluzej pisany??
Po 2- Nie koncz tego bloga. Jest swietny
Po 3- Rozdzial swietny
Zgadzam sie z kiki.
OdpowiedzUsuńNie koncz pisania
Nie wiem co lepsze, nowe opowiadanie czy II część . o.O
OdpowiedzUsuńAle napewno zostań pod tym adresem ; )
Pisz II część !
OdpowiedzUsuńnie będę kończyć bloga. Skończę opowiadanie, ale blog będzie pod tym samym adresem. ;) Po prostu powstanie nowe opowiadanie na tym blogu. Inni bohaterzy, ale też będzie Justin. : D
OdpowiedzUsuńTylko wiecie: na 2 część nie mam pomysłu. Czy warto to ciągnąć i na silę wymyślać powody do kłótni pomiędzy bohaterami.?
Warto wymyslac, moga sie klucic ale nie koncz tego opowiadania. JA CHCE II CZESC
OdpowiedzUsuńnajpierw dokończ to potem dawaj nowe.
OdpowiedzUsuń