poniedziałek, 16 sierpnia 2010

24 Rozdział 'Say me, that u love me.'

W POPRZEDNIM ROZDZIALE:
'- Jedziemy na lotnisko.
- Że co? nigdzie nie jadę.
- Będę u ciebie za 3 minuty. - posłała mi uśmiech i wyłączyła kamerkę.'
'- Hej stary. - Jey podszedł do niego 'formując' dłoń do żółwika. Zobaczyłam, że Bieber zaciska pięść, ale w innym celu. '
'Rzucili się do nich ochroniarze i po chwili JB został wyprowadzony, a po Jeya przyjechała karetka. Był nieprzytomny. Widząc to wszystko, po moim policzku zleciała zimna łza, nie potrafiłam opanować drgawek.'

***

Kontynuacja. 28 września, 13.15
- Wszystko będzie dobrze. - powiedziała do mnie cicho Mia.
- Ch..chodź stąd.. - popatrzyłam się zapłakanymi oczyma po ludziach i wybiegłam z Mią przed lotnisko ukrywając się pod czarnymi okularami. Tam wybuchnęłam wielkim płaczem. Mia nic nie komentowała tylko mnie przytuliła. Poprosiłam ją, żeby z mojego telefonu zadzwoniła do Luisa. Słyszałam tylko wyrywki rozmowy, bo mój płacz zagłuszał rozmowę. Po kilku sekundach Mia włożyłam mi do torebki telefon.
- Mamy iść na przystanek, tam po nas zajedzie.
- Dziękuję. - wydukałam cicho.
Nie czekałyśmy długo. Poprosiłam Luisa, by zawiózł mnie do szpitala. Mia się upierała, że będzie mi towarzyszyć, więc przyzwoliłam jej na to.
Wyskoczyłam z samochodu niczym strzała i o mały włos nie połamałam sobie nóg na schodach prowadzących do wejścia szpitala.
W recepcji dowiedziałam się, że Jeydon leży w sali 56 na drugim piętrze. Wsiadłyśmy w windę i pojechałyśmy tam gdzie nam kazali. Szybko odnalazłyśmy na drzwiach numer 56.
- Wchodź, ja tu poczekam. - Mia zaczęła mnie popychać do drzwi. Gdy już zdecydowałam się przekroczyć próg, drzwi zastawił mi gruby, czarnoskóry lekarz.
- William Edison, jestem lekarzem. W czym mogę pani pomóc? - zapytał się z uśmiechem na twarzy.
- Jestem Chelsea Lovato. Yhmm, ja do Jeydona Wale. Chciałam się dowiedzieć w jakim jest stanie. - w tym czasie lekarz zaglądnął w plik kart, które niósł w ręce.
- Jeydon... Mam. - uderzył palcem w kartkę. - Pani kimś z rodziny jest? - zapytał podejrzliwym tonem.
- Nie, jestem.. koleżanką z klasy i jego przyjaciółką. - uf, jakoś wybrnęłam.
- Niestety nie mogę udzielić żadnych informacji.
- Ale proszę, to dla mnie ważne... - zaczęłam jęczeć.
- Nie mogę. Udzielamy informacji o stanie pacjenta tylko rodzinie. - William mnie ominął i znikł pomiędzy pacjentami.
Odwróciłam się do Mii, ona patrzyła się na mnie takim wzrokiem, jakby miała powiedzieć' No trudno, przykro mi, a teraz chodźmy!' . Postanowiłam wejść do sali, w końcu tego mi nikt nie zabroni.
Gdy się tam znalazłam, zobaczyłam śpiącego, słodkiego chłopca wtulonego w puch szpitalnej poduszki-gniotu. Wyglądał tak niewinnie... Cichymi krokami podeszłam do łóżka i spojrzałam na niego. Jeydon niespodziewanie otworzył oczy.
- Chelsea... - powiedział szeptem głaskając moją rękę spoczywającą na pościeli. - Jesteś...

*

28 września, 14.00
Od kiedy tu jestem deszcz pada dopiero 4 raz. Dziś wyjątkowo leje cały dzień. Zbiegłam po schodach prowadzących na szpitalny parking. Bez trudu odnalazłam wzrokiem właściwy samochód.
Mia i Luis cierpliwie na mnie czekali. Warto o tym wspomnieć, że pielęgniarka przekazała mi info na temat stanu Jeya. Określiła go jako stabilny i dobry. Ma coś z nosem, podbite oko, rozcięty łuk brwiowy, skręcony nadgarstek i wstrząs mózgu.
- Trochę tego dużo. - powiedziałam siedząc na tylnym siedzeniu.
- Dobrze, że tylko to. Z waszych relacji wynikało, że jego stan jest krytyczny. - Luis zaśmiał się kpiąco.
- Tak to wyglądało. - znów usłyszałam chichot Luisa. - No, może nie aż tak. To Mia podkolorowała!
- Ech, no co?. - zapytała z uśmiechem , lecz natychmiast spoważniała. - Miśka, a co z Justinem? - zapytała się mnie robiąc duże oczy.
- Jak to co. Muszę z nim w końcu pogadać. - odparłam. - Pewnie jest na policji, albo już w domu.
Mia na chwilę odpłynęła, bo przyszedł jej sms zapewne od Danny'ego, więc Luis zabrał głos w tej sprawie.
- Pewnie na policji jeszcze. Mogę się dowiedzieć, mój kuzyn tam pracuje. Jak dojedziemy do domu, to szybko zadzwonię.
- Dzięki. - odparłam ciężko wzdychając.

*

1 października, 11.00
Mhh, siedzę teraz w szkole i piszę kartkówkę. Do cholery, skąd mam wiedzieć, jak się rozmnażają ryby!? Nic się nie nauczyłam. Baba od biologii jak zwykle nas zaskoczyła.
Musiałam siedzieć z Tipton. Masakra... Ten plastik ma tak wypolerowane okładki na książki, żeby się móc w nich przeglądać. Biebera nadal w szkole nie było. Nie dzwonił i nie pisał, tak jak ja. Postanowiłam, że dziś po szkole wybiorę się do niego.
14.30
'Ale wielka chata..' - pomyślałam sobie stojąc pod bramą prowadzącą do domu Justina. Dopiero teraz zobaczyłam ogrom jego posiadłości, tak rzadko do niego przychodziłam. Zadzwoniłam. Nic. Czekam dalej, nikt nie odbiera. Jeszcze raz.
- Słucham. - odezwał się męski głos w małej, czarnej tabliczce.
- Ja do Justina Biebera. - odparłam. Facet westchnął.
- Imię i nazwisko.
- Chelsea Lovato, jestem jego dziewczyną! - krzyknęłam wkurzona.
Zapadła głucha cisza. Po minucie facet powiedział.
- Proszę wejść.
Skierowałam się dróżką wykładaną zapewne szlachetnymi kamieniami. Dotarłam pod ogromne, drewniane drzwi ze złotymi wstawkami. Ktoś szybko je otworzył. Służący w garniturze.
- Witam, proszę wejść, Justin czeka na górze. - powiedział wysilając się na uśmiech. Próbowałam go odwzajemnić, ale to wyglądało raczej jak grymas. W środku było jeszcze lepiej. Obejdzie się bez opisów, ale to była naprawdę willa urządzona z wielkim rozmachem. Pobłądziłam wzrokiem po marmurowych rzeźbach i dużych obrazach.
- Pierwsze drzwi na prawo. - facet dał mi informację, gdy się ocknęłam.
- Dziękuję.
Zaczęłam wspinać się po pozłacanych schodach. Uświadomiłam sobie, z jak innych, różnych światów pochodzimy... Ja, z plecakiem na ramieniu, spocona po w-fie, bo nie miałam czasu wziąć prysznic idę teraz do chłopaka. W takim stanie! Zawahałam się. Stałam już przed jego drzwiami. Jednak odważyłam się i zapukałam. Usłyszałam 'Proszę' więc nacisnęłam klamkę. Justin siedział w skórzanym fotelu. Obrócił się.
Skuliłam głowę i zamknęłam za sobą drzwi. Justin patrzył się na mnie jak małe zawiedzione dziecko. Widziałam to kątem oka, bo bałam popatrzeć się mu prosto w oczy. Żadne z nas nie miało dojść odwagi, by coś powiedzieć.
Minęły około 2 minuty. Postanowiłam się pierwsza odezwać.
- Witaj. Chcę z Tobą poważnie pogadać, dlatego tu przyszłam.
- Jasne. Usiądź. - wskazał na kanapę. Nalał mi do przyszykowanej szklanki soku pomarańczowego i podał.
- Tak mi przykro, co do Jasmine. Musisz wiedzieć, że...
- Nic nie chcę wiedzieć. Nie będę owijać w bawełnę. Między nami jest źle. Nie wiem, czy coś jeszcze do Ciebie czuję, zbyt wiele złego i raniącego mnie się wydarzyło, bym mogła Ciebie...
Justin wstał i niepewnym krokiem usiadł koło mnie.
- Powiedz mi, że mnie jeszcze kochasz... - wyszeptał do ucha. Odwróciłam twarz w jego stronę. Justin zaczął mnie całować. Poddałam się temu pocałunkowi, nie mogłam się mu oprzeć.Tak bardzo siebie pragnęliśmy, ale nie byliśmy pewni swoich uczuć. Gdy skończył , rzekłam:
- Tak bardzo mi Ciebie brakowało. - popatrzyłam mu się głęboko w oczy. Wszystko zaczęło nabierać nowego sensu. W jednej chwili na nowo coś do niego poczułam. Brakowało mi jego bliskości.
- Chelsea, z Jasmine koniec. Mam wyrąbane na to, co sobie pomyślą w wytwórniach. - pogłaskał mnie po policzku.
- Hej, nie musiałeś tego dla mnie robić. - uśmiechnęłam się. - Ale mimo wszystko teraz będzie mi łatwiej na nowo tobie zaufać... - wyszeptałam i wplotłam dłonie w jego włosy namiętnie go całując.

-------------------

Happy nie-end. ; D
Tak na serio to zbliżam się do końca opowiadania. Muszę zrobić ankietę, czy chcecie 2 część, czy nowe opowiadanie. Bo szczerze to na 2 część nie mam pomysłu. Także prawdopodobnie na tym blogu rozpocznę nowe opowiadanie z nowymi bohaterami. :) Piszcie, co o tym myślicie.
To tyle 'ogłoszeń'. <33 Sorry, że dopiero teraz go publikuję, ale nie mogłam się zabrać do pisania tego rozdziału. Zaczynałam kilka razy. Ale... jest. : D

Do następnego. : *

8 komentarzy:

  1. Fajne. :)
    Ale ja bym chciała zobaczyć nowe opowiadanie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam pare spraw.
    Po 1- liszkiewicz czy ty oszalalas chcesz nowe opowiadanie?? Nie chcesz aby ten blog byl dluzej pisany??
    Po 2- Nie koncz tego bloga. Jest swietny
    Po 3- Rozdzial swietny

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam sie z kiki.
    Nie koncz pisania

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wiem co lepsze, nowe opowiadanie czy II część . o.O
    Ale napewno zostań pod tym adresem ; )

    OdpowiedzUsuń
  5. nie będę kończyć bloga. Skończę opowiadanie, ale blog będzie pod tym samym adresem. ;) Po prostu powstanie nowe opowiadanie na tym blogu. Inni bohaterzy, ale też będzie Justin. : D
    Tylko wiecie: na 2 część nie mam pomysłu. Czy warto to ciągnąć i na silę wymyślać powody do kłótni pomiędzy bohaterami.?

    OdpowiedzUsuń
  6. Warto wymyslac, moga sie klucic ale nie koncz tego opowiadania. JA CHCE II CZESC

    OdpowiedzUsuń
  7. najpierw dokończ to potem dawaj nowe.

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarza ;* Pamiętaj, żeby dodać się do obserwatorów! ;]