czwartek, 12 sierpnia 2010

23 Rozdział 'Wydarzenia na lotnisku.'

W POPRZEDNIM ROZDZIALE:
- Siema, jestem Jeydon Wale. - zaczął iść koło nas jakiś chłopak. (...)
- Ty... Jeydon? - Powiedziałam cicho do Mii.
- No tak. - te słowa odczytałam z ruchu jej warg. Ponownie popatrzyłam się na Jeya. To niesamowite, wyglądał kropka w kropkę jak Justin!
'Po chwili Luis zaczął czegoś nerwowo szukać w kieszeni. Gdy to coś znalazł, uniósł do góry, żebyśmy wszyscy zobaczyli na własne oczy. To było małe, czerwone pudełeczko...'

***

28 września, 10.00
Ten dzień zaczął się od smsa Justina 'Przylatuję o 13.'
Wzięłam zimny prysznic, a potem zjadłam z 'rodziną' śniadanie. Luis był u nas częstym gościem. W końcu biorą ślub, więc dziwne by było, gdyby do nas nie przyłaził. Już niedługo będę go widywała każdego ranka. Ślub zdzierżę, ale tego, że ma się do nas przeprowadzić - nigdy. Po śniadaniu w meczącej ciszy postanowiłam wyjść do ogrodu. Zapomniałam, że rano na szybie widziałam krople deszczu. Ogarnął mnie przeszywający chłód, więc szybko zamknęłam drzwi i poszłam do siebie na górę.

*

28 września, 12.30
Odłożyłam książkę i weszłam na Skype'a. Mia była dostępna, więc zaczęłam z nią gadać. Z tematu nowego filmu w kinie zeszło na Justina.
- Ile jeszcze będziecie gnębić mnie z Bieberem?! - powiedziałam z irytacją widząc zaskoczoną minę Mii na komputerze.
- To już do cholery zapytać się nie można?!
- Okej, jeśli chcesz wiedzieć kiedy wraca, to powiem Ci. Dziś za pół godziny. Zadowolona?
- Jak najbardziej. Jedziemy na lotnisko.
- Że co? nigdzie nie jadę.
- Będę u ciebie za 3 minuty. - posłała mi uśmiech i wyłączyła kamerkę.
Ja też zrobiłam się niedostępna. Wyłączyłam kompa i zaczęłam przetrzepywać pokój w poszukiwaniu portfela i parasolki. Zmieniłam bluzkę i właściwie byłam gotowa. Do torebki wrzuciłam potrzebne rzeczy i usłyszałam dzwonek do drzwi. Na dole powiedziałam matce 'cześć.' , ale pewnie mnie nie słyszała, bo była zajęta Luisem. Za bramą ujrzałam Mię - wyraźnie była podekscytowana.
- Witaj, okrutna dziewczyno. - rzuciłam jej z niepewną miną.
- Hej. Nie marudź, jeszcze mi za to podziękujesz.
- Ja na lotnisku niedługo będę stałym bywalcem.
- Och zamknij się i chodź na przystanek. - pociągnęła mnie za rękę. - za chwilę mamy autobus.
Kilka chwili później jechałam zażenowana na lotnisko.
- Dlaczego jesteś taka nieczuła? To jest nasza sprawa a ty się w nią delikatnie mówiąc wtrącasz.
- Boże , Miśka. Wrzuć na luz, okej? Czy masz mi za złe, że próbuję w Was na nowo ymm... - zastanowiła się chwilę. - rozpalić iskierkę?
- Rozpalić iskierkę? Czegoś tak idiotycznego w życiu nie słyszałam. - Odwróciłam głowę w stronę okna zwiedzając mimo wszystko urokliwe zakątki szarej, deszczowej Atlanty. Po około dziesięciu minutach wysiadłyśmy na odpowiednim przystanku. Wszyscy wysiedli, bo autobus jest pod kątem lotniska i teraz miał drugi kurs w odwrotną stronę. Na początku w tym tłoku zgubiłam Mię, ale ona, gdy tylko mnie zauważyła pociągnęła mnie za rękę, tym samym wydostając się ze mną spośród pasażerów. Gdy już dotarłyśmy, weszłyśmy do środka, przed nami rozpościerał się nudny WIDOK żegnających i spieszących się ludzi.
- Cóż to zaznany pejzaż. - zakpiłam. - kolejny raz go muszę oglądać i kolejny raz przez... niego. - Mia zgasiła mnie wzrokiem, więc już więcej nie gadałam tylko posłusznie poszłam za nią usiąść na twardych, plastikowych krzesłach.
- Co to ma być? - powiedziałam cicho. - Patrz się, kot siedzi koło mnie. Gruby, rudy facet zajadający się tłustą kanapką. Ughh... - wskazałam Mii dyskretnie z obrzydzeniem 'Rudego'.
- Ty chyba masz dzisiaj zły dzień. - odparła lekko piskliwym głosem. Postanowiłam już nie narzekać. Za kilka minut powinien pojawić się Justin, a ja nie wiem, co mam mu powiedzieć! Popatrzyłam na zegarek, było pięć minut po 13. Wstałam z miejsca nie zważając na przyjaciółkę i zaczęłam spacerować i myśleć o przemówieniu. Przede wszystkim chciałam z nim szczerze pogadać i bez owijania w bawełnę. Mój wzrok nie sięgał dalej niż na czubki moich balerinek.
- Cześć. - usłyszałam gdzieś w tle za mną. 'na 100% to Justin' - przyszło mi na myśl. Odwróciłam się i już prawie byłam pewna, że to on. Oprócz czarnego kolczyka... Jednak nie.
- Jey, witaj! Z.zaskoczyłeś mnie.. - powiedziałam rozdygotana. - Co ty tu robisz?
- Mój wujek zaraz tu przylatuję i jestem z ojcem go odebrać. - uśmiechnął się słodko, aż kolana się pode mną ugięły.
- Hhehehe. - zaśmiałam się jak idiotka.
- A Ty? - zapytał spoglądając mi w oczy.
- No ja... czekam na Justina.
- A, rozumiem. Zarąbiście , w końcu poszalejemy na desce, muszę go namówić, bo tak dawno nie jeździliśmy... Ty też musisz spróbować. - Znów się zaczął uśmiechać, a ja chichotać. - Hm, no to ja się będę zmywał. - I właśnie w tej chwili zauważyłam, że Justin stał około 3 metry dalej koło Mii i przyglądał się nam.
- Hej stary. - Jey podszedł do niego 'formując' dłoń do żółwika. Zobaczyłam, że Bieber zaciska pięść, ale w innym celu. W mojej niezawodnej wyobraźni pojawił się obraz bijących o mnie chłopaków. Jakie to płytkie i żałosne - pomyślałam... Jednak chwilę później moja scena się niestety spełniła. Justin rzucił się na Jey'a. Okładał go pięściami bez opamiętania.
- Zostaw go!!!! - zaczęłam wrzeszczeć do Justina ciągnąc go za ramię.
To nie pomogło. Nawet Mia spanikowała - rzadko jej się to zdarzało.
- Zostaw go już, przestań! - wykrzykiwała co chwilę. Bieber jednak nie miał zamiaru. Kulali się po ziemi a wokół nich ustawiła się spora grupka rozgadanych i komentujących wydarzenie ludzi. Przyleciało kilkunastu facetów z kamerami i aparatami. Jeydon próbował się bronić, ale nie miał szans, był przywarty do podłogi, a to praktycznie przegrana pozycja. Rzucili się do nich ochroniarze i po chwili JB został wyprowadzony, a po Jeya przyjechała karetka. Był nieprzytomny. Widząc to wszystko, po moim policzku zleciała zimna łza, nie potrafiłam opanować drgawek.

----------------

Cześć ^^.
Strasznie krótki, przepraszam.
W poprzednim rozdziale wkradł się malutki błąd dotyczący daty. Napisałam najpierw 12 września, a potem 10. Prawidłowa data to 12 września. Kolejny jak będzie 6 komentarzy. Mały szantażyk. : D Sorry, że tak późno dodaję, ale nie miałam czasu.

Do następnego. :)

10 komentarzy:

  1. Nie wiem co napisac (zastanawiam sie 5 min.)
    To opowiadanie jest mojim ulubiony.
    Czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  2. Akcja się rozkręca ;) czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny
    Prawie ryczę sama nie wiem czemu... ;)
    Pamiętaj że jeżeli piszę że ryczę lub prawie ryczę to znaczy że rozdział jest świetny xd
    A jeżeli jest jakiś szczęśliwy to ja też ryczę więc się nie martw :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ejj, no uwielbiam to opowiadankoo :*
    pozdrowionka;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialne:) Czekam na więcej...
    Mam pytanko, czy mogłabyś pisać jak pojawia się nowy rozdział na maila- madziula13@gg.pl?

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak ja Cię lubię xD
    No, że piszesz to opowiadanie ;)



    Ja też piszę. Ale nie tak ciekawe.
    jedyny-taki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Hahah, i znów przez przypadek opublikował mi się na chwilę rozdział. : D Nie żałujcie, straciliście 2 linijki nowego rozdziału, bo dopiero zaczęłam go pisać. Pozdrawiam!
    Truskawkowa. : *

    OdpowiedzUsuń
  8. ok jest już 6 a następnego nie ma ? :):)
    Ps nie mogłam ze śmiechu nie wiem czemu ale mam chyba dobry dzień :) albo z opowiadania

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie przestawaj pisać . kochamy cię.zostajesz pisarką

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarza ;* Pamiętaj, żeby dodać się do obserwatorów! ;]