środa, 28 lipca 2010

19 Rozdział 'Dzień castingu, Pytanie Justina.'

W POPRZEDNIM ROZDZIALE:
- To twoja siostra? - zapytał się cicho Justin z lekkim obrzydzeniem, a ja pokiwałam potwierdzająco głową.
- No, nie przeszkadzam Wam. - odwróciła swą czarną osobę i wyszła z pokoju, a my zaczęliśmy się śmiać. Pogadaliśmy trochę o jej dziwnej odmianie, było śmiechowo XD Potem ułożyłam głowę na jego ramieniu i popatrzyliśmy się trochę na gwieździste niebo. Nagle Justin złapał mnie za rękę. Wyczułam, że jest zdenerwowany.

***
Kontynuacja, 16 sierpnia, 22.10
Nagle Justin złapał mnie za rękę. Wyczułam, że jest zdenerwowany, więc odwróciłam w jego stronę głowę. W jego oczach ujrzałam iskierki. Z kieszeni wyciągnął małe, bordowe pudełeczko i otworzył.
- To bransoletka. Wykonana specjalnie dla Ciebie. Zobacz. - pokazał mi zawieszkę na niej. Było to śliczne, dojść duże serduszko ozdobione diamencikami. W nim pisało: 'Justin+Chelsea=<3'. Myślałam, że się poryczę. Justin założył mi ją na rękę, a ja wydukałam szczęśliwa:
- Jest śliczna. - Bieber uśmiechnął się.
- Chcę cię o coś zapytać. - Rzekł. Ciągle patrzyliśmy sobie oczy, to było bardzo romantyczne... - Już dawno chciałem to zrobić, ale nie było sposobności. Przeżyliśmy tyle fajnych przygód , ale też rozczarowań. To mnie dużo nauczyło. Zrozumiałem, że łatwo mogę cię stracić, a tego nie chcę. - przejechał delikatnie swoim kciukiem po moim policzku, z którego zleciała pierwsza łza. - Chelsea, zostaniesz moją dziewczyną? - przyglądał mi się rozmarzonym wzrokiem. Całkowicie mnie zaskoczył! To jest ta jego niespodzianka... Naprawdę z nią trafił ^^. Nie chciałam wyjść na idiotkę i krzyczeć 'Oczywiście, że tak!'. Postanowiłam zgrywać niedostępną, co mi wyszło tylko po części.
- Justin, ja... nie wiem, co powiedzieć. - zaczęłam się nieśmiało uśmiechać.
- Najlepiej, jak powiesz tak. - rzekł i pocałował mnie bardzo namiętnie. - Więc?
- Tak. - powiedziałam szczęśliwa i przytuliłam go z całej siły. Nie mogłam uwierzyć, że jest cały mój!
Siedzieliśmy na konarze drzewa pod gołym niebem jeszcze kilkanaście minut. Gdy zrobiło mi się trochę zimno, JB dał mi swoją bluzę , która była na mnie trochę przyduża. Uwielbiam zapach jego perfum, jest po prostu czarujący...
- To jutro wyjeżdżasz? - zapytałam go obserwując migoczące gwiazdy.
- Wyjeżdżam, ale z Jasmine. Do studia nagraniowego i na sesję zdjęciową. Pojutrze mam już koncert w europie, jutro wieczorem wylatuję. Praktycznie codziennie będę miał koncerty. Tylko 1 dzień wolny - piątek. - powiedział lekko smutny.
- No to szkoda, rozumiem. - poklepałam jego rękę, która leżała na moim kolanie. - Może chodźmy do środka. - zaproponowałam. Justin się zgodził i już po chwili byliśmy na dole w salonie. Posiedzieliśmy trochę na kanapie oglądając MTV, śmialiśmy się z różnych głupich teledysków i śpiewaliśmy [ale cicho, bo Rose i mama spały.]. Justin trochę pograł na gitarze, a nawet ja spróbowałam i było ok. W końcu kiedyś miałam lekcje gry na gitarze, ale oficjalnie przerzuciłam się na pływanie i śpiew. Po jakiś 20 minutach Justin wstał.
- Muszę się zwijać, bo starzy będą narzekać. - skrzywił się obejmując mnie w talii.
- No to do zobaczenia za tydzień, kotku. Obiecaj, że będziesz dzwonił codziennie. - zaczęliśmy się śmiać. Otworzyłam mu drzwi i ogarnęły mnie dreszcze, bo oddałam mu bluzę, a byłam skąpo ubrana.
- No jasne, będę dzwonił, moja kochana dziewczyno. - wtedy dałam mu pożegnalnego buziaka.
- Mhmmm, lubię się z Tobą żegnać. - zaczął się brechtać. - Kocham cię.
- I ja Ciebie też. - przytuliłam go tak szczerze i prawdziwie, ale to nie mogło trwać wiecznie. Stałam w drzwiach taka smutna i opuszczona, patrzyłam na jego oddalającą się sylwetkę z gitarą w ręku. Już po chwili wtopiła się niepostrzeżenie w nocny pejzaż Atlanty...
Godzina 00.20
Wspinając się na górę do mojego pokoju z łazienki w kieszonce koszuli nocnej zadudnił telefon. To był sms.'Zapomniałem Ci pożyczyć kochanie udanego castingu. 3mam kciuki. <3 Twój Justin.'

*

20 sierpnia, godz. 4.00
- Czas wstawać! - krzyknęła moja mama odsłaniając pomarańczowe rolety i odgarniając na boki zasłony.
- Co.. a...! - Wystraszyłam się, że zaspałam, więc szybko złapałam za budzik. - Która godzina? - zapytałam się przeciągając i ziewając, w ręku trzymając budzik, na którego nawet nie spojrzałam, taka byłam nieprzytomna. Gadałam w nocy przez skype'a z Justinem.
- Czwarta. No, ubieraj się. Dziś musisz zrobić próbę dwóch piosenek. I na jakie się zdecydowałaś?
- Ęę... zaśpiewam Take a bow Rihanny i... i Thinking of You Katy Perry. - powiedziałam od niechcenia zatykając twarz poduszką.
- Aha... - odpowiedziała i zaczęła się ze mną droczyć. - no chodź już kochana! Naleśniki stygną.
- NALEŚNIKI!? - krzyknęłam wyskakując z łóżka. - Trzeba było od razu tak mówić. - zbiegłam po schodach tak szybko jak umiałam. Przy stole siedziała już Rose.
- Hej Rose.. - powiedziałam zajmując swoje miejsce.
- Ave siostro. - zgromiła mnie swoim wzrokiem. Popatrzyłam się na nią - ta ciemnoczerwona szminka nie pasowała jej w ogóle. Podgrążone oczy i czarne szpony także. A już najbardziej te natapirowane włosy - każdy odstawał w inną stronę. Wyglądało to ohydnie, aż żal mi jej. Nawet boję się z nią gadać o czymkolwiek.. Nie, że jestem nietolerancyjna czy coś.
- No... co dziś porabiasz? - zapytałam. Nie chciałam zaczynać tematu o pogodzie, chociaż on wydawał mi się neutralny, ale co ja, stara baba jestem? ;d
- Do Stevana. - powiedziała szybko.
- A kto to? - próbowałam się do wiedzieć.
- Mój chłopak.. - chyba uważa mnie za idiotkę, ale cóż, skąd mam wiedzieć, że to jwj chłopak.?
Przestałam dociekać co do tego jej gotycznego chłopaka, bo weszła mama. Gdy zjadłam pyszne naleśniki z dżemem malinowym, poszłam na górę trochę poćwiczyć śpiew. Wczoraj już o 9.00 przyszedł mój nauczyciel śpiewu, który pracował ze mną przez 3 dni i wczoraj odbyła się ostatnia lekcja [aż 5 godzin]. Musze przyznać, że jest świetny. Dał mi kilka praktycznych porad. Dzięki niemu umiem dobrze wyciągać niektóre partie w piosenkach.

*

20 sierpnia, 7.00
Właśnie dojechaliśmy. Ledwo co pomieściliśmy się w samochodzie mamy, a jest tu nas dużo: Lily, Rose, Mia, Carmen no i mama. Matka chciała wziąć jeszcze swojego kochasia (jakie to żałosne, w tym wieku...) ale on przyjedzie swoim samochodem. Zaparkowaliśmy na płatnym parkingu przed galerią handlową. Casting miał się odbyć w hali sportowej na St. Cloves 33. Stojąc na parkingu i czekając na resztę osób, które nie wyszły się jeszcze z samochodu, zobaczyłam tłum ludzi. Koło mnie przeszła jakaś dziewczyna ubrana jak Hannah Montana z matką.
- Mamo, boje się, już zapominałam tekstu... - marudziła.
- Weź się w garść, musisz wygrać! To twoja jedyna szansa! - motywowała ją matka ciągnąc za rękę.
- Chodźmy! - nagle koło mnie pojawiła się Lily i reszta 'paczki'.
Po drodze dołączył do Nas Luis, chłopak mamy. Nawet fajny, przystojny, nie pali, nie pije, nie ćpa, nie ma już żony, jest po rozwodzie, bez dzieci... Może być. Ale niech nawet nie próbuje zastąpić mi taty. Mama jest w nim szaleńczo zakochana, on w niej też , i niech tak zostanie.

*

przed halą , 7.30
Tłum. Jeden wielki tłum. Każdy się bił o dostanie się do środka. W pierwszym rzędzie wypatrzyłam 'Hannah'. Jej matka kłóciła się z ochroniarzem twierdząc, że jej dziecko ma talent - żałosne. Ja stałam w tak jakby 3 rzędzie. Teraz zostałam tylko z Carmen i Mamą, a Lilka, Mia i Rose odeszły na bok.
- Cholera, chyba się nie dostanę. - narzekałam do Carm, która jak zawsze cierpliwie mnie słuchała.
- Ee, nie narzekaj. Masz czas do 16. Dostaniesz się. - i posłała mi uśmiech.
- No mam nadzieję... - odparłam smutna.
Godz.9.00
Nadal tkwiłam w tej głupiej kolejce. Ochroniarze co chwilę gadali przez krótkofalówki, czy przesłuchania poprzedników już się skończyły. Ciągle podsłuchiwałam rozmowę tego, który stał w pobliżu mnie.
- To wpuszczać 5 osób? - zapytał się beznamiętnie, znudzony.
- Tak. - odezwał się skrzypiący głos jakiegoś faceta. Wtedy ochroniarz otworzył metalową bramkę, przez którą weszłam z mamą i Carmen.
- Jedna osoba towarzysząca. - powiedział oschle do nas wszystkich. Wtedy mama się wycofała i pożyczyła mi udanego występu. Za mną weszły jeszcze 4 dziewczyny, chyba w moim wieku. Przy samych drzwiach do hali musiałam okazać druk, że uczestniczę w castingu i wcześniej zapisałam się oraz legitymację szkolną. Sprawdzili mnie w laptopie. Byłam tam zapisana i wszystko się zgadzało, więc weszłam do hali.
- Łaaaał! - krzyknęła Carmen. Lustra, kilka dziewczyn i ich mamy, dwóch ochroniarzy. Nagle weszła jakaś babka.
- Witajcie, jestem Angela Sparks, będę kierować tym castingiem. Jeśli macie problem lub życzenie, zgłaszajcie się do mnie. Teraz na przesłuchanie wychodzi Katerine Mountain. - Pewna dziewczyna aż podskoczyła z radości i wyszła przez fioletową kurtynę naprzeciwko nas. To miejsce, w którym ja i Carmen się teraz znajdowałyśmy, było całkowicie odgrodzone taką właśnie kurtyną. Przez nią można było przejść na przesłuchanie.
Minęło jakieś dziesięć minut. Zadzwoniłam do Justina, żeby dał mi jakąś przemowę motywującą. I bardzo dobrze zrobiłam - teraz jestem pena występu. Ha, nawet więcej - wierzę w to, że znajdę się wśród 2 szczęśliwych osób! Właśnie rozgrzewałam swój głos, bo za jakieś trzy minuty była moja kolej. Carm dawała mi różne porady, żebym zapomniała o wszystkim i myślała o tym, żeby dobrze i czysto zaśpiewać.
- Chelsea Lovato, twoja kolej. - Angela podeszła do mnie posyłając mi optymistyczny uśmiech.
- No, to trzymaj się. - Carm z całej siły mnie przytuliła i podała płytę z piosenkami. Wyszłam przez kurtynę. Był ustawiony tu czarny podest. Gdy na niego weszłam, naprzeciwko mnie siedziała Ashley i Justin. Powiedziałam do mikrofonu parę słów o sobie i.. zaczęłam śpiewać!

*

Godz. 10.05
Od razu podbiegła do mnie moja niezastąpiona przyjaciółka.
- I co, i co!? Udało się!?
- Spokojnie. - ostudziłam jej emocje. - Teraz musimy się udać do poczekalnii lub wrócić punkt 16, pół godziny przed końcem. Jak wolisz? - zapytałam się jej o zdanie.
- Chodźmy do reszty! - rzekła z entuzjazmem. Po drodze opowiedziałam jej jak było na castingu.
- No więc jak weszłam ujrzałam Ash i Justina. To było wspaniałe przeżycie! Najpierw zaśpiewałam Take a bow. Kazali mi zaśpiewać drugą piosenkę, no więc to zrobiłam. Powiedzieli, że mam talent i poprosili, żebym została w poczekalnii, bo jestem kandydatką do tych 2 miejsc! - zaczęłam się cieszyć jak głupia, a Carmen zamachała rękami, tak się ucieszyła.
Pojechaliśmy na te kilka godzin do domu. Zjadłam obiad, wzięłam szybki prysznic i przebrałam się. O 15.40 moja mama, Carmen i Lily [Mia musiała iść do domu, a Rose pojechała na koncert rockowy.] pojechaliśmy z powrotem pod halę. Tym razem krajobrazem tego miejsca nie były rozhisteryzowane dziewczyny rządne kariery muzycznej. Nikogo praktycznie nie było pod gmachem. Popędziliśmy w kierunku tylnych drzwi, gdzie kazali nam wejść. Oczywiście nie obyło się bez legitymowania, tym razem mogłyśmy wejść wszystkie 4. Było tu dojść dużo ludzi. Podeszła do mnie Angela:
- Idź tam, do innych dziewczyn, a panie zapraszam tutaj. - Mi wskazała miejsce za sceną, gdzie była ławka, a przyjaciółkom i mamie krzesła pod ścianą. Podeszłam nieśmiało na scenę. Wszystkie dziewczyny miały niemiłe wzroki. Patrzyły się na mnie jak na intruza, którego trzeba koniecznie zniszczyć. To nie było przyjemne odczucie. Znalazłam sobie miejsce na końcu ławki, gdzie siedziała pewna dziewczyna w moim wieku. O dziwo, nie miała dziwnej miny na mój widok. Uśmiechała się przyjaźnie.
- Jestem Emily Ronnes, a Ty? - podała mi rękę.
- Mam na imię Chelsea Lovato. - powiedziałam szybko patrząc na dziewczynę.
- Czy, czy... - Emily zaczęła się jąkać. - ty jesteś dziewczyną Justina Biebera? - zapytała robiąc wielkie oczy.
- Nie... nie. - skłamałam, żeby nie robić sensacji.
- Ale spotykasz się z nim, czytałam w internecie. - powiedziała upierając się przy swoim.
- To kumpel. - uśmiechnęłam się.
- Uwaga, prosimy o ciszę. - za stolikiem Jury znalazła się pani Angela. - mamy już wyniki. - do Angeli podeszła Ashley z Justin. - Więc... Pierwsze miejsce zajęła... Betty McHavord! Gratulacje. - Przez moje ciało przeszły ciarki Zaraz zostanie ogłoszona druga informacja, dla mnie najważniejsza. - Jeszcze raz brawa. - gdy ucichły podała drugie , a zarazem ostatnie miejsce. - O drugie miejsce będą walczyć... - 'uda się, uda się.' - powtarzałam sobie. - Chelsea Lovato i... - o boże, nie wierzyłam własnym uszom!!! aaa, udało się! - ..Oraz Jasmine Villegas! - na sali rozległy się gromkie brawa. - Co? - powiedziałam cicho do siebie. - A skąd ona się tu wzięła? - te słowa skierowałam w stronę Emily, która mnie nie usłyszała, tylko wiwatowała w najlepsze i wyganiała mnie na scenę. Za mną wyszła Jasmine. W dłonie dostałyśmy mikrofony. Ona śpiewała jako pierwsza, więc poszłam usiąść na kanapę. Siedziała tam Betty - zwyciężczyni i klaskała mi. Nagle ktoś mnie złapał za rękę.
- Znowu się spotykamy. - to Jasmine. Powiedziała to bardzo przesłodzonym głosem. Obróciłam się. Miała minę triumfatorki. - Zmiażdżę cię i wygram ten casting. No pomyśl.. kogo wtedy będzie chciał Bieber? - zapytała i odwróciła się tak, że jej włosy przejechały przez moją twarz.

------------------------

Siema .! ;**
Jestem szczęśliwa, że moje opowiadanie cieszy się dojść dużym zainteresowaniem. ^^ Nigdy nie przypuszczałam, że będę miała 26 obserwatorów. Cieszyłam się jak głupia z dwóch, a tu aż tyle : )) Thx. <3
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, nie wiem dlaczego. ;] Ale niech będzie. Piszcie na dole opinie czy wam się podobał :)
Co do oczami różnych bohaterów nadal nie mogę się zdecydować. Miało być w 20 rozdziale ale nie będzie. Po prostu: dowiecie się w najnowszych rozdziałach.

Pozdrawiam wszystkich < 3

poniedziałek, 26 lipca 2010

18 Rozdział 'When u smile, I smile.'

W POPRZEDNIM ROZDZIALE:
- Jestem Jasmine, cześć. - niespodziewanie pojawiła się jakaś dziewczyna koło nas.
- No właśnie. - rzekł Bieber.
- Co to ma znaczyć!? - powiedziałam szeptem do Justina patrząc się wrogo na uśmiechniętą Jasmine.

***

16 sierpnia , godz. 12.00
- W końcu sobie poszła. - powiedziałam z ulgą, gdy dziewczyna odkleiła się od [mojego] Justina i poszła do JEGO domu poczekać, aż pogadamy.
- Ehh... przepraszam za to. Chyba będziemy musieli ten czas spędzać w trójkę, bo ona wygrała konkurs.
- Jasmine to, Jasmine tamto... - zaczęłam machać rękami idąc wokół Biebera. - Czy to musiał być akurat ten dzień?
- Sam tym byłem zaskoczony. Ludzie z radia mi kazali dziś i jutro zaserwować jej 'rozrywki' z moją osobą. Czuję się jak jakaś maskotka. - powiedział smutny kładąc mi ręce na ramionach. - Obiecuję, że za tydzień będę już cały Twój. - popatrzył się przenikliwie w moje oczy uśmiechając się zachęcająco.
- Ale dziś, myślałam, że to będzie cudowny dzień! Tylko ty i ja. Nie mogłam zasnąć taka byłam podekscytowana! A ty? Przyprowadzasz jakąś dziewuchę! I do tego ewidentnie cię podrywa! - wyrwałam się spod jego rąk i teraz byłam za JB, który natychmiast się odwrócił.
- Miśka..
- Nie mów tak do mnie!. - założyłam ręce na piersi robiąc złą minę. Popatrzyłam się jeszcze raz na Justina. Było mu przykro, pewnie też nie chciał, żeby tak wyszło. Zza bramy nagle zaczęła wołać znów ta dziewczyna:
- Justin, idziesz? Dziś mamy zapisany ocean, już musimy wyjeżdżać kociaczku!! - pomachała mu plastikowo ręką nadal warując przy wejściu wspinając się na palcach, żeby lepiej widzieć co się dzieje.
- Miłej zabawy! kociaczku... - powiedziałam cicho z trudem powstrzymując łzy. Słyszałam jego stłumione wołanie, chyba, żebym zaczekała. Trzasnęłam drzwiami dla przypieczętowania - niech żałuje. Zawalił , i to na całej linii.

*

16 sierpnia, 16.30
Właśnie przeglądałam ulubione strony internetowe, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko zbiegłam na dół. Nie chciałam teraz wizyty Justina albo najlepiej - niech stąd spada. Nie potrzebuję go. Palant. Mimo, że to brzmi feministycznie, ale faceci nie mają wyczucia - i wiem, o czym mówię.
- Danny, co za niespodzianka. - ucieszyłam się na widok mojego przyjaciela płci męskiej, lecz zaraz moja mina zrzedła. Moją największą wadą są źle skrywane uczucia. Widać od razu, że: czegoś żałuję, chcę płakać, mam zły humor i tym podobne.
- To dla Ciebie. - podał mi białe róże. - Z mojego ogrodu, tylko zobacz, jak pachną. - uśmiechnął się. Przystawiłam kwiaty do nosa. Faktycznie, miały piękny zapach.
- Dziękuję, nie musiałeś. - wpuściłam go do środka i wstawiłam kwiaty. Pięknie prezentowały się w salonie, o wiele lepiej niż te Justina. Nalaliśmy sobie lemoniady i zaczęliśmy gadać.
Gdy skończyliśmy, wyszliśmy poszaleć. Potem było obłędnie: najpierw wybraliśmy się do centrum Atlanty powkurzać ludzi, szczególnie kobietę z rybnego i obsługę z KFC. XD potem poszliśmy na pizzę i lody. Przyczepiła się do nas jakaś starsza babka i nawijała, jak to za jej czasów było. Chyba wzięła nas za małżeństwo, bo gadała ciągle o ślubie i polecała mi sukienki z jakiegoś materiału, którego nazwy nie potrafię wypowiedzieć. Gdy sobie poszła, my także. Zajrzałam do domu po strój kąpielowy, klapki, materac i ręcznik i powędrowaliśmy na basen, ale zaszliśmy po drodze jeszcze do Danny'ego, żeby wziął potrzebne rzeczy i o 19 zawitaliśmy na pływalnię.

*

16 sierpnia, 21.00
Uff, to był naprawdę fajny dzień, jestem taka zmęczona, że na nic nie mam siły. Otworzyłam gazetę Glamour na stronie z nowymi trendami w modzie. Na dole ujrzałam reklamę.
'Zostań Gwiazdą!
Zgłoś się na casting i zostań gwiazdą muzyki! Poszukujemy dziewczyn od 14 od 18 lat, które mają talent i chcą zająć się śpiewem zawodowo. Osoby, które wygrają - nagrają własną płytę!!!
20 sierpnia 2010 będziemy a Atlancie , godzina 06.00-16.30 , hala sportowa na St. Cloves 33. Zaprasza: Universal Music USA. Więcej na: CastingUniversalMusicUSA2010.com/Atlanta'
Myślałam, że padnę. Od zawsze poszukiwałam takiego castingu. Jeśli wygram to będzie spełnienie moich marzeń! Nie postanowiłam długo czekać. Włączyłam komputer i wklepałam adres w wyszukiwarkę. Okazało się, że to jest bardzo prestiżowy casting, a w jury będą siedzieć wielkie sławy, takie jak: Justin Timberlake i Ashley Tisdale! Do jutra trzeba też wypełnić formularz i uzyskać zgodę rodzica. Muszę wybrać 2 piosenki, które tam zaśpiewam i mam przynieść je nagrane na płycie. Wydrukowałam kwestionariusz i pędem obiegłam do mamy, która siedziała na dole.
Ta rozmowa zajęła mi tylko chwilę, bo nie musiałam jej długo przekonywać. Zgodziła się ! Jadę na ten casting i normalnie jestem z siebie dumna. ;] Kiedyś wygrywałam konkursy śpiewu, tylko po przeprowadzce jakoś zaniedbałam moje hobby. Będzie maga bosko, już się nie mogę doczekać ! ;d
Nagle za oknem usłyszałam dziene odgłosy. 'Kto to może być?' - myślałam. Dźwięki przypominały mi strojenie gitary. Postanowiłam nie zwracać na to uwagi. Chciałam poczytać sobie jakąś książkę przy lampce, więc zgasiłam światło i zapaliłam wszystkie małe lampki w moim pokoju, a było ich 3, w różnych miejscach. Ułożyłam się na łóżku i otworzyłam lekturę. Jednak musiałam się podnieść z powrotem, i podbiec do biurka, bo w pokoju rozległ się dzwonek mojej komórki. Odebrałam bez patrzenia w ekranik.
- Halo? - zapytałam wesoła.
- Wyjdź teraz na taras. Mam dla Ciebie niespodziankę. - usłyszałam głos Justina. Co on znów wyczynia.? Niech mu będzie. Otworzyłam szklane drzwi , które prowadziły na dojść duży taras. Wyszłam na niego i myślałam, że dostanę zawału serca. Na drzewie siedział Justin Bieber - we własnej osobie. W ręku trzymał gitarę i czerwoną różę. Ostatnio często tam przesiadywałam, na moim drzewie, to miejsce było prawie jak ławka. Podeszłam do niego, a moje oczy przypominały szklanki. Byłam tym wzruszona. Nieśmiało uśmiechnęłam się do niego, on do mnie też. Jest niesamowity, i dotego tak bardzo go kocham.
- Przepraszam za wszystko... - podał mi różę. - Pamiętaj, że żadna dziewczyna nie ma u mnie szans, liczysz się tylko Ty. Jasmine tylko wygrała konkurs i to nie moja wina. Może usiądziesz tu? Mam dla Ciebie piosenkę. - uśmiechnął się i wyciągnął dłoń w moją stronę. -Napisałem ją dziś na plaży. - Dodał. Ja położyłam różę na stoliku i weszłam na drzewo. Gdy się usadowiłam, Justin zaczął śpiewać i grać:

Oh yeahh...
Będę czekać na ciebie zawsze,
W każdy dzień, u twych dłoni i stóp,
Twój świat jest moim światem,
Czy nie ma sposobu, żeby kiedykolwiek zapomnieć o lekcji,
Spowoduje kochanie, że uśmiechniesz się, uśmiechnę się,
Whooaaaa Whooaaaa
Uśmiechniesz się, uśmiechnę się.
Kochanie weź moje serce, które wszystko oferuje,
Spowodujesz w ten sposób, że przekonam się o tym wszystkim kiedykolwiek,
Ty nie widzisz już nic,
Chcę zawsze bez wahania dać ci więcej,
Spowoduje kochanie, że uśmiechniesz się, uśmiechnę się,
Że kiedykolwiek uśmiechniesz się, uśmiechnę się,
Ja uśmiechnę się, uśmiechnę się, uśmiechnę się,
Ty uśmiechniesz się, uśmiechniesz się.
Kochanie weź moje serce, które wszystko oferuje,
Spowodujesz w ten sposób, że przekonam się otym wszystkim kiedykolwiek,
Ty nie widzisz już nic,
Chcę zawsze bez wahania dać ci więcej,
Spowoduje, że uśmiechniesz się, uśmiechnę się,
Ty uśmiechniesz się, uśmiechniesz się,
Że kiedykolwiek uśmiechniesz się, uśmiechnę się.


- Jest piękna. - tylko tyle byłam w stanie powiedzieć. Nic inteligentnego. ;))
- Wiedziałem, że Ci się spodoba. - rzekł, przybliżył swe usta do moich i mnie pocałował.- Wybaczysz mi?
- No jasne, Justin. To nie Twoja wina. - posłałam mu uśmiech. - Aha, mam dla Ciebie pewną wiadomość. 20 sierpnia idę na casting. Być może za kilka miesięcy będę cię ścigała na listach przebojów, o ile go wygram.
- Raz słyszałem twój głos. Śpiewasz jak anioł. - uśmiechnął się.
- Dwa zakochane gołąbeczki. - myślałam, że dostanę 2 zawału. W drzwiach stała Rose. Miała dłuugą, czarną sukienkę i dziwnie się nam przyglądała.
- To twoja siostra? - zapytał się cicho Justin z lekkim obrzydzeniem, a ja pokiwałam potwierdzająco głową.
- No, nie przeszkadzam Wam. - odwróciła swą czarną osobę i wyszła z pokoju, a my zaczęliśmy się śmiać. Pogadaliśmy trochę o jej dziwnej odmianie, było śmiechowo XD Potem ułożyłam głowę na jego ramieniu i popatrzyliśmy się trochę na gwieździste niebo. Nagle Justin złapał mnie za rękę. Wyczułam, że jest zdenerwowany.

---------------------

Hej wszystkim < 3
Troszkę sobie poczekaliście na ten rozdział , a i tak jest krótki. Dziękuję za komentarze i dodawanie się do obserwatorów, oby tak dalej :* A tak co do opowiadania, ciekawe, ile Chelsea dostanie jeszcze tych róż. ;P
Piosenka w rozdziale: Justin Bieber - Smile [po polsku]. ;)
Co do ankiety, nadal możecie głosować. Oto link: http://64b896.mojasonda.pl . Na razie jest 7 osób za dodaniem 'oczami bohaterów' , a 3 przeciw. Moją decyzję i zakończenie ankiety podam wam w 20 rozdziale i ten rozdział powinien być lub nie być z tą funkcją. ; ]]

Kocham Was < 333
Wasza Truskawkowa.

czwartek, 22 lipca 2010

17 Rozdział 'Ghotic Girl i tajemnicza dziewczyna..'

W POPRZEDNIM ROZDZIALE:
Obiecaj, że będziesz codziennie dzwonić. - zarzuciłam ręce na jego szyję. Justin objął mnie w talii i złożył na moich ustach pożegnalny, namiętny pocałunek.
- Obiecuję. Kocham Cię... - wyszeptał mi do ucha, lekko przytulił i nie patrząc się na mnie poszedł sobie. Stałam jak małe i nieporadne dziecko. (...) Moje serce wypełnione było tęsknotą i nic na to nie mogłam poradzić, że będzie mi go najzwyczajniej w świecie brakować.

***

[SONDA DOTYCZĄCA OPOWIADANIA - NOWEJ FUNKCJI -ZAGŁOSUJ:http://64b896.mojasonda.pl]

16 sierpnia, godz. 6.00
Jupi! :dd Dzisiaj przyjeżdża Justin. Mamy dla siebie cały dzień. Powinien być za 2 godziny przy mojej bramie. ;] Jestem taka zadowolona, że chce mi się tańczyć i skakać z radości! Stęskniłam się za nim, na ma co. Obudziłam się tak szybko, bo.. nie mogłam zasnąć, przez niego. Przywitał mnie mój York.
- Puszeek.. - pogłaskałam go po jego błyszczącej sierści. Wygramoliłam się spod kołdry, założyłam szlafrok i zeszłam na dół do kuchni z moim pieskiem.
- Naleję Ci wody, bo pewnie chcesz pić. - wzięłam jej czerwoną miskę i nalałam trochę wody, a potem podstawiłam jej przy lodówce pod pyszczek. Zaczęłam robić śniadanie, lecz Rose, moja siostra mi przeszkodziła.
- Co ty robisz tak wcześnie rano? - zapytała dziwnie wyginając palce, wachlując je. Paznokcie miała pomalowane na czarny kolor, z resztą oczy też.
- A śniadanie. Co ty, w gotkę się zamieniasz? - zapytałam uderzając ją lekko w ramię śmiejąc się. Była cała na czarno.
- Nie wolno? - odpowiedziała ponurym głosem.
- Żartujesz. - stwierdziłam i zabrałam się do smarowania chleba masłem.
- Nie. Poznałam fajnego chłopaka. Gdybyś ty widziała te jego czarne szaty... A te przepiękne glany, czarne oczy, w których można utonąć.. mm... - rozmarzyła się.
- Ymm, okej.. - powiedziałam mocno zdziwiona. - A Justin Bieber, już się w nim nie bujasz?
- Nie. Teraz kocham kapelę Gorgoroth. To jest to. - krzyknęła i włączyła w komórce na cały głos jakiś metal i nastawiła mi przy uchu. Usłyszałam jedno wielkie wycie i chaos, moje uszy mało nie odpadły.
- No ok, wiem już, co to jest te twoje Gorgo cośtam. Nigdy. Więcej. Tego. Nie włączaj!. - krzyknęłam kładąc talerz z kanapkami na stół. Rose chyba się obraziła, bo odwróciła się na pięcie i poszła biegiem na górę. Co ona z siebie zrobiła? Była plastikową laleczką, a teraz zamieniła się w gotkę i jeszcze ten chłopak..

*

16 sierpnia, godz. 10.30
Poszłam do kuchni. Wyczekiwałam jego wizyty od 30 minut. Ale nie pojawiał się do tej pory. Co chwilę zaglądałam przez okno. 'Może poszedł przywitać się z rodziną?' - myślałam idąc do salonu na kanapę.
- I jak wyglądam? - usłyszałam głos mamy. Spojrzałam na nią. Wystroiła się jak na wesele albo randkę. Obkręciła się wokół własnej osi. Na nogach miała TAKIE szpilki. - Myślisz, że przesadziłam? - popatrzyła poprawiając czarną sukienkę.
- Eee... a z jakiej to okazji tak się stroisz? - zapytałam patrząc się na matkę podejrzliwym wzrokiem.
- No wiesz... Bardzo doskwiera mi samotność po śmierci Waszego taty i dlatego... Jakby to powiedzieć.. umówiłam się na randkę. - powiedziała robiąc wielkie, przestraszone oczy.
- Ah.. randka, e..extra. Baw się dobrze. - wstałam z kanapy i smutna poszłam do siebie na górę. Jak ona mogła zrobić to mojemu zmarłemu ojcu!? Zadzwoniłam do Mii wygadać się. Najpierw zaczęłam nawijać o Justinie i jego spóźnieniu, a potem o 'randce'.
- Co o tym sądzisz? - zapytałam o jej zdanie.
- Twoja mama może czuć się samotna więc nic dziwnego. Nie przejmuj się, może to jakiś miły facet.
- Nie chcę, żeby jakiś miły facet... - powiedziałam z ironią - zastępował mi ojca. Tylko mama tego nie rozumie najwidoczniej. - usłyszałam, że ktoś trąbi pod moim domem. - Chyba Justin już przyjechał. Dzieki, paapapa.! - krzyknęłam do słuchawki i zeszłam zbiegiem i wielkim tupaniem po schodach. Otworzyłam z hukiem drzwi. Popatrzyłam się za bramę - nikogo nie było i nie stał żaden samochód. Na chwilę posmutniałam , lecz nagle ktoś mnie objął od tyłu. Próbowałam sie wyrwać z tego uścisku i odwrócić w stronę tego kogoś. Tak, to Justin. Przed oczami zobaczyłam bukiet czerwonych róż. Byłam mile zaskoczona.
- Dziękuję. - powiedziałam odwracając się. - Justin! - zarzuciłam mu ręce na szyję i mocno przytuliłam. Justin mnie podniósł i obkręcił dookoła w powietrzu.
- Cześć kotku! - krzyknął i pocałował mnie tak, jak to tylko on potrafi.
- Już myślałam, że nie przyjedziesz... - powiedziałam ucieszona wdychając woń róż.
- No co ty, przecież obiecałem. Tylko wiesz co... - powiedział nieco zakłopotany.
- Jestem Jasmine, cześć. - niespodziewanie pojawiła się jakaś dziewczyna koło nas.
- No właśnie. - rzekł Bieber.
- Co to ma znaczyć!? - powiedziałam szeptem do Justina patrząc się wrogo na uśmiechniętą Jasmine.


***
NOWA BOHATERKA:



Jasmine Villegas
15-letnia dziewczyna. Zakochana w JB, sprawia omylne wrażenie miłej dziewczyny, przez co Chelsea się z nią zaprzyjaźnia, nie tylko ona , bo sam JB też. Ma z nim wspólną pasję - śpiew i gra na gitarze.

-------------

Hej. ;*
Ten rozdział wyjątkowo bardzo krótki, ponieważ chciałam rozwinąć akcję Jasmine i Justina w kolejnym rozdziale.
Zastanawiałam się nad tą funkcją 'oczami Justina/Mii/Danny'ego itp.' niż tylko Chelsea. Wprowadzę ją być może w kolejnym rozdziale. Dzięki temu poznacie odczucia innych bohaterów, uważam, że będzie to o wiele ciekawsze. Bardzo pomogły mi wasze opinie. Też myślałam nad tym, czy to będzie uznane za kopiarstwo i może tak być... Ale przeglądałam kilkanaście blogów i prawie na każdym jest 'oczami różnych bohaterów'. Jeszcze pomyślę. ;P Niektórzy mnie odwodzą od tego pomysłu a inni zachęcają. Oto sonda: http://64b896.mojasonda.pl
Dzięki za komentarze. ;**
Do napisania. < 3

wtorek, 20 lipca 2010

16 Rozdział 'Czy to już koniec? cz.2'

W POPRZEDNIM ROZDZIALE:
- Miśka, ja dzwoniłem i skróciłem mój pobyt do dwóch tygodni. - rzekł niepewny mojej reakcji.
- Naprawdę? - powiedziałam słodkim głosem.
- Dla Ciebie. - uśmiechnął się.

*

4 sierpnia - dzień wyjazdu, godzina 7.00
- Wstawaj! - poduszka spod mojej głowy została wyrwana przez Mię.
- Tak, tak.. - pomachałam w górze ręką i sturlałam się z łóżka na podłogę.
- Nie wygłupiaj się, za 10 minut musimy być spakowane i wyszykowane, a ty jeszcze śpisz. Ja jestem gotowa, no dalej, dalej!
- 10 minut! - krzyknęłam i zerwałam się z dywanu do szafy po ciuchy i bieliznę, a potem pobiegłam do łazienki. Wzięłam prysznic, umyłam do zęby, zaliczyłam toaletę, pomalowałam się i ubrałam TO.
Zajęło mi to pół godziny. Nie było szans, żebym zdążyła, wszyscy będą na mnie wściekli. Wyszłam z hukiem z łazienki i zajęłam się za pakowanie wszystkich rzeczy i ścielenie łóżka, co mi zajęło około 20 minut.
- Co tak siedzisz, może byś mi pomogła? - zapytałam się Mii, która spokojnie przyglądała się moim poczynaniom. - Te.. walizki.. nie chcą się dopiąć! - krzyczałam upychając wszystkie ciuchy w 2 walizkach [jedna duża, druga mniejsza].
- Daj, pomogę Ci. - Mia przejęła ode mnie uchwyt od zamka i bez problemu zamknęła walizkę.
- Jak ty to zrobiłaś!? Dzięki! - podniosłam mniejszą walizkę i wystawiłam ją za drzwi. Tam zobaczyłam Justina kładącego swoje.
- Justin, cześć. - powiedziałam zadowolona i dałam mu całusa w policzek.
- Hej ;) Jesteście gotowe? - zapytał.
- Tak. Sorry, że musieliście czekać na mnie... - zaczęłam się tłumaczyć.
- Czekać? A co ty! Jesteś przed czasem. Danny dopiero wyszedł z łózka więc do wyjazdu mamy jeszcze trochę czasu. Może wejdziesz? - byłam zła na Mię za kłamstwo, ale nie zamierzałam się tym przejmować. Choć przez tą debilkę nie wyspałam się. ;]
- Mam do wyniesienia jeszcze jedną walizkę. - powiedziałam smutna.
- Ja to zrobię, a Ty tu poczekaj! - krzyknął i wparował do naszego pokoju, po chwili znów się pojawił kładąc wieelką walizę przy ścianie holu.
- Podobało Ci się? - zapytał, gdy weszliśmy do jego pokoju.
- Było cudownie, oprócz tych kłótni. - powiedziałam smutna.
- To wszystko moja wina..
- Moja też, co do Jessego.
- Ale ten wyjazd... Dla Ciebie zrezygnowałbym nawet z kariery. - rzekł.
- Ooo... Jakie słodkie sceny! - krzyknął Danny. - Zbierajcie się, bo wyjeżdżamy! Lovvciam was! - krzyknął rozbawiony.
- Danny!! - wskazałam mu wyjście.
- No idę, idę... - rzekł udając przerażonego. Gdy wyszedł Justin mnie pocałował.
- A to za co? - zapytałam wesoła.
- Za to, że jesteś taka cudowna. Chodźmy już, bo będą zaraz nas poganiać. - wstał, podał mi rękę i wyszliśmy razem zamykając na klucz drzwi od naszych pokoi.

*

4 sierpnia , godz. 12.00
Właśnie wjeżdżaliśmy do Atlanty. Było tu teraz tak upalnie, że musieliśmy włączyć klimatyzację prawie na maxa. Znowu te piękne alejki, pełni energii ludzie, dzieci bawiące się za ogrodzeniami domków jednorodzinnych... Tylko zielona trawa w niektórych miejscach zamieniła się w słomę. Mam nadzieje, że matka z Rose nie wróciła wcześniej, bo przyjeżdżają według ich planu jutro wieczorem. Nagle zadzwoniła moja komórka. W samochodzie JB rozległa się piosenka 'Eenie Meenie'. Widziałam szczęśliwy uśmiech Justina, więc odwzajemniłam go.
- Przepraszam... - powiedziałam nieśmiało i wyciągnęłam dojść długo poszukiwaną komórkę. - Lily, coś się stało? ... Jak to!!?? ... Nie żartuj i uspokój się! ... Wściekła? .. Cholera, będę miała niezłe kłopoty... Powiedziałaś jej?...Ok, dzięki, pa. - powiedziałam drżącym głosem.
- Co się stało? - powiedzieli chórkiem Danny, Mia i Justin.
- Mama z Rose przyjechały dziś... i poszły do Lily, żeby mnie zabrać. Mama Lilki się wygadała, że wyjechałam i że tu nocowałam tylko jedną noc.
- Nie martw się, wezmę całą winę na siebie, wszystko będzie ok. - powiedział Justin, otarł mi łzy i przytulił.

*

4 sierpnia, godz. 12.30
Zaparkowaliśmy pod moim domem.
- Poradzisz sobie? - zapytała Mia.
- Muszę. - powiedziałam smutna. - No to cześć... - rzekłam do wszystkich.
- Trzymaj się. - powiedział Justin całując mnie w policzek.
Wyszłam z samochodu. Walizki były już wystawione przez kierowce. Popatrzyłam się na dom. W pokoju Lilki były otwarte okna, od strony kuchni też. Trawa była tu żółta, spalona słońcem,jak w innych uliczkach Atlanty. Wyciągnęłam z torebki klucz do bramy i po chwili już stałam przy drzwiach. Otworzyła mi mama. Nie odzywała się tak jak ja. Spuściłam głowę i wtargałam walizki do środka.
Usiadłam w kuchni, mama także.
- Dlaczego mnie okłamałaś? - zapytała z pełną powagą.
- Bo bałam się, że mi nie pozwolisz. - rzekłam.
- Dziecko, Ty zwyczajnie uciekłaś z domu. Zachowałaś się jak czterolatka!
- Bardzo chciałam tam jechać ze znajomymi. Wiesz, że jestem odpowiedzialna. - powiedziałam na swoją obronę.
- Nie kochana, właśnie teraz wiem, że jesteś bardzo nieodpowiedzialna. Ten Twój chłopak zawrócił Ci w głowie. - rzuciła mi przed nos gazetę. Na okładce był Justin.
- Nie jest mój! To przyjaciel.. - spuściłam głowę niepewnie.
- Niech Ci będzie. A więc ZAKAZUJĘ spotykać ci się z tym przyjacielem. - powiedziała spokojnie.
- Nie rób mi tego! - krzyknęłam rozpaczliwie.
- Robię to, co uważam za słuszne. - powiedziała z dumą.
- On wyjeżdża, chcę się jeszcze z nim spotkać do tego czasu!! - zaczęłam krzyczeć. Kątem oka zauważyłam, że obserwuje nas Rose.
- Przykro mi. Masz zakaz na Biebera i na komputer przez miesiąc. I będziesz dostawać połowę mniej kieszonkowego niż dotychczas. To tyle. - powiedziała wstając od stołu.
- Nie zakazuj jej, mamo.- powiedziała Rose. Matka na początku ją zignorowała, lecz potem popatrzyła się na nią i zaczęła słuchać podpierając ścianę. - Jeśli chce i tak się z nim spotka. - stwierdziła Rose.
- Proszę, mamo. Już nie..długo wyjeżdża. To... mogę się spot..ykać z..nim? - wydukałam.
- Przykro mi, ale nie.. - Mama odwróciła się w stronę schodów i poszła na górę.
Rose popatrzyła się na mnie współczująco i podeszła przytulając.
- Zmieni zdanie, zobaczysz... - klepała mnie po plecach. To by było straszne, gdybym już nie zobaczyła Biebera do wyjazdu.

*

Dzień wyjazdu Justina, 11 sierpnia, 9.00
Obudziły mnie ciepłe promienie słońca wpadające przez odsłonięte okno. Wstałam, celując stopami w kapcie. Przeciągnęłam się, odbyłam poranną gimnastykę, kilka skłonów, brzuszków i podeszłam do okna. Szła właśnie jakaś zakochana para, starszy facet wyprowadzający psa i kobieta biegnąca w stroju do joggingu. Wzięłam z łóżka limonkową poduszkę, położyłam ją na parapecie i usiadłam na niej. Moja głowa oparła się o ścianę. Siedziałam tak 10 minut rozmyślając o pustce w sercu, jaką wyrządził mi ten chłopak, o jego pięknych oczach, uśmiechu. Pod poduszką , która leżała na łóżku znalazłam zdjęcie Justina i zaczęłam się mu przyglądać. Stwierdziłam, ze nie pasują do niego błyski fleszy , wrzeszczące fanki czy długie trasy koncertowe. Moje serce było rozerwane na 2 połowy - zazdrość i miłość. Jak na razie miłość zwyciężała, ale kto wie, co będzie za te 2 tygodnie? Pocałowałam fotografię i wrzuciłam ją do szafy. Pościeliłam niedbale łóżko, poszłam do łazienki wykonać poranne, codzienne czynności. Gdy wróciłam do pokoju, przebrałam się w TO oraz jasne, podziurawione [dla efektu] rurki. Ciągle myślałam o nim. Nie wiedziałam, co będzie, gdy nie będę za nim tęsknić. Może to oznaczać, że w ogóle go nie kochałam. Spędziliśmy wspaniałe dwa tygodnie, było cudownie, ale to nie będzie trwać wiecznie. Boję się bardzo tego, że znajdzie fajniejszą dziewczynę, albo przedłuży wyjazd. Przecież my nawet nie chodzimy ze sobą! Próbuję Justinowi podsunąć taki pomysł, ale to marnie wychodzi,bo nie umiem powiedzieć 'poproś mnie o chodzenie!'. Wracając do tematu zaborczej matki - zgodziła się na spotkania z Bieberem 2 dni po naszej kłótni. ^^

*

11 sierpnia, pożegnanie z Justinem, godzina 11.30.
Chyba każda dziewczyna chce, żeby zrobić na ukochanym jak najlepsze wrażenie. ^ Przekopywałam szafę kilkanaście razy z siostrą, aż w końcu postanowiłam pójść w TYM.
- Idź już, bo się spóźnisz! Za pół godziny masz być przed jego domem.
- To 2 ulice dalej. - popatrzyłam się na głupią Rose.
- Lepiej wyjść wcześniej, niż się spóźnić. - uśmiechnęła się.
Zadzwoniła do mnie Carmen i trochę pogadałyśmy, ale szybko musiała kończyć. Od przyjazdu spotykałyśmy się mało, tylko 2 razy. Całe dnie spędzałam z Justinem. Wszyscy już wiedzą, że jesteśmy 'razem', redaktorzy piszą o nas, jak opętani. Ale fajnie jest być 'dziewczyną' takiego przystojniaka, mimo, że jeszcze nieoficjalną. ;/
Postanowiłam wyjść z domu wcześniej. Założyłam ciemne okulary i duży kapelusz. Przed DOMEM Justina rozglądnęłam się, czy nikogo nie ma. Gdy się upewniłam, zszedł jakiś facet i mi otworzył.
- Panna Lovato? - zapytał się z notesem w rękach.
- Tak, to ja. - odpowiedziałam zirytowana.
- Justin już czeka na w ogrodzie. Pozwoli pani, że panią zaprowadzę. - powiedział bez przerwy się szczerząc jak mysz do sera. Zaprowadził mnie na tył domu. Był tam BASEN i ogródek, oraz bardzo piękny most nad basenem. Żyć nie umierać. Facet z obsługi państwa Bieberów oddalił się. Na leżaku kilka metrów przede mną siedział Justin i czytał coś w laptopie.
- Cześć! - krzyknęłam głośno, żeby się ocknął.
- Siema Chelsea. - podszedł do mnie i pocałował w usta. W jego oczach nie ujrzałam radości,tylko smutek.
Gadaliśmy jeszcze przez około godzinę. JB musiał się już zbierać, więc poszliśmy na przód domu. Wtedy Bieber złapał mnie za ręce.
- Będę tęsknił, bardzo. Jak wrócę, zrobię Ci niespodziankę, mam nadzieję, że się z niej ucieszysz, bo długo zwlekałem. - uśmiechnął się. Ja popatrzyłam się na niego zalotnym wzrokiem.
- Też będę tęsknić. Wczoraj zrobiłam specjalny kalendarz. Już odliczam dni do Twojego powrotu. Obiecaj, że będziesz codziennie dzwonić. - zarzuciłam ręce na jego szyję. Justin objął mnie w talii i złożył na moich ustach pożegnalny, namiętny pocałunek.
- Obiecuję. Kocham Cię... - wyszeptał mi do ucha, lekko przytulił i nie patrząc się na mnie poszedł sobie. Stałam jak małe i nieporadne dziecko. 'To tylko 2 tygodnie' - tłumaczyłam sobie. Jednak moje serce wypełnione było tęsknotą i nic na to nie mogłam poradzić, że będzie mi go najzwyczajniej w świecie brakować.

------------------

Hejoo. ;*
Na początek: dzięki za komentarze i dodawanie się do obserwatorów. Jest nas już 14! :) Ciesze się, ze doceniacie mój wysiłek.
Co do JB: poszedł sobie dlatego, że się poryczał. XD
Zastanawiam się, czy zrobić coś takiego jak: oczami Justina/oczami Chelsea.
Doradźcie . ;pp
Mam nadzieje, że spodobał Wam się rozdział. Chyba długi mi wyszedł. ;]

Dawajcie opinie , Paa < 333

poniedziałek, 19 lipca 2010

15 Rozdział 'Czy to już koniec? cz.1'

W POPRZEDNIM ROZDZIALE:
Już stałam przy windzie, lecz nagle coś mnie tknęło. Pobiegłam szybko pod pokój Justina i bez zastanowienia zapukałam i po chwili otworzył.(...) Justin przesunął się lekko w bok, i uchylił mocno drzwi w geście, żebym mogła wejść. Nie patrzył się na mnie. Wzrok miał wbity w podłogę i chyba też nie najlepiej znosił to, co się stało.

***

Kontynuacja, 29 lipca, 15.20
Usiadłam przy stoliku i rozejrzałam się po pokoju. Był podobny do mojego i Mii, nic dziwnego - w końcu to hotel. Cholernie bałam się tej rozmowy, gdyby tylko on wiedział, co jest pomiędzy mną a Danny'm, wiedział, że to tylko przyjaźń...
- Ja chciałam powiedzieć... - popatrzyłam się niepewnie w stronę Justina. Stał teraz przy drzwiach. Ręce miał w kieszeniach spodni. Wyglądał na przybitego.
- Co chcesz powiedzieć? - obrzucił mnie lodowatym spojrzeniem. - Że z nami koniec?
- Jak mogłeś tak pomyśleć! - krzyknęłam wstając i podchodząc do okna.
- A co miałem sobie pomyśleć według Ciebie? Że jesteście starymi , dobrymi przyjaciółmi?! - krzyknął. Odwróciłam się w jego stronę. On patrzył się w moją zdezorientowany.
- Tak, tak jest. Mnie NIC z nim nie łączy. Widziałam go tylko 2 razy w życiu i wiem tylko , jak ma na imię, no i na nazwisko.
- A mi wystarczyło jedno spotkanie, żeby się w tobie zakoch... - ucichł siadając na łóżku. Ha, tu go mam! Jest zazdrosny. - Więc dlaczego umawiałaś się z nim widząc go 2 razy w życiu?
- Justin...
- Nie, nic nie mów. Dla mnie jest wszystko jasne. Jeśli go tylko zobaczę, to mu tak przyj...
- Nic nie jest jasne.. - zaczęłam się wyrywać do głosu.
- WSZYSTKO - powiedział głośno i wyraźnie - jest dla mnie jasne.
- NIE!!! - krzyknęłam siadając koło niego. Zagłębiłam się w jego oczach. Co chwilę odrzucał wzrok. - Justin. Kocham tylko Ciebie. Gdyby tak nie było, to te wakacje nie byłyby najpiękniejszymi w moim życiu, bo spędzone z Tobą.
- Naprawdę? - rzekł.
- Pewnie że tak. Ja zerwę kontakty z Jessem dla Ciebie, bo mi na nim nie zależy. Zależy mi za to na Tobie. - wtedy Justin zaczął mnie namiętnie całować. Robił to delikatnie i z wyczuciem. Teraz jestem pewna, że muszę go naprawdę kochać. Z innymi chłopakami pocałunki były takie zwykłe. Z nim było to przeżycie nie do opisania. Moje serce zaczynało szybciej bić, w brzuchu miałam motylki. Gdy odłączył swe usta od moich, powiedział:
- Kocham Cię. - i dał mi jeszcze jednego, krótkiego całusa. - Tylko... Chelsea, ja muszę wyjechać, już za dwa tygodnie.
- Jak to? - powiedziałam rozczarowana.
- Trasa koncertowa. Już za trzy miesiące premiera mojej pierwszej płyty, muszę ją promować. - powiedział smutny.
- Na ile wyjeżdżasz? - zapytałam się z pełną powagą.
- Na miesiąc, pół miesiąca w europie, drugie pół w Stanach. Ale jeszcze nie jestem pewien, mogą to być 2 miesiące. Może mi się uda wrócić do domu na jeden weekend, wtedy spędzimy go razem, cały dla nas.
- Justin nie możesz.. mnie tak zostawić. - wydukałam zrozpaczona wstając i chowając w zimne ręce twarz.
- Nie zostawię cię. To minie szybko, zobaczysz. Przecież mnie też to przeraża, ale...
- Jakie ale! Mówisz , że mnie kochasz! - zaczęłam krzyczeć przez płacz. - a teraz zostawiasz mnie! Na tym się nie skończy! Kolejne wyjazdy i fanki, koncerty, wywiady! Justin, ja nie mogę żyć w takim związku z Tobą, przykro mi. - powiedziałam odgarniając grzywkę z policzka mokrego od łez. - P..przepraszam... - powiedziałam cicho i wybiegłam.

*

29 lipca, godz. 17.00
Czułam się, jakby ktoś dał mi w twarz. Nie miałam ochoty analizować tej diabelskiej rozmowy, a i tak mi sama dźwięczała w uszach. Najbardziej mnie boli, że za mną nie pobiegł.
Położyłam się na swoim łóżku i spojrzałam na galerię zdjęć w swojej komórce. Na wszystkich zdjęciach Justin był szczęśliwy, ja jeszcze bardziej. Miałam świadomość, że Justin staje się wielką gwiazdą, może nawet - już nią jest. Ale nie powinnam tak reagować na informację, że wyjeżdża na jeden głupi miesiąc. Przecież to nie jest długi czas. Miałam mętlik w głowie. Nagle do pokoju wpadła Mia.
- Przepraszam, nie wiedziałam, że śpisz. - powiedziała spokojnie.
- Nie spałam. - wydukałam. Czułam, że moje oczy są jeszcze wilgotne i zaczerwienione od litrów wylanych łez.
- Czy coś się stało? - rzekła zachowując kamienną twarz.
- Nie. Tak. Tak jakby.. - wstałam z łóżka na pozycję siedzącą. Po policzku zleciała mi pojedyncza łza. Zagryzłam wargę, bo czułam, że zaraz się na dobre rozbeczę.
- Chodzi o Justina?
- Tak.. On wyjeżdża.
- Jak to? Gdzie? - powiedziała głaszcząc mnie po głowie.
- Na miesiąc, koncertować i spotykać się z zakochanymi w nim... fankami.
- No co ty, Justin tylko Ciebie kocha! Nie zrobi Ci tego. - w tym momencie Mia sięgnęła po chusteczki, które leżały za mną. - Ogarnij się trochę. Zaraz spotkamy się we czwórkę i spokojnie pogadamy. - teraz miałam pewność, że przyjaciółka mnie nie zawiodła i tego nie zrobi [w większym stopniu.]
- Pogodziłaś się z Danny'm? - powiedziałam wycierając nos i uśmiechając się.
- No.. Tak. - na jej twarzy zagościła niepewność ale zaraz potem radość.
- Świetnie!! - przytuliłam przyjaciółkę i poszłam do łazienki się ogarnąć.

*

godz. 18.00, w windzie
Bardzo bałam się ponownego spotkania z JB.
- Nie chcę się z nim spotykać... - powiedziałam cicho do Mii.
- Musicie się pogodzić przed wyjazdem. I musicie dobrze wykorzystać te 2 tygodnie, które wam zostały. Wiesz co? Według mnie nie ma co się kłócić. Gdyby było to pół roku, a miesiąc... - powiedziała z miną 'Ja wiem najlepiej' i machnęła ręką. Też byłam takiego zdania. Ale nie mogę znieść myśli, że mój... no właśnie kto - wyjedzie na 30 dni. I nawet nie byłam pewna, kim dla niego jestem!
Gdy już zjechałyśmy, na dole, przy wejściu czekał Danny. Przeszliśmy razem, we trójkę koło bufetu i kątem oka zauważyłam mamę i Rose przy basenie.
- Szybko! - krzyknęłam do Mii i odbiegłyśmy od okien pod drzwi jadalni. Aż mnie dziwi, że jeszcze się nie spotkałyśmy.
- Uff, ale mamy farta. - powiedział ucieszony Danny przytulając swoją dziewczynę.
Weszliśmy do przestronnego i ogromnego pokoju z wieloma stołami. Zajęliśmy jeden w rogu. Ja poszłam załatwić dla nas kolację w okienku przy kuchni i wydali ją bez problemu. Odwróciłam się gwałtownie i przy naszym stoliku ujrzałam Justina. Wtedy poczułam, że napływa do mnie energia. Szybkim i zdecydowanym krokiem podeszłam do nich. Przez te zagrywki Mii musiałam usiąść koło Justina. Przez cały czas, gdy kładłam tacę z jedzeniem, gdy usiadłam przy nim - patrzył się na mnie smutnym wzrokiem. Zapanowała niezręczna cisza. Każdy był zajęty własnymi myślami i jedzeniem.
- Bardzo ładny ten hotel. - powiedział nagle Danny.
- To prawda. - odpowiedziałam cicho.
- Idziemy gdzieś na miasto? - zapytała Mia patrząc się na Justina, jednak on tego nie zauważył. - Justin. - przywołała go do porządku.
- ee.. co? Jak chcecie. - rzekł.
- Tak nie może być. - Mia zaczynała swój długi monolog. - Chelsea. Miesiąc to nie jest dużo! - popatrzyła się na mnie. - Minie bardzo szybko. Więc pogódźcie się i spędźcie te dni przed wyjazdem razem. - Popatrzyłam się nieśmiało na Justina, on na mnie tak samo.
- Miśka, ja dzwoniłem i skróciłem mój pobyt do dwóch tygodni. - rzekł niepewny mojej reakcji.
- Naprawdę? - powiedziałam słodkim głosem.
- Dla Ciebie. - uśmiechnął się.

--------------------------

Witajcie ;*
I jest już 15 rozdział..
Co do tytułu to nie, nie kończę opowiadania. ;) Choć chciałam to zrobić po części pierwszej i drugiej, ale postanowiłam, że to trochę za szybko i mam pomysły na kolejne rozdziały.
Dzięki za wszystkie komentarze. <33 chciałam 3, a było 7 ^^ Jesteście świetni!
Kolejny rozdział może za dwa, trzy dni max. ;]
Pa. ; **
PS.: proszę o szczere opinie :*
PS 2: Na dole jest ankieta, głosujcie!

sobota, 17 lipca 2010

14 Rozdział 'Prawdziwy kumpel i trudna rozmowa.'

W POPRZEDNIM ROZDZIALE:

- Cheelsa. - powiedziała cicho Mia.
- Co? - odwróciłam się i zobaczyłam wkurzonego Justina.
- J..Justin. - co ja tu w ogóle robię. Umawiam się z facetem, a jeszcze wczoraj wyznałam miłość innemu ! (...)
- Ja muszę wracać do pracy, Miśka. - powiedział Jesse. Mia pobiegła w stronę Justina. A mi przed oczami przewijał mi się obraz naszego pierwszego spotkania, (...) wczorajsza kolejka górska i te śliczne dwa słowa, które niewiele później padły: Kocham cię.

***

29 lipca, godzina 13.00
Dlaczego zawsze, gdy spotkam fajnego faceta - mowa o Justinie - to coś musi się miedzy nami popsuć? Dlaczego, gdy jakiś plan wypali - chodzi o Rose i mamę - potem legnie w gruzach? Dlaczego przyjaciółki - mam na myśli Mię - nie pocieszają mnie tylko wolą spędzać czas przy facetach swoich kumpel I ICH POCIESZAĆ?! Albo jestem przewrażliwiona , albo to przez te noce, które zarwałam. Justin się do mnie nie odzywa. Mia wtedy, kiedy musi. Został mi tylko Danny, a Jesse... lepiej się z nim teraz nie spotykać i w ogóle... zapomnieć o nim.
Zjechałam z Danny'm na dół na basen. W windzie było parno, na szczęście ja miałam na sobie (TAKIE) bikini i zielone pareo , a Dan koszulę i hawajki więc jak zawsze wachlował się. Współczuję mu. Wczoraj pokłócił się z Mią i te jego smutne oczy...
- I... jak między Tobą a Justinem? - zapytał się , gdy przechodziliśmy koło bufetu. Spojrzałam na obsługę. Nie było Jesse'go, ale to dobrze. Nie miałam ochoty na spotkania z nim. Tak samo nie spieszyło mi się któregoś dnia spotkać matkę. aleby była zdziwiona!
- Szkoda gadać. - machnęłam ręką zrezygnowana. - A między Wami? Jakaś poprawa? - W tym czasie Dan przytrzymał drzwi , które prowadziły z kawiarenki/bufetu na basen.
- Chyba sobie żartujesz. Nie będę się do niej odzywać. - powiedział stanowczo.
- Ale Danny, ja myślę, że powinniście się pogodzić. Jesteście bardzo dobraną parą! - stwierdziłam wchodząc do basenu. Był taaki zimny. Ach.. ;) Danny okrążył basen i w najgłębszym miejscu zacząć się przygotowywać do skoku.
- Wiesz co ja myślę? Że ona woli Justina i to on jest jej numerem jeden. - i skoczył. Te słowa bardzo mnie uraziły.
- Czy najlepsza przyjaciółka mogłaby takie coś zrobić? - powiedziałam podpływając do niego.
- Nie znam się na waszych babskich zasadach przyjaźni, ale uważam, że to całkiem możliwe. - powiedział nabierając powietrza. Już po chwili zanurzył się, żeby ponurkować. Też to zrobiłam,a co mi tam. Nabrałam powietrza w usta i zaraz byłam już pod wodą, płynąc do Danny'ego. Chyba mnie zauważył, bo na chwilę przystanął. Popatrzył się na mnie i uśmiechnął. Pomachał coś rękami co w naszym starym katalogu znaków znaczyło 'ścigamy się.'.
Danny mieszkał kiedyś w moim sąsiedztwie. Tak naprawdę to znamy się od piaskownicy. Zawsze mi pożyczał łopatkę i wiaderko XD Nawet kiedyś ze sobą chodziliśmy! Ale to były stare czasy, jeszcze w podstawówce. Ma siostrę w wieku Rosalindy, Bellę która jest jej najlepszą przyjaciółką. Pech chciał, że w 13 roku życia Dan przeprowadził się do Atlanty, ponieważ jego ojciec dostał dobrą pracę. Tam zaczął chodzić do gimnazjum. Ale nie zapomniał o mnie. Pisaliśmy na GG, gadaliśmy przez Skype'a i często przyjeżdżał do babci, która mieszkała w tym mieście, co ja wcześniej, czyli na północy Florydy. Co do katalogu znaków - to była nasza własna książeczka, w której oznaczyliśmy tajemniczymi znakami różne wypowiedzenia. Niektóre naprawdę są zarąbiste. Na przykład: 'Przegoń go/ją' to drapanie się w plecy z zamkniętymi oczyma i staniem na jednej nodze. XD Myśląc o tych starych dobrych czasach poprawia mi się humor. Uświadomiłam też sobie, że nie mogę unikać wiecznie Justina i tak w końcu kiedyś na siebie wpadniemy i nie będzie to w dalekiej przyszłości.

*

29 lipca, godzina 15.00
Po basenie niestety musieliśmy iść na obiad. W tym celu pojechaliśmy na górę windą, żeby się przebrać i rozstaliśmy się przy naszych drzwiach, które są naprzeciwko siebie. Ja założyłam sukienkę i TAKIE buty na koturnach. Gdy wyszłam z naszego pokoju (mojego i Mii) o mały włos nie wpadłam na Justina. Popatrzyłam mu się głęboko w oczy. Nie zmieniły koloru, nadal były czekoladowe. Jednak ich wyraz był całkiem inny - pełen zawiści i smutku. Nieraz widziałam to na filmach, np. jak jakiś mężczyzna po kilkunastu latach spotkał największą miłość swego życia przez przypadek, a ta miłość go bardzo zraniła. Czyto oznacza, że Justin też poczuł się zraniony przeze mnie? Chyba tak...
- Justin, porozmawiamy? - odważyłam się zagadać pierwsza.
- Nie mamy o czym. - powiedział i znikł za drzwiami swojego pokoju. Ja stałam jeszcze długo jak wryta. Wyobrażałam sobie koniec naszej miłości, mimo, ze nie chodziliśmy ze sobą, ale to uczucie było, istniało. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Czy zapukać do jego pokoju, czy olać tą sprawę i zjeść obiad w miłym towarzystwie Danny'ego.

*

Kilka minut później.
Już stałam przy windzie, lecz nagle coś mnie tknęło. Pobiegłam szybko pod pokój Justina i bez zastanowienia zapukałam. Otworzył mi Justin, wyraźnie zawiedziony. Chyba nie mnie się spodziewał. ;[ Zrobiłam smutne oczy i zadziałało. Justin przesunął się lekko w bok, i uchylił mocno drzwi w geście, żebym mogła wejść. Nie patrzył się na mnie. Wzrok miał wbity w podłogę i chyba też nie najlepiej znosił to, co się stało.



***


Cześć .;*
Na moim blogu jest już 10 obserwatorów, dzięki! ;)
Szybko jakoś napisałam ten rozdział. Przez godzinę. xd Zazwyczaj moja praca nad rozdziałem rozciąga się na 2-3 dni. Miałam publikować wczoraj, ale postanowiłam poczekać na komentarze [ale się nie doczekałam]
Ten rozdział wyszedł mi taki jakiś krótki, ale to dlatego, że nie chciałam ciągnąć akcji dalej. Wiem, nudny trochę, ale kolejny będzie o wiele ciekawszy, obiecuję :d
Szkoda, że daliście tak mało komentarzy pod poprzednim rozdziałem (tylko 2). Także proszę o więcej : * Kolejna notka, gdy będą minimum 3 komentarze. ^^ No co, chyba chcecie wiedzieć, co powie Chelsea Justin.?
JEŚLI CHCESZ BYĆ INFORMOWANA/Y O NOWYCH NOTKACH , PISZ W KOMENTARZU I PODAJ ADRES BLOGA ;>

piątek, 16 lipca 2010

13 Rozdział 'Plan i miłość w gruzach.'

W POPRZEDNIM ROZDZIALE:
- Jesteś... niesamowita.
- Wiem. To dzięki Tobie, Justin stałam się taka. - robiło się coraz goręcej.
- To ja też będę szczery... - mówił cicho. - Kocham cię. - i znów, chwila ciszy. Utopiłam się całkiem w jego oczach. Nie było już wyjścia. Kochałam go jak głupia.
- Wiesz... ja Ciebie też. - uśmiechnęłam się.


***

27 lipca, 11.00
- Gdzie on jest?! - krzyknęłam w stronę Mii,która właśnie malowała błyszczykiem usta przy dużym lustrze w naszym pokoju.
- Czego szukasz..? - zapytała się od niechcenia, gdy ja przerzucałam swoje koszulki i topy.
- Naszyjnik. Od Justina! - krzyknęłam łapiąc się za głowę i siadając koło niej na krześle.
- To jest taki? - Mia posłała mi tajemniczy uśmiech.
- Och, jest. Dał mi go na naszej randce. A teraz pomóż mi szukać! Naszyjnik z kwiatkiem. Jeśli okaże się, że.. że go..
- nie zgubiłaś, też tak nieraz mam i wszystko się znajduje. - pocieszyła mnie odkładając błyszczyk i ciągnąc mnie za rękę w kierunku szafy.
Szukałyśmy około godziny - bez rezultatów. Pod łóżkiem, w kosmetyczce, w ozdobach do włosów i biżuterii, w kieszeniach, torebce, pomiędzy ubraniami - po naszyjniku nie było śladu. Tymczasem ja byłam zrozpaczona.
- Jak mogłam zgubić od niego prezent? - pochlipywałam z chusteczką w ręku.
- Może jest w domu... - obok siedziała Mia, która mnie pocieszała.
- Na pewno nie. Miałam go jeszcze u... Lily! - popatrzyłam się załzawionymi oczyma na przyjaciółkę. - myślisz o tym co ja?
- Jasne. Jest na pewno u niej! - dokończyła ucieszona.
- Zadzwonię do niej. - zerwałam się z miejsca w kierunku parapetu, na którym leżała komórka. Mój głos już nie drżał, tak jak przed chwilą, więc śmiało i z wielką nadzieją wybrałam numer i po chwili przyjaciółka odebrała wypytując się mnie, czy pomiędzy mną i Bieberem jest coś więcej.
- Lily! Tak, tak , jest, ale dzwonię do Ciebie z bardzo ważną sprawą. - Zaczęłam z nią gadać. Umówiłyśmy się, że jak za 2 godziny nie zadzwoni, to znaczy, że nie ma u niej mojego naszyjnika.

*

27 lipca, godz. 12.30
W tym okresie na Florydzie były rekordowe temperatury. Każdy wie, jak to jest siedzieć bez wentylatora ani klimatyzacji w zamkniętym, nagrzanym pomieszczeniu. Jednak teraz w czwórkę siedzieliśmy na tarasie w pokoju Danny'ego i Justina. Było o wiele gorzej. Słońce oparzało moje plecy.. i policzki.
- Tu jest chyba z 50 stopni! - krzyknął Danny wachlując się damskim czasopismem Mii.
- Dokładne to... - Mia odwróciła do termometru, który był ustawiony na zewnętrznym parapecie. - 42 stopnie.
- Ohh... - jęknął Dan [Danny].
- Hej, nie narzekajcie. - powiedział zdegustowany J. - Chelsea, dlaczego się nie odzywasz? - nagle wyrwałam się ze swoich ponurych przemyśleń. - Coś się stało? - zapytał, lekko pochylając głowę nade mną.
- Nic.. - powiedziałam smutno z dalej opuszczoną głową. Justin nie mógł się o dowiedzieć o tym, że zgubiłam prezent od niego.
- Chodźmy do bufetu, tam są pyszne desery lodowe. - powiedziałam wymuszając uśmiech na twarzy. Wszyscy się ze mną zgodzili i za chwilę już byliśmy na dole.
Zaczęłam rozglądać się dookoła. Było to całkiem ładne miejsce. Za mną były duże okna, od sufitu, po podłogę - z widokiem na duży basen o kształcie bliżej nieokreślonym. Ja byłam przodem do bufetu, w którym można było kupić chipsy, cukierki, kawę, herbatę i jakiś sok. Taki mały sklepik. Na lewo odmojej strony była recepcja a na prawo windy i... ROSE!
- Cholera.. szybko, za mną! - pociągnęłam Danny'ego, Mię i Justina za najbliższą palmę w ziemi.
- Co się dzieje!? - krzyknęła Mia.
- Rose. - wskazałam cała zdenerwowana pokazując ręką siostrę.
- Nie mówiłaś, że Mama i Rose też tu będą. - uśmiechnęła się.
- One nawet nie wiedzą, że ja tu jestem! - powiedziałam wyciągając ręce w geście rozpaczy.
- No Miśka, chyba masz kłopoty.- powiedział Justin.
- No co ty?. - przeniosłam groźny wzrok na Biebera.
- Helloł, kto nam wytłumaczy o co chodzi? - rzekł wkurzony Danny.
- Chodzi o to, że moja mama myśli, że jestem u Lily. Nie zgodziła się na ten wyjazd. Więc gdy wyjechała z Rose dzień wcześniej niż my, to wtedy wpadłam na pomysł, że ja też wyjadę a ona się o tym nie dowie. Nie ma co , ja to mam kulawe szczęście. - powiedziałam cicho.
- Idzie tu! - Mia szarpnęła mnie za rękę i schowałyśmy się za bufetem. Justin oraz Danny się podnieśli i obrócili tak, żeby Rose ich nie rozpoznała.
- Będziemy mieć kłopoty, to jest miejsce tylko dla pracowników! - serce biło mi wystarczająco szybko, nie potrzebowałam dodatkowych problemów z obsługą hotelu.
- Już macie! - powiedział jakiś facet.
- Jesse!? - zapytałam się zdziwiona.
- Chelsea!? - krzyknął upuszczając papierowe tacki.
Wytłumaczyłam mu, o co chodziło z tym ukrywaniem się. Jess bardzo się ucieszył na mój widok.
- Fajnie, że się spotkaliśmy. - czarował mnie swoimi oczyma.
- Nietypowe spotkanie, c'nie? - zaśmiałam się.
- Tak ;) Ślicznie wyglądasz, dawno cię nie widziałem. Właściwie to od tej imprezy u Lily.
- Musimy to nadrobić. - nie musiałam długo czekać na jego zaproszenie.
- To może dziś o 19, bo wtedy kończę pracę? Przy basenie koło tej dużej palmy? - rzekł z nadzieją w głosie pokazując mi tropikalne drzewko, przy którym biegały dzieci.
- Ok, na pewno będę mogła. - zaczęłam się uśmiechać jak idiotka.
- Cheelsa. - powiedziała cicho Mia, która stała za mną.
- Co? - odwróciłam się i zobaczyłam wkurzonego Justina.
- J..Justin. - co ja tu w ogóle robię. Umawiam się z facetem, a jeszcze wczoraj wyznałam miłość innemu !. Tylko że Jesse dla mnie nic nie znaczy w sensie chłopaka, zależy mi na nim jak na przyjacielu, kumplu. Justin odwrócił się i sobie poszedł. Jego wzrok mówił sam za siebie.
- Ja muszę wracać do pracy, Miśka. - powiedział wyraźnie zakłopotany. Mia pobiegła w stronę Justina. A mi przed oczami przewijał mi się obraz naszego pierwszego spotkania, Justina za pizzerią, jego pocałunek z Seleną, nasza pierwsza randka, wczorajsza kolejka górska i te śliczne dwa słowa, które niewiele później padły: Kocham cię.

-------------------

Cześć ;)
W poprzedniej notce wdał się błąd: napisałam pod pewnym wydarzeniem, ze miało ono miejsce 18 lipca. Tam powinna być data 25 lipca.
Miesza mi się także w datach publikowania posta. Zawsze zaczynam pisać wcześniej niż tego dnia, którego mam wrzucić na bloga i potem jest data, kiedy zaczęłam pisać, a nie publikowałam. Jeśli ktoś wie, jak to zmienić, to niech napisze mi w komentarzu - o co bardzo proszę.
To tylee. Ciao , <33

wtorek, 13 lipca 2010

12 Rozdział 'Rollercoaster i wyznanie.'

W POPRZEDNIM ROZDZIALE:
Tylko ja się nie cieszyłam. Zrobiło mi się gorąco i niedobrze, szybko otworzyłam okno, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Przymrużyłam oczy, który się same zamykały przed słońcem. Dopiero teraz sobie naprawdę uświadomiłam pewną rzecz: PRZECIEŻ TAM POJECHAŁA MOJA MAMA Z ROSE!


***

25 lipca, 18.00
Zeszliśmy na kolację do jadalni. Tak szczerze, to ten hotel był bardzo wypasiony i nie wyglądał na 3 gwiazdki. Ciekawe, ile kosztuje tu doba. Jednak Justin zastrzegł sobie, żebym płaciła za siebie, bo zrobi to on.
Ja zjadłam sałatkę i hamburgera, Mia wzięła to samo, a Justin i Danny zjedli kurczaka faszerowanego warzywami. ;d Obiad zjedliśmy w dużym pomieszczeniu ze stołami, pewnie to była jadalnia. Oprócz nas było wielu turystów. Gadali w różnych językach świata: hiszpański, włoski, rosyjski chyba czeski. Byli japończycy, turyści z afryki i amerykanie.
Po kolacji wybraliśmy się na spacer po okolicy. Danny i Mia trzymali się za ręce. Szczerze, to zazdrościłam jej, Danny to cudowny chłopak. Nigdy nie zapomnę tych chwil, kiedy mnie pocieszał. Justin popatrzył się na mnie nieśmiało i także wziął mnie za rękę. Założyliśmy czarne okulary. Za nami szedł ochroniarz , ponieważ paparazzi są wszędzie - jak to JB trafnie ujął. I ruszyliśmy! Centrum miasta jest prze-pięk-ne! Odkryłam, że jest tam sklep Chanel.
- Mia, patrz tutaj. - pokazałam przyjaciółce napis nad drzwiami.
- Cha..Chanel! Idziemy! - Mia wzięła mnie pod pachę zostawiając chłopaków. Ja próbowałam się odwrócić i krzyknęłam:
- Zaraz będziemy!
Lecz to nie była prawda. Spędziłyśmy tam dojść długi czas, aż w końcu wygonili nas, bo była godzina zamknięcia: 21. Mia kupiła wisiorek za 100 $ , ja nic, bo te ceny były kosmiczne. Lecz tak naprawdę dopiero teraz zaczynała się tu zabawa. Słoneczna Floryda zamieniała się w prawdziwy raj dla turystów i ... zakochanych!

*

18 lipca, 21.30.
Rollercoaster (>klik<) wyglądał przerażająco.
- Justin, ja nie wsiądę. - zaczęłam narzekać.
- Dlaczego? Masz lęk wysokości? - zapytał się odgarniając mi włosy z twarzy.
- Nie, tylko.. boję się, po prostu... - powiedziałam cicho, żeby Danny i Mia nie słyszeli.
- A jeśli obiecam, że będę przy Tobie tam, w tej kolejce, to pójdziesz ze mną? - poczułam jego dłonie na mojej talii.
- To będzie duże wyzwanie.. No dobrze. - powiedziałam zrezygnowana, ale nie chciałam, żeby J. to zauważył.
- Dziękuję Miśka. - pocałował mnie uśmiechnięty w czoło.
Poszliśmy we czwórkę do kasy zakupić bilety, a potem stanęliśmy do (na szczęście) krótkiej kolejki.
Jestem wariatką. Siedzę teraz obok Justina Biebera w strasznie poplątanym Rollercoasterze [czyt. Kolejce górskiej]. Boże, jaki wstyd będzie, gdy zrobi mi się niedobrze, czy zemdleję. I skłamałam - mam lęk wysokości.
- Jesteś pewna, że chcesz? - Justin zobaczył chyba ten grymas na mojej twarzy.
Zaczerpnęłam powietrza.
- Robię to dla Ciebie. - odpowiedziałam patrząc się w jego czekoladowe oczy.
- Nie musisz...
- ... ale chcę. - powiedziałam szybko nie odrywając swojego wzroku od jego oczu. Pocałowałam go w usta. Sama z siebie, po prostu musiałam.
- Będziesz przy mnie? - zapytałam się szybko, bo kolejka zaczynała ruszać.
- Nie bój się, będę, przecież cię kocham. - Justin wziął moją dłoń i ścisnął ją mocno w swojej, gdy kolejka górska szybko ruszyła pod pierwsze wzniesienie.
*

To trwało WIECZNOŚĆ, wyczekiwałam tylko końca tego głupiego pomysłu. Po cholerę wsiadłam do tego wagonu? Gdy się w końcu zatrzymał, czułam, że wszystkie siły ze mnie opadły. Zaczęliśmy wysiadać. Justin wyszedł pierwszy i podał mi rękę.
- I jak, dobrze się czujesz? Jesteś bardzo blada... - rzekł.
- Nie za dobrze. Usiądźmy gdzieś może. - powiedziałam szybko podpierając się jego ramienia. Danny i Mia zniknęli nam z oczu , ale nie mieliśmy zamiaru ich szukać. Bieber podprowadził mnie na najbliższą ławkę, która była z widokiem na ocean - to było bardzo romantyczne. Cała się trzęsłam.
- Masz lęk wysokości, prawda? - powiedział patrząc mi się z lekkim uśmiechem prosto w oczy. - Nie ma się czego wstydzić.
- No... mam. Od kiedy pamiętam to zawsze miałam. Na myśl, że mam się wspiąć na drabinkę na placu zabaw od razu robiło mi się słabo. - spuściłam głowę na dół.
- To dlaczego wsiadłaś do tej kolejki? Zrozumiałbym Cię. Nie musiałaś przede mną kłamać. - Justin mnie objął ręką. Powoli się uspakajałam.
- No bo to takie dziecinne. Nie chcę, żebyś miał o mnie złe zdanie, czy coś...
- Mówmy sobie prawdę. Bardzo chcę, żebyś była ze mną szczera i nie miała tajemnic. - Wtedy przypomniałam sobie o matce i siostrze.
- Bo Justin... Tak naprawdę to moja matka się nie zgodziła na ten wyjazd.
- Co? - powiedział mocno zdziwiony.
- Ona myśli, że jestem teraz u Lily, a nie kilkaset kilometrów od domu z Wami. - powiedziałam smutno.
- Chelsea, mogłaś powiedzieć, może coś by się dało zrobić.
- Mogłam, mogłam. Ale bardzo chciałam pobyć z Tobą i nie niszczyć tego. - oho, zaczęłam tonąć w jego słodkich, czekoladowych oczętach. Znowu!
- Jesteś... niesamowita.
- Wiem. To dzięki Tobie, Justin stałam się taka. - robiło się coraz goręcej.
- To ja też będę szczery... - mówił cicho.
- Tak?
- Kocham cię. - i znów, chwila ciszy. Utopiłam się całkiem w jego oczach. Nie było już wyjścia. Kochałam go jak głupia.
- Wiesz... ja Ciebie też. - uśmiechnęłam się.
- Tu jesteście! - krzyknął Danny, jak nasze usta zbliżyły się do siebie, jednak nie zetknęły się.
- Wszędzie Was szukaliśmy... - Mia szarpnęła Danny'ego ze sztucznym uśmiechem. - Danny, idziemy, niech sobie pobędą jeszcze sami. - patrzyliśmy się na nich jak na głupków.
- Jakby to powiedzieć... - zaczął Danny odciągany od ławki siłą. - Romantycznego wieczoru. - posłał nam uśmiech i razem oddalili się w stronę wesołego miasteczka.

-----------------

I jak Wam się podoba ? :*.
Kolejny rozdział już niedługo [za 2,3 do 4 dni] więc zaglądajcie xd
Wczoraj przez przypadek weszłam na starą piosenkę montany 'I've got nerve.' . Nie byłam nigdy fanką Hannah, choć serial lubię a Miley tak sobie.. I tak mi się jakoś smutno zrobiło słuchając tej piosenki, że już niedługo koniec tego serialu. Normalnie tęsknię za starą Hanną , bo miała nawet fajne piosenki [niektóre, chociaż już z nich wyrosłam]. xd Koniec także nowych Czarodziei i [chyba] Nie ma to jak statek, mimo, że emisja u nas kolejnych odcinków będzie się zaczynać. Wszystkich fajnych seriali niedługo już nie będzie , tylko powtórki i powtórki...Z drugiej strony nic nie jest wieczne, gwiazdeczki się odrywają od Disney, będą miały niedługo 18 lat więc kto by chciał grać w serialach dla nastolatków i dzieci w takim wieku?
*
Do następnego. ;p
KOMENTUJCIE i dodawajcie się do obserwatorów, wtedy nowy rozdział wam nie umknie. xd
Aha. Na dole jest sonda, głosujcie.

poniedziałek, 12 lipca 2010

11 Rozdział 'Niemiła niespodzianka.'

W POPRZEDNIM ROZDZIALE:
- Więc mam plan. Powiesz matce, że w takim razie nigdzie nie jedziesz i przeprowadzisz się do mnie na ten czas, żeby nie zostać sama. Tak naprawdę to dzień później pojedziesz z Justinem, Mią i Danny'm. - zatarła ręce w geście dobrego pomysłu.


***

24 lipca, 7.00
Ktoś otworzył drzwi.
- Kochanie, śpisz? - to była mama. - Na pewno nie chcesz jechać? - zapytała się jeszcze raz mimo tego, że powtarzała to prawie cały tydzień.
- Niee... Przeprowadzę się na ten czas do Lily, tak będzie ok. - udawałam.
- Jak chcesz. - pogłaskała mnie po głowie i kazała zejść na śniadanie. Wczoraj tak wgl dowiedziałam się, że jadą do Key West na Florydzie. Wstałam szybko z łóżka, sprawdziłam komórkę, czy nikt nie napisał. Przyszła wiadomość od Justina.
'Jedziesz na 100%? ;* Jeśli tak to jutro 8.00 podjadę pod dom Lilki.' Zadzwoniłam do niego i powiedziałam, że wszystko jest już ustalone. Justin nie wie, że matka mi nie pozwoliła i że przez ten cały czas będzie myśleć 'Moja córeczka jest u Lily.'
Ubrałam pluszowe kapcie, zajrzałam jeszcze do Puszka, który teraz smacznie sobie spał w kącie. Cicho opuściłam pokój i wpółprzytomna zeszłam na dół do rodziny.
Panował tam mały chaos. Rose szukała jakiegoś naszyjnika a mama zagubiła ulubioną bluzkę. Blat w kuchni przypominał śmietnik. Opakowanie od masła leżało na krześle, pusty karton po mleku został zgnieciony przez moją wielką stopę, gdy brałam talerz z kanapkami. Śniadanie zjadłam sama. Włączyłam mały telewizor w kuchni, bo nie chciało przenosić mi się do gościnnego. Wybrałam MTV i zobaczyłam teledysk Justina 'Baby'. Zaczęłam nucić pod nosem melodię bardzo wesoła, zajadając się kanapką z sałatą i pomidorem. Mama i Rose podeszły do mnie , żeby się pożegnać.
- Baw się u Lily dobrze. - powiedziała mama całując mnie w czoło.
- Dzięki, wy też. - pomachałam im.
- Cześć Miśka, miłej zabawy. - siostra dodała jeszcze szeptem - z Justinem... - Rosalinda rzuciła mi znaczące spojrzenie. Nie wiem, czego miało się tyczyć. Ale co tam, pierwszy wyjazd rodziny mam za sobą. ;d WOLNOŚĆ! Cały czas powtarzałam sobie, że plan mojej BFF się powiedzie, a głupia siostra niczego nie wywęszy.

*

24 lipca, 14.30
Wybrałam się z Carmen na pizzę w ramach obiadu. Długo się z nią nie widziałam, bo pojechała z rodzicami i młodszym bratem do rodziny. Martwiłam się o nią, bo od randki z Justinem z nią nie gadałam. Nie odbierała moich telefonów. To dobrze, że TYLKO wyjechała, bo bałam się, że zrobiła coś sobie.
- Naprawdę postanowiłaś tak oszukać matkę? - Carm zrobiła wielkie oczy. Dla niej to było najwidoczniej nie do przyjęcia.
- No.. tak. Nie miałam wyboru i nie chciałam zawieść Justina. - próbowałam się jakoś tłumaczyć. Z resztą do cholery, kim ona jest, że mam się jej tłumaczyć?
- No twoje życie, twoje sprawy.. - pokręciła głową i wzięła kolejny kawałek pysznej pizzy z piekielnie ostrym chili. - To mówisz, że dziś śpisz u Lily?
- Tak. - nagle mnie olśniło. - Ej, może ty też byś się wybrała? Zrobiłybyśmy sobie małe piżama party ! ;d
- A Lilka się zgodzi? Jeśli tak to chętnie! Nie będę wam przeszkadzać?
- Zaraz do niej zadzwonię. I nie bedziesz przeszkadzać, no co ty!- wyciągnęłam komórkę i wybrałam z listy kontaktów Lily.
- Cześć, czy Carm mogłaby wpaść też na nockę do Ciebie? ... Tak? ... To super, przekażę jej.. Ok, do zobaczenia!- zakończyłam rozmowę i podzieliłam się informacją z kumpelą.
- Możesz - uśmiechnęłam się.
- Fajnie! Mogę po Ciebie zajść. Tylko o której?
- Wyjdź już o 18 i pójdziemy na autobus. Twoi rodzice się zgodzą? - zapytałam się, żeby nie wyszło tak jak ze mną.
- Są na weselu, ale pewnie by się zgodzili. - puściła mi oczko.

*

24 lipca, przed północą.
Musiałyśmy szybciej pójść spać, ponieważ rano pobudka przed 7. Na piżama party robiłyśmy to co się zwykle robi: malowałyśmy się, przymierzałyśmy ciuchy Lilki, potem był pokaz mody. Gadałyśmy o chłopakach, grałyśmy na kompie i obejrzałyśmy Hannah Montana, która leci w nocy teraz na Disney. Na szczęście był jakiś nowy odcinek, którego wszystkie 3 nie widziałyśmy. Na sam koniec Lilka włączyła świetną komedię romantyczną! Potem zapłakane i żyjące tą filmową, spełnioną miłością poszłyśmy spać.

*

25 lipca, dzień wyjazdu , 7.40
- No, jestem gotowa! - krzyknęłam patrząc się w duże, wiktoriańskie lustro w wielgachnej łazience Lily. Miałam na sobie białe, krótkie szorty, jasnozieloną, luźną bluzkę na ramiączkach z cropp'a z napisami i jeszcze kapcie ze świnkami.
- Chelsea, wglądasz świetnie. - podziwiały mnie przyjaciółki wyglądające zza drzwi. Gdy sobie poszły, pomalowałam lekko rzęsy i zaraz również wyszłam, kierując się na dół schodami. Chciałoby się powiedzieć, że są ze złota. Pani Savage, [tak jakby służąca] zniosła moje torby na dół i już po chwili rozległ się dzwonek 'Eenie meenie' w mojej komórce.
- To Justin. - rzuciłam i przyłożyłam komórkę do ucha.
- Siema.. Ok, to już idę, papa. Dziewczyny, wyjeżdżam. Mam nadzieje, że sobie beze mnie poradzicie. - wszystkie trzy zaczęłyśmy się śmiać. Z panią Savage ustaliłam co i jak ma mówić matce w razie, gdyby dzwoniła. Wydawałoby się, że o niczym nie zapomniałam i wszystko jest ustalone.
Idąc dróżką odchodzącą od domu Lilki zobaczyłam czarne BMW, dobrze mi znane. Otworzyła się szyba - to Justin. Ach, ten jego piękny uśmiech. Pomyślałam sobie 'Witaj przygodo!' Szybko wsiadłam do samochodu i przywitałam się z kierowcą, przyjaciółmi, a Justinowi dałam buziaka w policzek, na którego nalegał. ;)

*

- A tak wgl do jakiej miejscowości jedziemy? - zapytałam z ciekawości, bo nawet tego nie wiedziałam.
- No właśnie. - powiedzieli w tym samym czasie Mia i Danny.
- Zobaczycie. Mam nadzieję, że spodoba się Wam. - puścił mi oczko.
Jechaliśmy około 4 godziny. W przerwie na stacji benzynowej zjedliśmy hot-doga i ruszyliśmy dalej. Na zielonych tabliczkach powieszonych na słupach przy drodze widniał napis 'Key West, port --->'.
- J.. Jus..tin..? - zaczęłam się plątać, gdy samochód skręcił w prawo.
- Tak? - popatrzył się na mnie troskliwie.
- Jedziemy do.. Key West.? - zapytałam poważnie.
- No, dobrze, powiem wam wszystkim. Tak,tam jedziemy. Super, c'nie?! Jest tam największy Rollercoster na południu USA! - znów ujrzałam te iskierki w oczach.
- Fajnie! - powiedział Danny, a Mia wyglądała na zadowoloną. Tylko ja się nie cieszyłam. Zrobiło mi się gorąco i niedobrze, szybko otworzyłam okno, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Przymrużyłam oczy, który się same zamykały przed słońcem. Dopiero teraz sobie naprawdę uświadomiłam pewną rzecz: PRZECIEŻ TAM POJECHAŁA MOJA MAMA Z ROSE!

-------------

Siema, siema . ;d
Dopiero dziś dodaję rozdział, bo wcześniej nie miałam zbytnio czasu. Mam wielki odcisk na nodze i nie mogę chodzić, a jeśli tak, to muszę uważać. ;/ Odparzyłam se dziś nogi japonkach... :o
Co do rozdziału, to nie wiem, czy krótki, jak dla mnie tak, także sorry, bo ost. obiecałam XD
Dzięki za dodawanie się do obserwatorów, komentowanie i wgl, czytanie tego, co naskrobię. <333
Proszę komentować. Aha, i dodajcie się do obserwatorów, jeśli czytacie. Dla was to tylko kliknięcie myszką a dla mnie znaczy wiele - dzięki temu wiem, że ktoś docenił to, że siedzę przy kompie i piszę. Ale co tam, ja po prostu kocham pisać opowiadania i tworzyć ;)

PS.: ZAPRASZAM NA TEGO BLOGA: http://jbinpoland.blogspot.com/ < dołączcie do akcji! Justin już nas zauważył <3

Do następnego. ; >

piątek, 9 lipca 2010

10 Rozdział 'Plan Lilki.'

W POPRZEDNIM ROZDZIALE:
- Chciałem cię zaprosić na jakieś wakacje. - Byłam zszokowana i zaskoczona. Bez namysłu przytaknęłam.
- Z chęcią, ale gdzie?
- Chcesz daleko czy blisko? - zapytał się jakby robił wywiad, czy sprawozdanie.
- Blisko, nawet nad jezioro, byle z Tobą... Mia i Danny może będą chcieli,bo coś planowali, ale nie mieli z kim! - krzyknęłam zadowolona.
- No widzisz, będzie super. - rzekł z iskierkami w czekoladowych oczach.


***

16 lipca, po randce.
Jest bosko - jadę z Justinem, Dannym i Mią nad ocean! J. obiecał, że zaklepie miejsca w jakimś hotelu. Poza tym, byłam z nim na romantycznym spacerze i trzymaliśmy się za ręce! Nie przeszkadzali nam żadni fotoreporterzy, choć czułam się obserwowana i co chwilę obracałam głowę... Następnie, wsiedliśmy do BMW i popędziliśmy prosto na dyskotekę z konkursem karaoke. XD Bało bardzo romantycznie. Justin, na wolnej pocałował mnie bardzo namiętnie i wyszeptał do ucha:
- Liczysz się dla mnie tylko Ty.
Ja zaśpiewałam Alejandro i California Girls, razem z Justinem piosenkę Katy Perry i 3OH!3 - Starstrukk, a oprócz tego on zaśpiewał mi Eenie Meenie z Seanem Kingstonem [zrobił mi niespodziankę] i One less lonley girl ^^. Bawiliśmy się nieziemsko. Gdy Justin mnie odprowadził, było po 23.30. Pod moim domem wręczył mi małe , czerwone pudełeczko.
- Co to jest? - miałam nadzieję, ze mi się NIE oświadcza. xd
- To nie są oświadczyny. - O cholera, czyta mi w myślach. Otworzyłam małe opakowanie i ujrzałam naszyjnik z diamentem w kwiatku. Trudno coś dowidzieć w blasku latarni i księżyca.
- Przepiękny, dziękuję. - dałam mu buziaka. Podałam Justinowi , żeby zapiął mi go na szyi. Prezentował się znakomicie, szczególnie z sukienką Lily.
Potem się rozstaliśmy i poszłam ucieszona do domu. Matka już spała, a Rose oglądała film na DVD , był to chyba Harry Potter. Ledwo co mnie zauważyła, powiedziała tylko piskliwe 'hej'. Pobiegłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i zadzwoniłam do Lilki opisać jej moje wrażenia. Cieszyła się moim szczęściem. :) Kto by pomyślał.. Chyba będę powoli zmieniać zdanie o nastoletnich bogaczkach.

*

18 lipca, godzina: 11.00
Już znam termin naszego wyjazdu, bo Justin wczoraj mi powiedział na Skype: 25 lipca! Na tydzień^^ Jestem podekscytowana. Przekazałam już to info Mii i Danny'emu. Czekała mnie jeszcze trudna rozmowa z matką. Gdy zaczęłam, sama od siebie, pomagać jej przy robieniu obiadu zapytała podejrzliwie:
- Robisz to z własnej woli czy chcesz, żebym dała Ci na coś pozwolenie?
- Ehhh, no... z własnej woli. - powiedziałam niepewnie. Mama popatrzyła się na mnie znacząco.
- No dobrze, już dobrze. - rzekłam i usiadłam przy stole, matka także. - Bo wiesz... są wakacje i chcę gdzieś wyjechać.
- To świetnie się składa. Całkowicie zapomniałam ci o tym powiedzieć!! 24 lipca wyjeżdżamy na Florydę, wszystko jest zaklepane. Cieszysz się? Zawsze chciałaś tam pojechać. - uśmiechnęła się przyjaźnie mama, a ja poczułam mocne ukłucie w sercu.
- Dwudziestego czwartego??? - wytrzeszczyłam oczy i przełknęłam głośno ślinę. - Ja... chciałam jechać ze znajomymi nad morze dwudziestego piątego!
- Sama ze znajomymi? - widziałam, że w oczach mamy jest teraz ogień.
- No tak. Ja, Mia, Danny i Justin. - powiedziałam cicho. Wtedy Rose zaczęła gadać schodząc po schodach:
- No proszę, spokojna córeczka chce jechać na szalony i pełen niebezpieczeństw wypad z chłopakiem i ze znajomymi! - uśmiechnęła się przebiegle. - To nie do przyjęcia, prawda mamo? - teraz usiadła koło niej. Jej uśmieszek nie znikał z twarzy, która przypominała... pizzę.
- To prawda, córciu.. - mama pokręciła głową. - jeszcze wpadnie Ci jakiś głupi pomysł do głowy.
- Wiesz, że jestem odpowiedzialna i mam zasady! - zaczęłam się wkurzać.
- Ale to NIE ZMIENIA FAKTU, że jedziesz tam z chłopakiem, a gdy zostaniecie tam sami, to... - mama przerwała.
- Jestem za młoda, wiem o tym.. - powiedziałam cicho. Rose zaczęła się śmiać - co za niedojrzały dzieciuch.
- Ale.. możesz się zapomnieć i.. - zaczęła się plątać. Mama wygoniła moją siostrę na dwór z yorkiem i zaczęła kontynuować tą durną pogadankę.
- Wiem, co dziewczyny w Twoim wieku robią. - powiedziała stanowczo. - Masz 15 lat, poczujesz trochę swobody i się zapomnisz. W miłości rozum przestaje działać. Nie pozwalam. - wstała i poszła na górę.
- Ale mamo! - próbowałam krzyczeć. Byłam załamana. Jak ja teraz powiem o tym Justinowi?

*

18 lipca, 15.00
-Lilka, ale z moją matką nie da się pogadać. - powiedziałam Lil, gdy przyszłam do niej się wyżalić.
- Jeśli tak mówisz to zostaje Ci tylko jedno. Chcesz bardzo jechać? - zapytała się stanowczo.
- Bardzo. - przytaknęłam.
- Więc mam plan. Powiesz matce, że w takim razie nigdzie nie jedziesz i przeprowadzisz się do mnie na ten czas, żeby nie zostać sama. Tak naprawdę to dzień później pojedziesz z Justinem, Mią i Danny'm. - zatarła ręce w geście dobrego pomysłu.
- Ale matka będzie chciała pogadać z Twoją. - zasmuciłam się.
- Moich starych nie ma, jest tylko pokojówko - opiekunka. Ją da się przekupić. Wystarczy, że dam jej stówę i załatwione. Ona pogada z Twoją mamą i powie, że się przeprowadzasz. Jak Twoja stara będzie dzwonić z Florydy, ona będzie przytakiwać, że jesteś, że wszystko OK. - zaczęła się cieszyć.
- Na pewno? Trochę mi głupio oszukiwać matkę..
- A tam. Chcesz mieć wymarzone wakacje czy nie? Z największym ciachem na całym świecie według wieelu milionów nastolatek? - zaczęła ruszać brwiami.
- Chcę. - zaczęłyśmy chichotać.


--------------------

Hej < 3.
Cholera, numery rozdziałów mi się poplątały ;// Jest tak '6,7,9,10' A gdzie 8? Yhh. ;/
Tamten był b. długi, dlatego teraz daję króciutki. Kolejny być może we wtorek, zależy od tego, czy się wyrobię. ;d Obiecuję, że będzie dłuższy.
Dziękuję za wszystkie komentarze :* Piszcie opinie i adresy waszych blogów oraz dodawajcie się do obserwatorów ^^


Pzdr. ; d
PSA.: A tak wgl zauważyła któraś z Was nowy wygląd bloga?
Piszcie, czy jest Ok. ;)

wtorek, 6 lipca 2010

9 rozdział 'Romantyczny Justin i zaproszenie.'

W POPRZEDNIM ROZDZIALE:
Ja zrezygnowana odwróciłam się na pięcie i przyglądałam się ludziom. Tylko jedno mnie zaintrygowało. Czy to nie Selena i Justin się tam całują? Zmrużyłam oczy. Nie mogłam w to uwierzyć, zrobiło mi się słabo i...

****

11 lipca
- Chelsea, słyszysz mnie? - ktoś mnie cucił po policzku. Jęknęłam i próbowałam otworzyć oczy. Leżałam w czyimś łóżku, pamiętałam co się stało, ale tylko to, że Justin się całował z Seleną. Bolała mnie głowa i oczy. Chyba zemdlałam. Powieki właściwie same mi się zamykały.
Gdy doszłam do siebie zobaczyłam nade mną wszystkich przyjaciół i Justina. Nie mogę o nim powiedzieć, że też nim jest, bo po tym co mi zrobił to zwykłe świństwo i za takie coś ma przechlapane.
- Wyproście go. - powiedziałam stanowczo patrząc się wrogo na JB.
- Wyjdź, jak prosi... - powiedział Jesse.
- Ty mi nie będziesz mówił, co mam robić - warknął przez zaciśnięte zęby Bieber.- Miśka, możesz ze mną pogadać, ja tobie wszystko wyjaśnię. Proszę, ty nic nie rozumiesz, naprawdę!
Ja przez chwilę się zastanowiłam. Postanowiłam, że dam mu ostatnią szansę.
- No dobrze... Zostawcie nas samych. - powiedziałam zrezygnowana.
Wszyscy wyszli z dużego pokoju, prawdopodobnie jest on Lily. Justin zaczął:
- Pogubiłem się. A pocałunek z Seleną to była jakaś gra tej dziewczyny, ale na pewno nie był na serio i mojej inicjatywy, uwierz mi, Miśka...
- Nie mów tak do mnie. - powiedziałam stanowczo wstając z łóżka, bo ból głowy powoli mijał.
- Ja nic do niej nie czuję.
- To dlaczego w telefonie usłyszałam coś o 'kotku' i byłeś taki cholernie niemiły?!
- Moja matka tak do mnie mówi. - Justin się zaczerwienił, a ja zaczęłam się śmiać, głośno. Może jednak nie kłamie?
- Wierzysz mi?
- Nie wiem... a co powiesz na to, że się spotykasz ze swoją S.?
- To zwykła plotka! - rozłożył ręce.
- Mam nadzieję. - powiedziałam uderzając go lekko w ramię.
- Mam coś dla Ciebie, wiedziałem, że przyjdziesz. Nie byłoby mnie tu, to zasługa Twojej przyjaciółki, Mii. - Justin sięgnął po gitarę, która oparta była o łóżko i zaczął śpiewać.

Let me show you what your missin’
Paradise
With me you’re winning girl
You don’t have to roll the dice
Tell me what you’re really here for
Them other guys?
I can see right through ya’

You seem like the type
To love em’ and leave em’
And disappear right after the song.
So give me the night
To show you, hold you
Don’t leave me out here dancin’ alone

Can’t make up your mind, mind, mind, mind, mind
Please don’t waste my time, time, time, time, time
Not tryin’ to rewind wind, wind, wind, wind
I wish our hearts could come together as one..

Cause shorty is a eenie meenie miney mo lova’
Shorty is a eenie meenie miney mo lova’
Shorty is a eenie meenie miney mo lova’
Shorty is a eenie meenie miney mo lova’


Gdy skończył, zapytał mnie o wrażenia:
- Podobało Ci się? Pisałem i komponowałem całe dwa dni, specjalnie dla Ciebie... Będzie na mojej płycie, z dedykacją dla wyjątkowej dziewczyny.. - powiedział cichym głosem. Moje oczy przypominały dwie szklanki. Żaden chłopak nigdy nie napisał dla mnie piosenki. Był romantyczny. Cholera, a jeśli on kłamie? Niby mu uwierzyłam, ale..
- Jest...cudowna. Dziękuje Ci. - Popatrzyłam się głęboko w jego oczy i pocałowałam go delikatnie w usta. Ten zwyczajny pocałunek zamienił się w coś więcej. Justin jeździł delikatnie i z wyczuciem ręką po mojej nodze i zaczął całować mnie w szyję, po dekolcie.
- Justin, nie teraz. To za szybko, mamy tylko 15 lat. - opierałam mu się, a on przerwał.
- Jasne, ok. - powiedział z zawiedzeniem w głosie.
- Justin czy... Może inaczej. co ty do mnie czujesz? - powiedziałam dalej patrząc się głęboko mu w oczy. Nastała chwila ciszy.
- Chelsea, ja cię chyba kocham. - rzekł.

*

16 lipca, 9.00.

Postanowiłam, że koniec z czytaniem tych wszystkich plotek, dobrze mi Carmen doradziła. Okazało się, że wszystko co tam piszą to zwykłe , ohydne ploty. Spotkanie Justina i Seleny - nie było takiego, a ja wierzę Justinowi. Przez te kilka dni od imprezy przekonałam się jakoś do niego. Dużo gadaliśmy i spotykaliśmy się.
Właśnie wróciłam z porannego spaceru z Puszkiem. W wejściu do domu zadzwonił do mnie Justin i umówiliśmy się na... RANDKĘ DO WŁOSKIEJ RESTAURACJI 'Tortilla'!! Jestem wniebowzięta i przeszczęśliwa. Od razu pochwaliłam się tym moim trzem przyjaciółkom na Skype. Zrobiłam konferencję ;p
Carmen: Według mnie, źle zrobisz wybierając się na randkę z nim.
Mia: Robi dobrze i nie mąć jej w głowie!
Lily: Justin jest wartościowym facetem, jeśli chcesz, to pożyczę Ci jakąś fajną sukienkę na wieczór. ^^
Carmen: Mia , co ty tam wiesz o chłopakach? ;/ Ja bym nie wierzyła tak Justinowi.
Ja: Hej, spokój. Lily - chętnie, wpadnę do ciebie o piętnastej, bo z J. jestem umówiona na 17.00. Carmen - też miałam wątpliwości, ale mu wierzę. Nie kłóćcie się!
Carmen: Bla bla bla, ale 'kotku kończ już' ktoś mówił. TO NIE BYŁA JEGO MAMA. Jesteś naiwna.
Mia: Daj jej spokój. Że ciebie rzucił Joe nie musisz jej pozbawiać szans u Biebera. Zazdrościsz?? Jesteś staroświecka, za dużo na wszystko uważasz i się dziwisz, że nikt cię nie chce.


Carmen natychmiast zrobiła się niedostępna.

Ja: Mia, co ty robisz do cholery!? Jak możesz... Lily, postanowiłam, że przyjdę teraz , jesli mogę, tylko przedtem muszę się wybrać do sklepu, więc godzinkę mi to zajmie.
Mia: Idę stąd. Nikt tu mnie nie rozumie.
Lily: Ok, to czekam. Ps.: ale wy się chociaż nie pokłóćcie.
Ja: Mia: to idź! ;/ Lily - nieraz wymaga tego sytuacja.. Cześć.

Wszystkie zrobiłyśmy się niedostępne. Trochę mi głupio za Mię. Palnęła taką głupotę. No nic. Carmen mieszkała blisko, więc wybrałam się do niej pogadać przez chwilę. Otworzyła mi drzwi jej mama.
- Chelsea, miło cię tu widzieć? Ty pewnie do Carm, ale ona przez chwilą wyszła... - przekazała mi Mama przyjaciółki doskonale czytając w moich myślach.
- Ach, no trudno. Zadzwonię do niej. Dziękuję i Do widzenia.
Carmen niezbyt dobrze przeżyła rozstanie z Joe'm. Ma wyłączoną komórkę i nie mam pojęcia, gdzie może być. Teraz miałam inne plany - zakupy, kreacja na randkę i kierunek: dom Lilki. Szybko weszłam do sklepu, pokupiłam co potrzebne i rzuciłam w kąt kuchni nierozpakowane reklamówki.
- Rose, rozpakujesz? Dzięki, cześć! - Ja wypadłam z domu, a moja siostra nie wiedziała o co chodzi, ale posłusznie rozpakowała zakupy.

*

godzina 10.00
Lilka dała mi duuużo do mierzenia. Co chwilę wynajdywała coraz to piękniejsze kreacje i podawała mi je do łazienki, gdzie się przebierałam. No cóż, fajne życie mają bogaci. Czułam się jak na wybiegu, ponieważ niektóre z tych sukienek były markowe, trzy z domów mody. znalazła się nawet taka od Chanel [kremowa, krótka z czarnymi cekinami za ramiączkach oraz z falbankami delikatnymi].
- Och, ta jest cudowna.
- Ej,to od Chanel, niestety moja droga, ale tej Ci nie mogę pożyczyć. - wzięła w rękę i przytuliła do siebie. - dałam za nią fortunę.
- Ok,rozumiem. - speszyłam się trochę. Byłyśmy z innych światów. Ja nigdy nie miałam w rękach czegoś od sławnego projektanta, a dziś nastał taki moment. Ona mogła sobie kupić kiedy tylko chciała. Głupio mi było przyznawać się, że nie kupuję takich drogich ubrań [bluzka za dwadzieścia dych, tylko te za dwie dychy. Założę się, że ona nawet by takich na siebie nie założyła. Tak tak, robię z niej materialnego potwora, ale niestety takie zdanie wyrobiłam sobie o bogatych.
Wybrałam kremową sukienkę z dołem w cekinach, satynową, z falbankami.
- Boska! Justin na bank się w tobie na dobre zabuja. - powiedziała ruszając brwiami.
- Mam nadzieję... Co ja wygaduję. Jeszcze wczoraj nienawidziłam go, a dziś randka..
- Kobieta zmienną jest, nie przejmuj się tym. Ale... Kochasz go?
- Myślę, że tak. - zaczerwieniłam się. - ale tak naprawdę go nie znam. Mało mi o sobie opowiadał, tak jak ja. - posmutniałam.
- Wszystko będzie dobrze, dzisiaj masz doskonała okazję pogadać z nim. - uśmiechnęła się i poklepała mnie przyjacielsko po ramieniu.

*

godzina 16.40, przed randką.
No w końcu, gdzież ty był Justin.. - pomyślałam sobie, gdy zobaczyłam wielkie , czarne BMW z przyciemnianymi szybami, od razu do niego weszłam.
- Hej Miśka. - pocałował mnie w policzek.
- No witaj. - zatrzepotałam jak idiotka rzęsami. To szkoła Lily, nie mój pomysł!
- Przepięknie wyglądasz... - jego oczy świeciły jak diamenty. Patrzyliśmy się tak dojść długo na siebie. Justinowi się chyba coś przypomniało, bo nagle zaczął nawijać coś do ucha kierowcy. Ten mu tylko przytaknął.
- Sprawa paparazzi załatwiona. Właściciel restauracji nie będzie wpuszczał żadnych typków z fotografami czy innych. Cieszysz się? - odgarnął mi czule włosy z twarzy.
- No pewnie, dziękuję. - Z tą gadką czułam się nieswojo, ale Lily zna się chyba lepiej. Ja zaczęłabym gadać mu o wszystkim, ale nie, musiałam się trzymać twardo planu, bo prawdopodobnie skutkował. Może teraz powiem wam o innym planie: Naszej randki. Teraz idziemy na kolację, potem na krótki spacer , a na koniec jedziemy na dyskotekę. :) Będzie świetnie!!
- Justin, mamy problemy, paparazzi nas zauważyli. Trzymajcie się, bo teraz będę jechał szybciej. To mi zajmie jeszcze 5 minut. - ... a zajęło około pół godziny. Trochę ich zmylił i wprowadził w pole, ale o to chodziło. ;d
Gdy dojechaliśmy od tyłu do restauracji, nie mogliśmy normalnie wyjść. Skuleni, przeszliśmy szybko przez otwarte drzwi, które trzymał właściciel.
- Ciao cara [witajcie drodzy]! Stolik już czeka, z numero piątym. Justin, jak miło, że zaglądnąłeś wraz z koleżanką do restauracji, bardzo się ciesze. Jak ma signora [dama] na imię?
- Cześć Roberto. - podał mu rękę. - Dziękuję, że znalazłeś wolny stolik dla nas. To jest moja.. przyjaciółka, Chelsea. - Tym razem to ja podałam rękę makaroniarzowi.
- Buonasera [dobry wieczór] Chelsea! - uśmiechał się od ucha do ucha. Zauważyłam, że ma bardzo duży zgryz , co mnie przeraziło.;p
Weszliśmy do środka. Nasze dłonie się splotły. Nie mogłam uwierzyć, jakie szczęście mnie spotkało. Justin zachowywał się jak prawdziwy dżentelmen. Odsunął mi krzesło. To było bardzo miłe i przyjemne.
- Czy już Ci mówiłem, że jesteś przepiękną dziewczyną? - dotknął mojej dłoni, która leżała na białym obrusie.
- Dziękuję. - Regulamin podrywu Lilianny nakazywał, żeby w takiej sytuacji olśnić chłopca uśmiechem. I tak też zrobiłam.
- Kelner! - zawołał JB nieodrywając ode mnie wzroku i gdy ten przyszedł, chłopak moich marzeń zaczął szeptać coś do ucha pracownikowi wytwornej restauracji. Mężczyzna ulotnił się i zaraz już wrócił do stolika z pięknym bukietem czerwonych tulipanów, które wręczył Justinowi, a on mi.
- Moje ulubione... - powiedziałam cicho do siebie.
Zamówiliśmy dania i potem długo gadaliśmy. Wiem o nim coraz więcej. Powiedział, jacy jego rodzice są materialnymi oszustami oraz inne rzeczy, ja mu powiedziałam o pożarze i dawnej szkole.
- Do jakiego gimnazjum będziesz chodzić? - powiedział w pewnej chwili z zaciekawieniem.
- Esiesen Junior School 4 , a Ty pewnie masz indywidualne?
- Ja też do tego będę chodził! Rodzice uparli się, że no wiesz: mam być normalnym nastolatkiem. Tylko niestety jest tam moja była, London Tipton , przyjaciółka Miley i Seleny - rzekł smutny.
- Chodzą do tej szkoły!? - wkurzyłam się. - Cholera!
- Żeby tego było mało. Chodzi tam tez taka jedna Miranda, straszny plastik i w ogóle. Też moja była. - powiedział spuszczając wzrok.
- Gustujesz w takich plastikowych dziewuchach? - zainteresowałam się żywo. No proszę, Justin Bieber woli głupie bogaczki!
- Nie, wcześniej nie były takie. Cieszę się, że będę chodził do szkoły z Tobą. - zaczerwienił się. - a właśnie. Chciałem cię zaprosić na jakieś wakacje. -
Byłam zszokowana i zaskoczona. Bez namysłu przytaknęłam.
- Z chęcią, ale gdzie?
- Chcesz daleko czy blisko? - zapytał się jakby robił wywiad, czy sprawozdanie. - Możesz z przyjaciółmi oczywiście, nie chcę cię stawiać w niezręcznej sytuacji.
- Blisko, nawet nad jezioro, byle z Tobą... Mia i Danny może będą chcieli,bo coś planowali, ale nie mieli z kim! - krzyknęłam zadowolona.
- No widzisz, będzie super. - rzekł z iskierkami w czekoladowych oczach.

----------

Hej. ;) Cieszę się, że mam czytelników mojego opowiadania < 3
Piszcie w komentarzu swoje blogi, to możemy wymienić się linkami , o co bardzo proszę. Co do rozdziału: troszkę przesłodzony, ale ujdzie. Tak wgl kocham piosenkę Eenie Meenie : d [tak, którą Justin zaśpiewał dla Chelsea] , A Wy, też ją lubicie?
Komentujcie, piszcie opinie. ^^ Kolejny rozdział za niedługo, kilka dni, 2-4.

PS.: dziękuję za wszystkie komentarze ;)
PS 2.: Chcesz być informowany o nowych notkach? Napisz adres swojego bloga w komentarzu. :)

czwartek, 1 lipca 2010

7 Rozdział 'Impreza'

Nienawidzę cię. - krzyknęłam mu prosto w twarz i pobiegłam do swojego pokoju.

****

godzina 1.00
Obudził mnie dźwięk komórki, aż się wystraszyłam. Po omacku zaczęłam sprawdzać ręką, dalej leżąc na brzuchu, czy nie ma jej czasem na mojej szafeczce koło łóżka. Na szczęście była, więc zdecydowanym ruchem ją z tamtąd zdjęłam i przystawiłam do załzawionych oczu. Powiedziałam cicho do siebie ' Justin ' ze smutkiem. Bo to on nadesłał mi smsa. Bardzo żałowałam swoich słów skierowanych do niego. Oto treść, którą mi napisał:
'Głupio mi po tej kłótni. Powiedz tylko słowo a już nigdy się do Ciebie nie odezwę ani na Twój temat się nie wypowiem. Przepraszam. J.'
Oj Justin, Justin, żebyś ty wiedział, jak Mi głupio.... ;[

*

10 lipca.
godz. 12.oo
Siedziałam sobie właśnie wygodnie na kanapie patrząc na E! Zajadałam sie w najlepsze popcornem, ciastkami, paluszkami i nie myślałam o Justinie (nawet mu nie odpisałam na smsa).
Zadzwonił ktoś do drzwi.
- Mamooo, otwórz.. - krzyczałam mając w buzi resztki suchego prowiantu.
- Kochanie, a Ty to co?! - warknęła wychodząc z łazienki i kierując się do drzwi. W tym czasie ja odłożyłam miski z kanapy, przełknęłam żarcie i strzepałam okruchy na dywan, a z dywanu pod sofę. ;)
- To do ciebie. - powiedziała z lekkim uśmiechem moja mama kierując sie spowrotem do łazienki, gdy się obróciłam. Szybkim ruchem wstałam z tej okruszarni i lęgarni szkodników.
- Chelsea, cześć, co tam?! - Mia się rzuciła na mnie. Za nią stała Carmen i... no właśnie kto?
- Siema, miło, że przyszłyście. A kim ty jesteś? - skierowałam wzrok na pewną dziewczynę w moim wieku. Była nawet ładna, jej koloru włosów nie da się bliżej określić. Niby blond, z deka rudy, herbaciany... Miała na sobie srebrzysty top i dżinsowe szorty do kolan.
- To moja przyjaciółka, Lily - powiedziała Mia.
- Hej, jestem Lily Cyrus - pomachała mi uśmiechnęła się.
- Cześć, ja jestem Chelsea Lovato. - dałam jej żółwika. ;p - Zapraszam was do środka. - otworzyłam szerzej drzwi.

*

Dziewczyny zaprosiły mnie na imprezę, która będzie się odbywać w domu Lily. Tak na marginesie, to jest całkiem sympatyczna dziewczyna ^. Trochę się upierałam co do party , bo żałoba i wgl, ale mama mnie namówiła, żebym się rozerwała trochę. Jest jutro o 18.30, jupii! ;d Prawdopodobnie przyszykowały dla mnie jakąś niespodziankę.
Ten dzień zleciał mi szybko. Z siostrą pojechałam na wycieczkę rowerową, ale musiałyśmy wcześniej wrócić, bo zaczął padać deszcz. Potem poszłam jeszcze do fryzjera z mamą , żeby pocieniować sobie włosy. Wyszło całkiem fajnie!
Godz.18.50
No, rozpogodziło się. Właśnie przyszła do mnie Carmen na plotki. Rozgościłyśmy się w moim pokoju. Pewnie moja mama po nią zadzwoniła, bo słyszała kłótnię z Justinem - żeby mnie pocieszyła czy coś. Ma nieraz takie odpały, ale ona się o mnie martwi. Próbowała się mnie wypytać, ale gdy chciałam jej powiedzieć poczułam, że po prostu nie mogę o tym mówić. Brakowało mi go bardzo, mimo, że znałam tego chłopaka tak mało. Postanowiłam więc nie trzymać go w niepewności i przeprosić. Co mnie napadło wtedy - nawrzeszczeć na niego za miłe, bardzo miłe słowa? Powinnam bardziej panować nad nerwami. Przeprosiłam Carmen na chwilę mówiąc... prawdę.
- Czuję, że muszę zadzwonić do Biebera.
- Wiesz co, to bardzo dobry pomysł. - Carm zawsze umie podnieść mnie na duchu. To się nazywa prawdziwa przyjaciółka. Przyjdzie, pogada i pocieszy, powie, że wszystko będzie dobrze nawet wtedy, gdy doskonale o tym wie, że nie będzie...
- Ok, no to sekundkę wyjdę. - pośpieszyłam za drzwi z komórką.
- Miłej rozmowy. - uśmiechnęła się zajadając orzechowe chrupki.
Przez przypadek zadzwoniłam do ciotki Amandy [dobrej przyjaciółki mamy]. Szybko i tym razem dokładnie nakierowałam się na numer Justina i nacisnęłam zieloną słuchaweczkę.
Czekałam długo, lecz nikt nie podnosił. Trochę się zmartwiłam. Za trzecim podejściem odebrał.
- Chelsea... przepraszam, że nie odbierałem, ale nie słyszałem dzwonka..
- Ok, spoko, już się bałam, że się obraziłeś na mnie na amen. A tak na serio to przepraszam Ciebie... - w tle usłyszałam jakąś dziewczynę wyraźnie mówiącą 'kotku kończ już'. - Przeszkadzam Ci? - powiedziałam pogardliwie.
- No co ty! Pf! Jasne, że nie. Też cię przepraszam. To co, zgoda? - powiedział jakby zrezygnowany.
- Ok. Może się spotkamy, czy coś?
- nie dam rady. A poza tym muszę kończyć. Nara. - rzucił słuchawką. Jego zachowanie było OKROPNE.! Miałam w głowie niezły mętlik. Nagle wyszła moja siostra zza drzwi.
- Rozmawiałaś z Justinkiem? Słyszałam, że się pokłóciliście. O co poszło , mogę wiedzieć? - zapytała podejrzliwie. Rose była przebiegła jak lis, więc ona na pewno już wie. I wcale nie zdziwiłabym się, gdyby ukryła się w koronie drzewa, żeby podsłuchać mnie i jakiegokolwiek chłopaka.
- Znów podsłuchujesz??? - zrobiłam wielkie i groźne oczy. Rose obrzuciła mnie spojrzeniem i pociągnęła mnie za rękę do swojego pokoju. Bęcnęłam na jej łóżko, a ona usiadła na krześle obrotowym przy kompie.
- Zobacz Miśka. ON CIĘ ZDRADZA. - rzekła całkiem poważnie. Na dobrze nam znanej plotkarskiej stronie 'stars.com' była kolejna plotka o Justinie i jego nowej dziewczynie.
' Chelsea odeszła w zapomnienie. Teraz Justin prawdopodobnie umawia się z Seleną Knowles, która pracuje w pizzerii! Ostatnio na Twitterze Justin napisał: Spotkanie z moją S... , a ona w tym samym czasie: "Kotku, zaraz będę u Ciebie;* " Szykuje się gorący romans i nowa nastoletnia para!'
- SELENA! - wrzasnęłam i czym prędzej opuściłam pokój siostry. Wyszłam z domu ze łzami w oczach. Carm też mnie chyba słyszała, bo pobiegła za mną.
Gdy mnie dogoniła opowiedziałam jej, co się stało.
- Szmata. To nic nie znaczy, mówię Ci. Pewnie się pomylili. Och, zakazuję czytać ci te ploty!!! - krzykneła i przytuliła mnie. Hej , nie płacz już. - klepała mnie po ramieniu. Beczałam jak małe dziecko.

*
11 lipca, 18.20 - przed dyskoteką.
- Gdzie ty jesteś dziewczyno!? - zadzwoniła do mnie Mia.
- Już już, zaraz schodzę. - odłożyłam fona. Tak naprawdę znajdowałam się jeszcze w rozsypce - całkowitej. Byłam tylko pomalowana, a ciuchy? Z łazienki skierowałam się szybko na górę do pokoju. Drogę zatorował mi Puszek, mój york.
- Puszku, muszę iść, potem się z Tobą pobawię... - się chyba obraziła, bo odwróciła się majestatycznie i poszła do Rose. Ja, pierwsze co zrobiłam po wejściu do mojego własnego kąta, skierowałam się do obszernej szafy. Na niej ponaklejane były zdjęcia z przyjaciółmi, najbliższą rodziną i psem, oraz ponaklejane jakieś serduszka i koła. Znalazłam odpowiedni strój na imprezę: Czarną , krótką sukienkę z cekinami, dojść zwiewną. Była w sam raz! Szybko ją nałożyłam, potem tylko srebrne szpilki, mała kopertówka i kolczyki, która założę już w samochodzie. Gdy wychodziłam z domu, było już późno.
- Jestem, jestem i sorry za spóźnienie! - powiedziałam do Danny'ego, Mii, Carm, Jesse i taty Danny'ego. Cholera, Jesse wyglądał tak przystojnie, wszystkie dziewczyny zamieniły się w piękne laski, Danny też niczego sobie. Gdy będę miała okazję z nim zatańczyć [z Jessem] to nie zawaham się ani chwili nad Justinem... Z nim to przeszłość. Było miło, ale się skończyło i koniec kropka.
Za kilka minut byliśmy na miejscu. Wyjrzałam przez szybę: to była wielka, wypasiona i oświetlona, wielka chata z basenem, palmami, dobrym jedzeniem i muzyką. Luksus! Nawet wielka gwiazda by mi pozazdrościła uczestnictwa w takiej party! Wyszłyśmy z samochodu. Od razu Jesse się do mnie przyłączył i zaczął rozmowę. Znalazłyśmy Lily Cyrus , organizatorkę imprezy.
- Cześć, pięknie tu jest! - przytuliłam ją.
- Witaj Chelsea, świetnie wyglądasz, dzieki! - popatrzyła się na mnie i uśmiechnęła. Jak na taka bogaczkę zachowywała się bardzo fajnie.
- Dziękuję. - dygnęłam. Poszliśmy całą paczką do reszty osób. Było bardzo przyjemnie. Zabawa przy basenie trwała w najlepsze. Były stoły z jedzeniem [ananasy, winogrona, szaszłyki, tortille i krewetki oraz coś do picia.] , także dużo ławek i kilka koców na trawie, w basenie kolorowe piłki, koła i materace. Z ogrodu, w którym był basen znajdowało się przejście do wnętrza domu. Tu też całkiem nieźle było urządzone. Także basenik , a na każdym rogu palma w doniczce dookoła pełno tańczących młodych ludzi! Było wprost cudownie. Po tym oprowadzeniu Lily musiała nas opuścić i pilnować porządku.
- Przepięknie tu jest. - zachwycałam się co chwilę. Poszłam z przyjaciółmi usiąść na zewnątrz. Tak się nie stało, bo każdy się porozbiegał zaraz i zostaliśmy z Jessem sami , jednak zaraz porwał go jakiś kumpel, więc Jess mnie przeprosił i poszedł sobie.. Ja zrezygnowana odwróciłam się na pięcie i przyglądałam się ludziom. Tylko jedno mnie zaintrygowało. Czy to nie Selena i Justin się tam całują? Zmrużyłam oczy. Nie mogłam w to uwierzyć, zrobiło mi się słabo i...

****

To tyle, myślę, że długi i dojść ciekawy. ; *
Dzięki za dodanie się do obserwatorów 2 osobom. ;]
Dodawajcie się dalej, piszcie komentarze.
Pozdrawiam !. ;d