W POPRZEDNIM ROZDZIALE:
- Więc mam plan. Powiesz matce, że w takim razie nigdzie nie jedziesz i przeprowadzisz się do mnie na ten czas, żeby nie zostać sama. Tak naprawdę to dzień później pojedziesz z Justinem, Mią i Danny'm. - zatarła ręce w geście dobrego pomysłu.
***
24 lipca, 7.00
Ktoś otworzył drzwi.
- Kochanie, śpisz? - to była mama. - Na pewno nie chcesz jechać? - zapytała się jeszcze raz mimo tego, że powtarzała to prawie cały tydzień.
- Niee... Przeprowadzę się na ten czas do Lily, tak będzie ok. - udawałam.
- Jak chcesz. - pogłaskała mnie po głowie i kazała zejść na śniadanie. Wczoraj tak wgl dowiedziałam się, że jadą do Key West na Florydzie. Wstałam szybko z łóżka, sprawdziłam komórkę, czy nikt nie napisał. Przyszła wiadomość od Justina.
'Jedziesz na 100%? ;* Jeśli tak to jutro 8.00 podjadę pod dom Lilki.' Zadzwoniłam do niego i powiedziałam, że wszystko jest już ustalone. Justin nie wie, że matka mi nie pozwoliła i że przez ten cały czas będzie myśleć 'Moja córeczka jest u Lily.'
Ubrałam pluszowe kapcie, zajrzałam jeszcze do Puszka, który teraz smacznie sobie spał w kącie. Cicho opuściłam pokój i wpółprzytomna zeszłam na dół do rodziny.
Panował tam mały chaos. Rose szukała jakiegoś naszyjnika a mama zagubiła ulubioną bluzkę. Blat w kuchni przypominał śmietnik. Opakowanie od masła leżało na krześle, pusty karton po mleku został zgnieciony przez moją wielką stopę, gdy brałam talerz z kanapkami. Śniadanie zjadłam sama. Włączyłam mały telewizor w kuchni, bo nie chciało przenosić mi się do gościnnego. Wybrałam MTV i zobaczyłam teledysk Justina 'Baby'. Zaczęłam nucić pod nosem melodię bardzo wesoła, zajadając się kanapką z sałatą i pomidorem. Mama i Rose podeszły do mnie , żeby się pożegnać.
- Baw się u Lily dobrze. - powiedziała mama całując mnie w czoło.
- Dzięki, wy też. - pomachałam im.
- Cześć Miśka, miłej zabawy. - siostra dodała jeszcze szeptem - z Justinem... - Rosalinda rzuciła mi znaczące spojrzenie. Nie wiem, czego miało się tyczyć. Ale co tam, pierwszy wyjazd rodziny mam za sobą. ;d WOLNOŚĆ! Cały czas powtarzałam sobie, że plan mojej BFF się powiedzie, a głupia siostra niczego nie wywęszy.
*
24 lipca, 14.30
Wybrałam się z Carmen na pizzę w ramach obiadu. Długo się z nią nie widziałam, bo pojechała z rodzicami i młodszym bratem do rodziny. Martwiłam się o nią, bo od randki z Justinem z nią nie gadałam. Nie odbierała moich telefonów. To dobrze, że TYLKO wyjechała, bo bałam się, że zrobiła coś sobie.
- Naprawdę postanowiłaś tak oszukać matkę? - Carm zrobiła wielkie oczy. Dla niej to było najwidoczniej nie do przyjęcia.
- No.. tak. Nie miałam wyboru i nie chciałam zawieść Justina. - próbowałam się jakoś tłumaczyć. Z resztą do cholery, kim ona jest, że mam się jej tłumaczyć?
- No twoje życie, twoje sprawy.. - pokręciła głową i wzięła kolejny kawałek pysznej pizzy z piekielnie ostrym chili. - To mówisz, że dziś śpisz u Lily?
- Tak. - nagle mnie olśniło. - Ej, może ty też byś się wybrała? Zrobiłybyśmy sobie małe piżama party ! ;d
- A Lilka się zgodzi? Jeśli tak to chętnie! Nie będę wam przeszkadzać?
- Zaraz do niej zadzwonię. I nie bedziesz przeszkadzać, no co ty!- wyciągnęłam komórkę i wybrałam z listy kontaktów Lily.
- Cześć, czy Carm mogłaby wpaść też na nockę do Ciebie? ... Tak? ... To super, przekażę jej.. Ok, do zobaczenia!- zakończyłam rozmowę i podzieliłam się informacją z kumpelą.
- Możesz - uśmiechnęłam się.
- Fajnie! Mogę po Ciebie zajść. Tylko o której?
- Wyjdź już o 18 i pójdziemy na autobus. Twoi rodzice się zgodzą? - zapytałam się, żeby nie wyszło tak jak ze mną.
- Są na weselu, ale pewnie by się zgodzili. - puściła mi oczko.
*
24 lipca, przed północą.
Musiałyśmy szybciej pójść spać, ponieważ rano pobudka przed 7. Na piżama party robiłyśmy to co się zwykle robi: malowałyśmy się, przymierzałyśmy ciuchy Lilki, potem był pokaz mody. Gadałyśmy o chłopakach, grałyśmy na kompie i obejrzałyśmy Hannah Montana, która leci w nocy teraz na Disney. Na szczęście był jakiś nowy odcinek, którego wszystkie 3 nie widziałyśmy. Na sam koniec Lilka włączyła świetną komedię romantyczną! Potem zapłakane i żyjące tą filmową, spełnioną miłością poszłyśmy spać.
*
25 lipca, dzień wyjazdu , 7.40
- No, jestem gotowa! - krzyknęłam patrząc się w duże, wiktoriańskie lustro w wielgachnej łazience Lily. Miałam na sobie białe, krótkie szorty, jasnozieloną, luźną bluzkę na ramiączkach z cropp'a z napisami i jeszcze kapcie ze świnkami.
- Chelsea, wglądasz świetnie. - podziwiały mnie przyjaciółki wyglądające zza drzwi. Gdy sobie poszły, pomalowałam lekko rzęsy i zaraz również wyszłam, kierując się na dół schodami. Chciałoby się powiedzieć, że są ze złota. Pani Savage, [tak jakby służąca] zniosła moje torby na dół i już po chwili rozległ się dzwonek 'Eenie meenie' w mojej komórce.
- To Justin. - rzuciłam i przyłożyłam komórkę do ucha.
- Siema.. Ok, to już idę, papa. Dziewczyny, wyjeżdżam. Mam nadzieje, że sobie beze mnie poradzicie. - wszystkie trzy zaczęłyśmy się śmiać. Z panią Savage ustaliłam co i jak ma mówić matce w razie, gdyby dzwoniła. Wydawałoby się, że o niczym nie zapomniałam i wszystko jest ustalone.
Idąc dróżką odchodzącą od domu Lilki zobaczyłam czarne BMW, dobrze mi znane. Otworzyła się szyba - to Justin. Ach, ten jego piękny uśmiech. Pomyślałam sobie 'Witaj przygodo!' Szybko wsiadłam do samochodu i przywitałam się z kierowcą, przyjaciółmi, a Justinowi dałam buziaka w policzek, na którego nalegał. ;)
*
- A tak wgl do jakiej miejscowości jedziemy? - zapytałam z ciekawości, bo nawet tego nie wiedziałam.
- No właśnie. - powiedzieli w tym samym czasie Mia i Danny.
- Zobaczycie. Mam nadzieję, że spodoba się Wam. - puścił mi oczko.
Jechaliśmy około 4 godziny. W przerwie na stacji benzynowej zjedliśmy hot-doga i ruszyliśmy dalej. Na zielonych tabliczkach powieszonych na słupach przy drodze widniał napis 'Key West, port --->'.
- J.. Jus..tin..? - zaczęłam się plątać, gdy samochód skręcił w prawo.
- Tak? - popatrzył się na mnie troskliwie.
- Jedziemy do.. Key West.? - zapytałam poważnie.
- No, dobrze, powiem wam wszystkim. Tak,tam jedziemy. Super, c'nie?! Jest tam największy Rollercoster na południu USA! - znów ujrzałam te iskierki w oczach.
- Fajnie! - powiedział Danny, a Mia wyglądała na zadowoloną. Tylko ja się nie cieszyłam. Zrobiło mi się gorąco i niedobrze, szybko otworzyłam okno, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Przymrużyłam oczy, który się same zamykały przed słońcem. Dopiero teraz sobie naprawdę uświadomiłam pewną rzecz: PRZECIEŻ TAM POJECHAŁA MOJA MAMA Z ROSE!
-------------
Siema, siema . ;d
Dopiero dziś dodaję rozdział, bo wcześniej nie miałam zbytnio czasu. Mam wielki odcisk na nodze i nie mogę chodzić, a jeśli tak, to muszę uważać. ;/ Odparzyłam se dziś nogi japonkach... :o
Co do rozdziału, to nie wiem, czy krótki, jak dla mnie tak, także sorry, bo ost. obiecałam XD
Dzięki za dodawanie się do obserwatorów, komentowanie i wgl, czytanie tego, co naskrobię. <333
Proszę komentować. Aha, i dodajcie się do obserwatorów, jeśli czytacie. Dla was to tylko kliknięcie myszką a dla mnie znaczy wiele - dzięki temu wiem, że ktoś docenił to, że siedzę przy kompie i piszę. Ale co tam, ja po prostu kocham pisać opowiadania i tworzyć ;)
PS.: ZAPRASZAM NA TEGO BLOGA: http://jbinpoland.blogspot.com/ < dołączcie do akcji! Justin już nas zauważył <3
Do następnego. ; >
OMG! Jak mama ją zobaczy to będzie miała przechlapane! ;/
OdpowiedzUsuńNom. Totalny przechlap :) Fajny rozdział. Moim skromnym zdaniem długość jest w sam raz.
OdpowiedzUsuńBoski ;**
OdpowiedzUsuń