wtorek, 6 lipca 2010

9 rozdział 'Romantyczny Justin i zaproszenie.'

W POPRZEDNIM ROZDZIALE:
Ja zrezygnowana odwróciłam się na pięcie i przyglądałam się ludziom. Tylko jedno mnie zaintrygowało. Czy to nie Selena i Justin się tam całują? Zmrużyłam oczy. Nie mogłam w to uwierzyć, zrobiło mi się słabo i...

****

11 lipca
- Chelsea, słyszysz mnie? - ktoś mnie cucił po policzku. Jęknęłam i próbowałam otworzyć oczy. Leżałam w czyimś łóżku, pamiętałam co się stało, ale tylko to, że Justin się całował z Seleną. Bolała mnie głowa i oczy. Chyba zemdlałam. Powieki właściwie same mi się zamykały.
Gdy doszłam do siebie zobaczyłam nade mną wszystkich przyjaciół i Justina. Nie mogę o nim powiedzieć, że też nim jest, bo po tym co mi zrobił to zwykłe świństwo i za takie coś ma przechlapane.
- Wyproście go. - powiedziałam stanowczo patrząc się wrogo na JB.
- Wyjdź, jak prosi... - powiedział Jesse.
- Ty mi nie będziesz mówił, co mam robić - warknął przez zaciśnięte zęby Bieber.- Miśka, możesz ze mną pogadać, ja tobie wszystko wyjaśnię. Proszę, ty nic nie rozumiesz, naprawdę!
Ja przez chwilę się zastanowiłam. Postanowiłam, że dam mu ostatnią szansę.
- No dobrze... Zostawcie nas samych. - powiedziałam zrezygnowana.
Wszyscy wyszli z dużego pokoju, prawdopodobnie jest on Lily. Justin zaczął:
- Pogubiłem się. A pocałunek z Seleną to była jakaś gra tej dziewczyny, ale na pewno nie był na serio i mojej inicjatywy, uwierz mi, Miśka...
- Nie mów tak do mnie. - powiedziałam stanowczo wstając z łóżka, bo ból głowy powoli mijał.
- Ja nic do niej nie czuję.
- To dlaczego w telefonie usłyszałam coś o 'kotku' i byłeś taki cholernie niemiły?!
- Moja matka tak do mnie mówi. - Justin się zaczerwienił, a ja zaczęłam się śmiać, głośno. Może jednak nie kłamie?
- Wierzysz mi?
- Nie wiem... a co powiesz na to, że się spotykasz ze swoją S.?
- To zwykła plotka! - rozłożył ręce.
- Mam nadzieję. - powiedziałam uderzając go lekko w ramię.
- Mam coś dla Ciebie, wiedziałem, że przyjdziesz. Nie byłoby mnie tu, to zasługa Twojej przyjaciółki, Mii. - Justin sięgnął po gitarę, która oparta była o łóżko i zaczął śpiewać.

Let me show you what your missin’
Paradise
With me you’re winning girl
You don’t have to roll the dice
Tell me what you’re really here for
Them other guys?
I can see right through ya’

You seem like the type
To love em’ and leave em’
And disappear right after the song.
So give me the night
To show you, hold you
Don’t leave me out here dancin’ alone

Can’t make up your mind, mind, mind, mind, mind
Please don’t waste my time, time, time, time, time
Not tryin’ to rewind wind, wind, wind, wind
I wish our hearts could come together as one..

Cause shorty is a eenie meenie miney mo lova’
Shorty is a eenie meenie miney mo lova’
Shorty is a eenie meenie miney mo lova’
Shorty is a eenie meenie miney mo lova’


Gdy skończył, zapytał mnie o wrażenia:
- Podobało Ci się? Pisałem i komponowałem całe dwa dni, specjalnie dla Ciebie... Będzie na mojej płycie, z dedykacją dla wyjątkowej dziewczyny.. - powiedział cichym głosem. Moje oczy przypominały dwie szklanki. Żaden chłopak nigdy nie napisał dla mnie piosenki. Był romantyczny. Cholera, a jeśli on kłamie? Niby mu uwierzyłam, ale..
- Jest...cudowna. Dziękuje Ci. - Popatrzyłam się głęboko w jego oczy i pocałowałam go delikatnie w usta. Ten zwyczajny pocałunek zamienił się w coś więcej. Justin jeździł delikatnie i z wyczuciem ręką po mojej nodze i zaczął całować mnie w szyję, po dekolcie.
- Justin, nie teraz. To za szybko, mamy tylko 15 lat. - opierałam mu się, a on przerwał.
- Jasne, ok. - powiedział z zawiedzeniem w głosie.
- Justin czy... Może inaczej. co ty do mnie czujesz? - powiedziałam dalej patrząc się głęboko mu w oczy. Nastała chwila ciszy.
- Chelsea, ja cię chyba kocham. - rzekł.

*

16 lipca, 9.00.

Postanowiłam, że koniec z czytaniem tych wszystkich plotek, dobrze mi Carmen doradziła. Okazało się, że wszystko co tam piszą to zwykłe , ohydne ploty. Spotkanie Justina i Seleny - nie było takiego, a ja wierzę Justinowi. Przez te kilka dni od imprezy przekonałam się jakoś do niego. Dużo gadaliśmy i spotykaliśmy się.
Właśnie wróciłam z porannego spaceru z Puszkiem. W wejściu do domu zadzwonił do mnie Justin i umówiliśmy się na... RANDKĘ DO WŁOSKIEJ RESTAURACJI 'Tortilla'!! Jestem wniebowzięta i przeszczęśliwa. Od razu pochwaliłam się tym moim trzem przyjaciółkom na Skype. Zrobiłam konferencję ;p
Carmen: Według mnie, źle zrobisz wybierając się na randkę z nim.
Mia: Robi dobrze i nie mąć jej w głowie!
Lily: Justin jest wartościowym facetem, jeśli chcesz, to pożyczę Ci jakąś fajną sukienkę na wieczór. ^^
Carmen: Mia , co ty tam wiesz o chłopakach? ;/ Ja bym nie wierzyła tak Justinowi.
Ja: Hej, spokój. Lily - chętnie, wpadnę do ciebie o piętnastej, bo z J. jestem umówiona na 17.00. Carmen - też miałam wątpliwości, ale mu wierzę. Nie kłóćcie się!
Carmen: Bla bla bla, ale 'kotku kończ już' ktoś mówił. TO NIE BYŁA JEGO MAMA. Jesteś naiwna.
Mia: Daj jej spokój. Że ciebie rzucił Joe nie musisz jej pozbawiać szans u Biebera. Zazdrościsz?? Jesteś staroświecka, za dużo na wszystko uważasz i się dziwisz, że nikt cię nie chce.


Carmen natychmiast zrobiła się niedostępna.

Ja: Mia, co ty robisz do cholery!? Jak możesz... Lily, postanowiłam, że przyjdę teraz , jesli mogę, tylko przedtem muszę się wybrać do sklepu, więc godzinkę mi to zajmie.
Mia: Idę stąd. Nikt tu mnie nie rozumie.
Lily: Ok, to czekam. Ps.: ale wy się chociaż nie pokłóćcie.
Ja: Mia: to idź! ;/ Lily - nieraz wymaga tego sytuacja.. Cześć.

Wszystkie zrobiłyśmy się niedostępne. Trochę mi głupio za Mię. Palnęła taką głupotę. No nic. Carmen mieszkała blisko, więc wybrałam się do niej pogadać przez chwilę. Otworzyła mi drzwi jej mama.
- Chelsea, miło cię tu widzieć? Ty pewnie do Carm, ale ona przez chwilą wyszła... - przekazała mi Mama przyjaciółki doskonale czytając w moich myślach.
- Ach, no trudno. Zadzwonię do niej. Dziękuję i Do widzenia.
Carmen niezbyt dobrze przeżyła rozstanie z Joe'm. Ma wyłączoną komórkę i nie mam pojęcia, gdzie może być. Teraz miałam inne plany - zakupy, kreacja na randkę i kierunek: dom Lilki. Szybko weszłam do sklepu, pokupiłam co potrzebne i rzuciłam w kąt kuchni nierozpakowane reklamówki.
- Rose, rozpakujesz? Dzięki, cześć! - Ja wypadłam z domu, a moja siostra nie wiedziała o co chodzi, ale posłusznie rozpakowała zakupy.

*

godzina 10.00
Lilka dała mi duuużo do mierzenia. Co chwilę wynajdywała coraz to piękniejsze kreacje i podawała mi je do łazienki, gdzie się przebierałam. No cóż, fajne życie mają bogaci. Czułam się jak na wybiegu, ponieważ niektóre z tych sukienek były markowe, trzy z domów mody. znalazła się nawet taka od Chanel [kremowa, krótka z czarnymi cekinami za ramiączkach oraz z falbankami delikatnymi].
- Och, ta jest cudowna.
- Ej,to od Chanel, niestety moja droga, ale tej Ci nie mogę pożyczyć. - wzięła w rękę i przytuliła do siebie. - dałam za nią fortunę.
- Ok,rozumiem. - speszyłam się trochę. Byłyśmy z innych światów. Ja nigdy nie miałam w rękach czegoś od sławnego projektanta, a dziś nastał taki moment. Ona mogła sobie kupić kiedy tylko chciała. Głupio mi było przyznawać się, że nie kupuję takich drogich ubrań [bluzka za dwadzieścia dych, tylko te za dwie dychy. Założę się, że ona nawet by takich na siebie nie założyła. Tak tak, robię z niej materialnego potwora, ale niestety takie zdanie wyrobiłam sobie o bogatych.
Wybrałam kremową sukienkę z dołem w cekinach, satynową, z falbankami.
- Boska! Justin na bank się w tobie na dobre zabuja. - powiedziała ruszając brwiami.
- Mam nadzieję... Co ja wygaduję. Jeszcze wczoraj nienawidziłam go, a dziś randka..
- Kobieta zmienną jest, nie przejmuj się tym. Ale... Kochasz go?
- Myślę, że tak. - zaczerwieniłam się. - ale tak naprawdę go nie znam. Mało mi o sobie opowiadał, tak jak ja. - posmutniałam.
- Wszystko będzie dobrze, dzisiaj masz doskonała okazję pogadać z nim. - uśmiechnęła się i poklepała mnie przyjacielsko po ramieniu.

*

godzina 16.40, przed randką.
No w końcu, gdzież ty był Justin.. - pomyślałam sobie, gdy zobaczyłam wielkie , czarne BMW z przyciemnianymi szybami, od razu do niego weszłam.
- Hej Miśka. - pocałował mnie w policzek.
- No witaj. - zatrzepotałam jak idiotka rzęsami. To szkoła Lily, nie mój pomysł!
- Przepięknie wyglądasz... - jego oczy świeciły jak diamenty. Patrzyliśmy się tak dojść długo na siebie. Justinowi się chyba coś przypomniało, bo nagle zaczął nawijać coś do ucha kierowcy. Ten mu tylko przytaknął.
- Sprawa paparazzi załatwiona. Właściciel restauracji nie będzie wpuszczał żadnych typków z fotografami czy innych. Cieszysz się? - odgarnął mi czule włosy z twarzy.
- No pewnie, dziękuję. - Z tą gadką czułam się nieswojo, ale Lily zna się chyba lepiej. Ja zaczęłabym gadać mu o wszystkim, ale nie, musiałam się trzymać twardo planu, bo prawdopodobnie skutkował. Może teraz powiem wam o innym planie: Naszej randki. Teraz idziemy na kolację, potem na krótki spacer , a na koniec jedziemy na dyskotekę. :) Będzie świetnie!!
- Justin, mamy problemy, paparazzi nas zauważyli. Trzymajcie się, bo teraz będę jechał szybciej. To mi zajmie jeszcze 5 minut. - ... a zajęło około pół godziny. Trochę ich zmylił i wprowadził w pole, ale o to chodziło. ;d
Gdy dojechaliśmy od tyłu do restauracji, nie mogliśmy normalnie wyjść. Skuleni, przeszliśmy szybko przez otwarte drzwi, które trzymał właściciel.
- Ciao cara [witajcie drodzy]! Stolik już czeka, z numero piątym. Justin, jak miło, że zaglądnąłeś wraz z koleżanką do restauracji, bardzo się ciesze. Jak ma signora [dama] na imię?
- Cześć Roberto. - podał mu rękę. - Dziękuję, że znalazłeś wolny stolik dla nas. To jest moja.. przyjaciółka, Chelsea. - Tym razem to ja podałam rękę makaroniarzowi.
- Buonasera [dobry wieczór] Chelsea! - uśmiechał się od ucha do ucha. Zauważyłam, że ma bardzo duży zgryz , co mnie przeraziło.;p
Weszliśmy do środka. Nasze dłonie się splotły. Nie mogłam uwierzyć, jakie szczęście mnie spotkało. Justin zachowywał się jak prawdziwy dżentelmen. Odsunął mi krzesło. To było bardzo miłe i przyjemne.
- Czy już Ci mówiłem, że jesteś przepiękną dziewczyną? - dotknął mojej dłoni, która leżała na białym obrusie.
- Dziękuję. - Regulamin podrywu Lilianny nakazywał, żeby w takiej sytuacji olśnić chłopca uśmiechem. I tak też zrobiłam.
- Kelner! - zawołał JB nieodrywając ode mnie wzroku i gdy ten przyszedł, chłopak moich marzeń zaczął szeptać coś do ucha pracownikowi wytwornej restauracji. Mężczyzna ulotnił się i zaraz już wrócił do stolika z pięknym bukietem czerwonych tulipanów, które wręczył Justinowi, a on mi.
- Moje ulubione... - powiedziałam cicho do siebie.
Zamówiliśmy dania i potem długo gadaliśmy. Wiem o nim coraz więcej. Powiedział, jacy jego rodzice są materialnymi oszustami oraz inne rzeczy, ja mu powiedziałam o pożarze i dawnej szkole.
- Do jakiego gimnazjum będziesz chodzić? - powiedział w pewnej chwili z zaciekawieniem.
- Esiesen Junior School 4 , a Ty pewnie masz indywidualne?
- Ja też do tego będę chodził! Rodzice uparli się, że no wiesz: mam być normalnym nastolatkiem. Tylko niestety jest tam moja była, London Tipton , przyjaciółka Miley i Seleny - rzekł smutny.
- Chodzą do tej szkoły!? - wkurzyłam się. - Cholera!
- Żeby tego było mało. Chodzi tam tez taka jedna Miranda, straszny plastik i w ogóle. Też moja była. - powiedział spuszczając wzrok.
- Gustujesz w takich plastikowych dziewuchach? - zainteresowałam się żywo. No proszę, Justin Bieber woli głupie bogaczki!
- Nie, wcześniej nie były takie. Cieszę się, że będę chodził do szkoły z Tobą. - zaczerwienił się. - a właśnie. Chciałem cię zaprosić na jakieś wakacje. -
Byłam zszokowana i zaskoczona. Bez namysłu przytaknęłam.
- Z chęcią, ale gdzie?
- Chcesz daleko czy blisko? - zapytał się jakby robił wywiad, czy sprawozdanie. - Możesz z przyjaciółmi oczywiście, nie chcę cię stawiać w niezręcznej sytuacji.
- Blisko, nawet nad jezioro, byle z Tobą... Mia i Danny może będą chcieli,bo coś planowali, ale nie mieli z kim! - krzyknęłam zadowolona.
- No widzisz, będzie super. - rzekł z iskierkami w czekoladowych oczach.

----------

Hej. ;) Cieszę się, że mam czytelników mojego opowiadania < 3
Piszcie w komentarzu swoje blogi, to możemy wymienić się linkami , o co bardzo proszę. Co do rozdziału: troszkę przesłodzony, ale ujdzie. Tak wgl kocham piosenkę Eenie Meenie : d [tak, którą Justin zaśpiewał dla Chelsea] , A Wy, też ją lubicie?
Komentujcie, piszcie opinie. ^^ Kolejny rozdział za niedługo, kilka dni, 2-4.

PS.: dziękuję za wszystkie komentarze ;)
PS 2.: Chcesz być informowany o nowych notkach? Napisz adres swojego bloga w komentarzu. :)

5 komentarzy:

  1. Super, czekam na następny ;)))
    www.love-me-jjustin.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny.. ;)
    Ty masz zawsze długieee..jak myślałam że to koniec to się okazało że to była połowa rozdziału ;p
    Ta piosenka mi się NAWWET podoba :]
    Czekam na next'a ! <3
    pozdro =]

    OdpowiedzUsuń
  3. thenightstar: a po co się rozdrabniać? xd Jak mam wenę to tak jest. ;pp
    Pozdro :*

    Truskawkowa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne opowiadanie. Ja jestem początkująca :)
    www.it-is-true-love-justin.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarza ;* Pamiętaj, żeby dodać się do obserwatorów! ;]