piątek, 16 lipca 2010

13 Rozdział 'Plan i miłość w gruzach.'

W POPRZEDNIM ROZDZIALE:
- Jesteś... niesamowita.
- Wiem. To dzięki Tobie, Justin stałam się taka. - robiło się coraz goręcej.
- To ja też będę szczery... - mówił cicho. - Kocham cię. - i znów, chwila ciszy. Utopiłam się całkiem w jego oczach. Nie było już wyjścia. Kochałam go jak głupia.
- Wiesz... ja Ciebie też. - uśmiechnęłam się.


***

27 lipca, 11.00
- Gdzie on jest?! - krzyknęłam w stronę Mii,która właśnie malowała błyszczykiem usta przy dużym lustrze w naszym pokoju.
- Czego szukasz..? - zapytała się od niechcenia, gdy ja przerzucałam swoje koszulki i topy.
- Naszyjnik. Od Justina! - krzyknęłam łapiąc się za głowę i siadając koło niej na krześle.
- To jest taki? - Mia posłała mi tajemniczy uśmiech.
- Och, jest. Dał mi go na naszej randce. A teraz pomóż mi szukać! Naszyjnik z kwiatkiem. Jeśli okaże się, że.. że go..
- nie zgubiłaś, też tak nieraz mam i wszystko się znajduje. - pocieszyła mnie odkładając błyszczyk i ciągnąc mnie za rękę w kierunku szafy.
Szukałyśmy około godziny - bez rezultatów. Pod łóżkiem, w kosmetyczce, w ozdobach do włosów i biżuterii, w kieszeniach, torebce, pomiędzy ubraniami - po naszyjniku nie było śladu. Tymczasem ja byłam zrozpaczona.
- Jak mogłam zgubić od niego prezent? - pochlipywałam z chusteczką w ręku.
- Może jest w domu... - obok siedziała Mia, która mnie pocieszała.
- Na pewno nie. Miałam go jeszcze u... Lily! - popatrzyłam się załzawionymi oczyma na przyjaciółkę. - myślisz o tym co ja?
- Jasne. Jest na pewno u niej! - dokończyła ucieszona.
- Zadzwonię do niej. - zerwałam się z miejsca w kierunku parapetu, na którym leżała komórka. Mój głos już nie drżał, tak jak przed chwilą, więc śmiało i z wielką nadzieją wybrałam numer i po chwili przyjaciółka odebrała wypytując się mnie, czy pomiędzy mną i Bieberem jest coś więcej.
- Lily! Tak, tak , jest, ale dzwonię do Ciebie z bardzo ważną sprawą. - Zaczęłam z nią gadać. Umówiłyśmy się, że jak za 2 godziny nie zadzwoni, to znaczy, że nie ma u niej mojego naszyjnika.

*

27 lipca, godz. 12.30
W tym okresie na Florydzie były rekordowe temperatury. Każdy wie, jak to jest siedzieć bez wentylatora ani klimatyzacji w zamkniętym, nagrzanym pomieszczeniu. Jednak teraz w czwórkę siedzieliśmy na tarasie w pokoju Danny'ego i Justina. Było o wiele gorzej. Słońce oparzało moje plecy.. i policzki.
- Tu jest chyba z 50 stopni! - krzyknął Danny wachlując się damskim czasopismem Mii.
- Dokładne to... - Mia odwróciła do termometru, który był ustawiony na zewnętrznym parapecie. - 42 stopnie.
- Ohh... - jęknął Dan [Danny].
- Hej, nie narzekajcie. - powiedział zdegustowany J. - Chelsea, dlaczego się nie odzywasz? - nagle wyrwałam się ze swoich ponurych przemyśleń. - Coś się stało? - zapytał, lekko pochylając głowę nade mną.
- Nic.. - powiedziałam smutno z dalej opuszczoną głową. Justin nie mógł się o dowiedzieć o tym, że zgubiłam prezent od niego.
- Chodźmy do bufetu, tam są pyszne desery lodowe. - powiedziałam wymuszając uśmiech na twarzy. Wszyscy się ze mną zgodzili i za chwilę już byliśmy na dole.
Zaczęłam rozglądać się dookoła. Było to całkiem ładne miejsce. Za mną były duże okna, od sufitu, po podłogę - z widokiem na duży basen o kształcie bliżej nieokreślonym. Ja byłam przodem do bufetu, w którym można było kupić chipsy, cukierki, kawę, herbatę i jakiś sok. Taki mały sklepik. Na lewo odmojej strony była recepcja a na prawo windy i... ROSE!
- Cholera.. szybko, za mną! - pociągnęłam Danny'ego, Mię i Justina za najbliższą palmę w ziemi.
- Co się dzieje!? - krzyknęła Mia.
- Rose. - wskazałam cała zdenerwowana pokazując ręką siostrę.
- Nie mówiłaś, że Mama i Rose też tu będą. - uśmiechnęła się.
- One nawet nie wiedzą, że ja tu jestem! - powiedziałam wyciągając ręce w geście rozpaczy.
- No Miśka, chyba masz kłopoty.- powiedział Justin.
- No co ty?. - przeniosłam groźny wzrok na Biebera.
- Helloł, kto nam wytłumaczy o co chodzi? - rzekł wkurzony Danny.
- Chodzi o to, że moja mama myśli, że jestem u Lily. Nie zgodziła się na ten wyjazd. Więc gdy wyjechała z Rose dzień wcześniej niż my, to wtedy wpadłam na pomysł, że ja też wyjadę a ona się o tym nie dowie. Nie ma co , ja to mam kulawe szczęście. - powiedziałam cicho.
- Idzie tu! - Mia szarpnęła mnie za rękę i schowałyśmy się za bufetem. Justin oraz Danny się podnieśli i obrócili tak, żeby Rose ich nie rozpoznała.
- Będziemy mieć kłopoty, to jest miejsce tylko dla pracowników! - serce biło mi wystarczająco szybko, nie potrzebowałam dodatkowych problemów z obsługą hotelu.
- Już macie! - powiedział jakiś facet.
- Jesse!? - zapytałam się zdziwiona.
- Chelsea!? - krzyknął upuszczając papierowe tacki.
Wytłumaczyłam mu, o co chodziło z tym ukrywaniem się. Jess bardzo się ucieszył na mój widok.
- Fajnie, że się spotkaliśmy. - czarował mnie swoimi oczyma.
- Nietypowe spotkanie, c'nie? - zaśmiałam się.
- Tak ;) Ślicznie wyglądasz, dawno cię nie widziałem. Właściwie to od tej imprezy u Lily.
- Musimy to nadrobić. - nie musiałam długo czekać na jego zaproszenie.
- To może dziś o 19, bo wtedy kończę pracę? Przy basenie koło tej dużej palmy? - rzekł z nadzieją w głosie pokazując mi tropikalne drzewko, przy którym biegały dzieci.
- Ok, na pewno będę mogła. - zaczęłam się uśmiechać jak idiotka.
- Cheelsa. - powiedziała cicho Mia, która stała za mną.
- Co? - odwróciłam się i zobaczyłam wkurzonego Justina.
- J..Justin. - co ja tu w ogóle robię. Umawiam się z facetem, a jeszcze wczoraj wyznałam miłość innemu !. Tylko że Jesse dla mnie nic nie znaczy w sensie chłopaka, zależy mi na nim jak na przyjacielu, kumplu. Justin odwrócił się i sobie poszedł. Jego wzrok mówił sam za siebie.
- Ja muszę wracać do pracy, Miśka. - powiedział wyraźnie zakłopotany. Mia pobiegła w stronę Justina. A mi przed oczami przewijał mi się obraz naszego pierwszego spotkania, Justina za pizzerią, jego pocałunek z Seleną, nasza pierwsza randka, wczorajsza kolejka górska i te śliczne dwa słowa, które niewiele później padły: Kocham cię.

-------------------

Cześć ;)
W poprzedniej notce wdał się błąd: napisałam pod pewnym wydarzeniem, ze miało ono miejsce 18 lipca. Tam powinna być data 25 lipca.
Miesza mi się także w datach publikowania posta. Zawsze zaczynam pisać wcześniej niż tego dnia, którego mam wrzucić na bloga i potem jest data, kiedy zaczęłam pisać, a nie publikowałam. Jeśli ktoś wie, jak to zmienić, to niech napisze mi w komentarzu - o co bardzo proszę.
To tylee. Ciao , <33

2 komentarze:

  1. Jak ona mogła się z nim umówić ?!

    OdpowiedzUsuń
  2. Niby to tylko przyjaciel, ale Justin mógł inaczej to odebrać ;[ Szkoda mi go... głupia Chelsea.

    OdpowiedzUsuń

Dzięki za komentarza ;* Pamiętaj, żeby dodać się do obserwatorów! ;]